Aktualności

wg-17-medium

 Rozmowa o naszym mózgu w czasie pandemii i nie tylko z dr. Wojciechem Glacem, neurobiologiem na Wydziale Biologii Uniwersytetu Gdańskiego. Dr W. Glac został zwycięzcą konkursu Popularyzator Nauki 2019 w kategorii „Naukowiec”.

Pandemia, izolacja, maski na twarzach, poczucie osamotnienia i izolacji w połączeniu z lękami przed zagrożeniem i chorobą… Jak się włączy wiadomości, to temat wiodący, nie da się od niego uciec. Jaki wywarły wpływ na nasze mózgi pandemia i obostrzenia z nią związane?

Trudno w tej chwili ocenić w pełni, jak wciąż trwająca pandemia wpłynęła na nasze mózgi, bo tych badań jest niewiele. Wiemy natomiast całkiem dobrze, jak na nasze mózgi wpływa długotrwały stres oraz izolacja społeczna. Generalnie ani z chronicznego stresu, ani z przymusowego zmniejszenia kontaktów społecznych nie wynika nic dobrego.

Psychologowie podkreślają, że w najgorszej sytuacji są dzieci i kobiety w rodzinach przemocowych. Pandemia wzmogła agresję i przemoc domową. Dlaczego? Co takiego stało się w męskich mózgach, bo to oni są zwykle oprawcami bezbronnych i słabszych, że tak eskalowała przemoc domowa?

Z jednej strony wiemy z badań, że izolacja społeczna i stres mogą zwiększać agresywność, ale problem z agresją domową jest problemem niezależnym od obecnej sytuacji, więc najgorsze, w jaki sposób moglibyśmy takie badania wykorzystać, to domowych przestępców zacząć tłumaczyć obecną sytuacją . Poznanie przyczyny powinno pociągać za sobą odpowiednie działania, które mają na celu rozwiązanie problemu. Przemoc domowa może wynikać z wielu przyczyn, a jedną z nich jest nasza biologia, która z niektórych mężczyzn czyni bardzo podatnych na zachowania agresywne. Nie wchodząc za bardzo w szczegóły, zachowania agresywne powstają jako wynik albo nasilonej emocjonalności, albo osłabionej kontroli nad emocjami, albo jednego i drugiego jednocześnie. Dodatkowo w grę wchodzą tutaj nawyki, które powstają często jako wynik wdrukowanych na wczesnym etapie życia wzorców zachowań opartych na agresji. Taka natura oraz wychowanie w obecnej stresującej sytuacji, wszechogarniającej frustracji z łatwością są w stanie wyzwalać agresję. Frustracja jest wyrazem rozpoznania przez nasz mózg błędu porażki, straty i motywuje ona często do działania, które ma na celu zrekompensowanie straty. A agresja jest jedną z naturalnych i względnie łatwych form zachowania nagradzającego, więc rozumiejąc, jak działa nasz mózg, bardzo łatwo zrozumieć, skąd u sfrustrowanych z różnych powodów mężczyzn tak łatwo wyzwala się agresja. Wobec słabszych, bo tak najprościej osiągnąć stan nagrody, a o nią mózgowi chodzi. Mówię cały czas o mężczyznach, bo mężczyźni są z powodu biologii, ale również takiego, a nie innego wychowania, znacznie bardziej podatni na agresywne zachowania. Agresja jako emocja dotyczy również oczywiście i kobiet, ale w kobiecym mózgu jest więcej mechanizmów blokujących wyzwalanie się zachowań agresywnych.

Inny uboczny skutek pandemii to spadek zabójstw. Przykładowo, w drugiej połowie kwietnia 2020 r. podano, że wskaźniki przestępczości w całych Stanach Zjednoczonych spadły w związku z panującym obowiązkiem przebywania w domach. W Miami nie doszło do żadnego morderstwa przez całych siedem tygodni, a tam zawsze było ich sporo. Ostatni raz takie statystyki odnotowano lokalnie w 1957 roku. W jednej z gazet w Miami taka informacja pojawiła się pod zdjęciem seryjnego serialowego mordercy Dextera, który gdyby istniał naprawdę, też miałby przymusową przerwę w działalności. Czy wiadomo, jaki skutek na mózgi psychopatów i morderców wywarła pandemia i związane z nią niemożności i ograniczenia?

Im mniej interakcji socjalnych, tym mniejsza liczba przestępstw. To widać w przypadku izolacji, ale także kiedy weźmie się pod uwagę temperaturę powietrza. Im zimniej na zewnątrz, tym mniej przestępstw. Jednym z możliwych wyjaśnień tego zjawiska jest właśnie powiązanie temperatury z częstotliwością kontaktów społecznych. Kiedy jest zimno czy też obowiązuje kwarantanna, przestępcy siedzą w domach, więc spada przestępczość. Oczywiście nie ta domowa, o której mówiliśmy przed chwilą. Ale takich osób, które odczuwałyby nieodpartą potrzebę zamordowania kogoś i w sposób aktywny szukałyby ofiar nie jest na szczęście zbyt wiele. Ale jak ktoś wykazuje kompulsywne zachowania antysocjalne, zawsze znajdzie sposób, by dać upust swoim potrzebom.

Kolejny skutek pandemii i obostrzeń, to wzrost zakupu farmaceutyków, zwłaszcza leków przeciwbólowych, nasennych oraz przeciwdepresyjnych. Jak Pan to tłumaczy?

Chroniczny stres, jaki dotyka nas z powodu lęku przez chorobą swoją lub swoich bliskich lub problemów finansowych, stres wynikający z niemożności spełniania swoich potrzeb społecznych, czerpania przyjemności z kontaktów społecznych, rozrywki i innych aktywności, które są zakazane, sprawia, że wzrasta liczba zaburzeń psychicznych wywołanych tym chronicznym stresem. Zaburzenia snu, trudności z zasypianiem to tylko jedna z możliwych negatywnych konsekwencji długotrwałego stresu. Zaburzenia dotyczyć mogą także układu krążenia, pokarmowego, odporności i innych. W mózgu chroniczny stres może wyrządzić sporo szkód. Problemy z uwagą, pamięcią, motywacją czy nastrojem, to tylko niektóre możliwości. Stosunkowo dobrze poznany jest mechanizm powstawania zaburzeń afektywnych, takich jak depresja, pod wpływem chronicznego stresu. Kiedy rozregulowane zostają mechanizmy związane z kontrolą nad emocjami, czasami poza pomocą psychologiczną, konieczne jest leczenie farmakologiczne.

„To nie jest kraj dla słabych ludzi. Drastyczny wzrost prób samobójczych wśród seniorów i dzieci”, to tytuł z „Gazety Prawnej” z marca 2020, czyli na początku pandemii, a dane były z lat poprzednich. Mózgi Polaków są słabsze, mniej wytrzymałe, czy tak ciężko nam się tutaj funkcjonuje? /https://praca.gazetaprawna.pl/artykuly/1457138,samobojstwa-dzieci-i-seniorzy.html/

W naszym kraju niestety jest dość niski poziom wiedzy na temat zaburzeń psychicznych. Każda osoba, która ma problemy psychiczne traktowana jest jak „wariat”. W przypadku zaburzeń afektywnych, takich jak depresja czy zaburzeń lękowych itd. ludzie mają tendencję do bagatelizowania problemu i ograniczania się do stwierdzenia „weź się w garść”. Taka postawa społeczna wobec osób, które nie funkcjonują prawidłowo pod względem psychicznym utrudnia decyzję o szukaniu pomocy. Zamiast szybko reagować, po profesjonalną pomoc sięga się często wtedy, kiedy jest już naprawdę źle. Czasem uda się kogoś uratować, a czasem choroba kończy się samobójstwem. A obecna sytuacja, szybkie tempo życia, nagłe zmiany cywilizacyjne sprzyjają stresowi, który w przypadku zwłaszcza osób podatnych na silny i długotrwały stres, zbiera żniwo w postaci chorób afektywnych i innych.

Sejmowe komisje debatowały ostatnio o konieczności poprawy sytuacji w zakresie ochrony zdrowia psychiatrycznego dzieci i młodzieży, co wynikać miało ze wzrostu prób samobójczych w tej kategorii wiekowej w czasie pandemii. Dane dotyczące potrzeb opieki psychiatrycznej dzieci i młodzieży są przytłaczające /https://www.pap.pl/aktualnosci/news%2C760441%2Csejmowe-komisje-o-reformie-psychiatrii-wzrost-depresji-i-prob-samobojczych/. Dlaczego dzieci i młodzież szukają pocieszenia w śmierci? Co takiego zachodzi w mózgach ludzkich, że jedni cieszą się życiem, a inni chcą je sobie odebrać?

Istotą depresji jest nie tylko poważne obniżenie nastroju, ale również anhedonia. Anhedonia to niemożność odczuwania przyjemności. Osoba chora nie widzi sensu w niczym, bo sens to nic innego, jak dostrzeganie potencjalnych korzyści w tym, co ktoś zamierza zrobić. Nie mając motywacji do niczego, osoba chora zamyka się w sobie, przez co silniej odczuwa smutek, który ją ogarnia. Ta anhedonia dotyczy nie tylko konkretnych sytuacji, ale ogólnie życia. Nie mając przyjemności z niczego, nie odczuwa się też przyjemności z życia. Kiedy życie traci sens, naturalną konsekwencją takiego stanu jest myśl samobójcza. Osoba chora czuje smutek, sytuacja wydaje jej się zła i nie ma optymizmu co do jej poprawy. Kiedy życie przynosi jedynie cierpienie, a jednocześnie nie jest możliwe dostrzeżenie choćby cienia szansy na poprawę, myśl o samobójstwie jest absolutnie zrozumiała. Tak się właśnie dzieje. Na poziomie mózgowym to jest związane z osłabieniem działania systemu serotoninowego, ale nie tylko. Nieprawidłowo funkcjonują również te części mózgu, które w normalnych warunkach powinny móc ogarnąć emocje i racjonalnie zaplanować działanie. Tą częścią jest przede wszystkim kora przedczołowa, która w przypadku depresji działa w sposób nieprawidłowy. W przypadku osób młodych, ta kora przedczołowa nie dość, że działa nieprawidłowo z powodu depresji, to jeszcze sama w sobie nie jest w pełni dojrzała i rozwinięta. Mamy więc podwójny problem z kontrolą nad emocjami i zachowaniem. Dlatego osoby młode są tak narażone na choroby afektywne i samobójstwa, które są następstwem tych chorób.

O depresji mówi się, że to choroba XXI wieku. Przyznają się do niej gwiazdy, celebryci, którzy kojarzą się z radością i czerpaniem z życia pełnymi garściami. Jak to możliwe?

Bo pieniądze szczęścia nie dają. Stres, ten chroniczny, negatywny może wystąpić u każdego. Powodów są tysiące. A podatność na powstawanie zaburzeń afektywnych jest cechą bardzo indywidualną. Nie jest więc niczym dziwnym, że z jednej strony mamy bardzo ubogą osobę, która ledwo wiąże koniec z końcem i delikatnie mówiąc ma wiecznie pod górkę, a cieszy się dobrym nastrojem i cechuje ją oporność na stres, a z drugiej strony kogoś, kto wydawać by się mogło, ma wyłącznie powody do radości, który miewa wahania nastroju i wszystkie nawet drobne przeciwności losu sprawiają, że ogarnia go silny, niekontrolowany stres. Pamiętajmy również, że punktem wyjścia do oceny przez mózg sytuacji jest aktualny stan posiadania, więc tak samo może poczuć stratę przeradzającą się w silny stres osoba, które teoretycznie ma szczęśliwe życie, jak i osoba, którą spotyka w życiu mało powodów do radości. Wszystko zależy od punktu odniesienia. Mózg przyzwyczajony do tego, że ma wszystkiego pod dostatkiem w przypadku jakiejś drobnej niespodziewanej porażki wytworzy nawet silniejszy stres, niż w przypadku, kiedy w życiu daną osobę spotykałoby same rozczarowania. I nic niewarte będzie to, co obiektywnie osoba z boku sądzi o zasadności tego stresu. Każdy z nas na swój sposób interpretuje rzeczywistość, odczuwa emocje i stres i to, co dla jednego nie jest powodem stresu, dla innego może być zwaleniem się mu na głowę problemu nie do przejścia.

Depresję wiąże się z rozwojem cywilizacji. Kiedyś nie było depresji?

Depresja istniała zapewne od zawsze, tak jak wiele zjawisk, których nie nazwaliśmy lub które interpretowaliśmy inaczej niż dzisiaj. W związku z tym, że nie identyfikowaliśmy depresji dawniej, stąd trudno jednoznacznie osądzić, na ile dzisiejsze czasy są trudniejsze dla naszego mózgu w porównaniu z dawnymi. Na pewno ludziom współczesnym przyszło zmagać się z innym rodzajem stresorów niż dawniej. Mniej jest stresorów fizycznych, takich jak zimno czy brak pożywienia (choć oczywiście nie dotyczy to wszystkich), a więcej jest stresorów psychicznych. Inne czasy, inne problemy. Niektórzy uważają, że w przypadku tych stresorów fizycznych nasz mózg mając gotowe procedury działania, jest w stanie łatwiej opanować stres i nie pozwalać się mu wymknąć spod kontroli. Powodów naszej wrażliwości na powstawanie chronicznego niekorzystnego stresu może być wiele. Można upatrywać go w intensywności kontaktów społecznych, mnogości interakcji społecznych, znacznie liczniejszych niż dawniej, bo drugi człowiek może być przecież nie tylko źródłem przyjemności, ale także stresu. Można upatrywać go w nierównomiernej dystrybucji dóbr i związanej z tym konkurencji, która w połączniu z łatwością przepływu informacji czyni z każdego człowieka podatnym na poczucie niedowartościowania, niesprawiedliwości, które są przecież źródłem frustracji, a więc i stresu. Ludzie także mniej czasu spędzają z bliskimi, a większość czasu zajmuje nam pogoń na kolejnymi dobrami. Słabe więzi mogą być również powodem słabości naszej psychiki, podatności na stres i związane z nim zaburzenia. Tych powodów mogą być dziesiątki.

Wzrost statystyk związanych z chorobami psychicznymi, depresjami, próbami samobójczymi dowodzi, że czekają nas trudne czasy, cywilizacji przecież nie zahamujemy, opieka psychiatryczna nagle się nie poprawi… Czekają nas trudne czasy, a właściwie nasze mózgi…

Nasz mózg jest na szczęście narzędziem na tyle potężnym, że jest w stanie znaleźć rozwiązanie nawet w sytuacjach z pozoru bez wyjścia. Nie traćmy nadziei. Nasza różnorodność gwarantuje nam to, że zawsze znajdzie się ktoś, kto opanuje sytuację, a nasza empatia gwarantuje, że będziemy sobie nawzajem pomagać. Trzeba tylko to odpowiednio połączyć i powinniśmy sobie życzyć, aby rządzili nami tacy, którzy mają jedno i drugie, a nikt nie zostanie sam. Dlatego światem powinny rządzić kobiety. Bo są tak samo inteligentne jak mężczyźni, ale jednocześnie są bardziej empatyczne niż mężczyźni. Oddajmy władzę kobietom, a świat stanie się lepszym miejscem niż jest w tej chwili.

Ale mężczyźni nie chcą oddać władzy. Dlaczego? Nie chcą żyć w tym lepszym świecie? Władza to taki silny afrodyzjak? Tak działa na męski mózg?

Każdy, kto zdobył władzę, ma problem z jej oddaniem. Bo władza z biologicznego punktu widzenia oznacza dominującą pozycję w grupie czy stadzie. Dominacja jest nagradzająca dla mózgu. Mężczyźni mają silnie wdrukowaną potrzebę konkurencji o dominację, która z biologicznego punktu widzenia czyni ich bardziej atrakcyjnymi i niesie wiele korzyści. A jak ktoś raz zasmakuje dominacji, nie zadowoli się pozycją podporządkowaną  – mózg będzie odczuwał stratę, która będzie tym bardziej bolesna, im wyżej ktoś stał w hierarchii. To przykre, ale pokazuje jednocześnie, że w sumie jesteśmy tacy sami jak inne zwierzęta. Tylko że świadome, co powinno nam dawać nie prawa, ale obowiązki względem naszego otoczenia.

Od lat bada Pan ludzki mózg, jak dba Pan o swój własny mózg? Czy w ogóle możliwe jest to, by sprawić świadomym działaniem lepsze funkcjonowanie naszego mózgu?

Na stres jest jedna dobra rada – działać! Nie pochopnie, nie impulsywnie, ale działać – nie odkładać problemów na później, bo się kumulują i im jest ich więcej, tym sumarycznie generują silniejszy stres. W pewnym momencie stres stanie się tak silny, że nie będziemy w stanie podjąć wyzwania. To staram się robić, choć czasem z mizernym skutkiem. Po drugie, powinniśmy dbać o relacje z najbliższymi, bo nikt tak nie redukuje stresu jak bliska nam osoba. Ludzie często gonią za sukcesem, a ich relacje na tym tracą. A relacja wymaga bliskości, aby przetrwała, czasu spędzonego razem, wspólnych działań itd. Potem, kiedy więź osłabnie, okazuje się, że człowiek zostaje ze swoimi problemami sam. Bo nie znajduje już tego, czego pragnie u boku bliskiej mu osoby. Nie znajduje tego wytchnienia, poczucia bezpieczeństwa, radości. Po trzecie, powinniśmy się zdrowo odżywiać, bo dieta przekłada się na nasz nastrój. Podobnie ważny jest sen. Po czwarte, powinniśmy się czasem fizycznie zmęczyć. Wysiłek poprawia funkcjonowanie mózgu jak mało co. A po piąte, powinniśmy jak najczęściej wspominać miłe chwile i różne drobne nasze sukcesy, by patrzeć na siebie nie przez pryzmat wyłącznie przykrych rzeczy. Jesteśmy świadomi tego, na czym koncentrujemy uwagę, więc ponieważ nasza uwaga może być sterowana naszą wolą, powinniśmy to wykorzystać, by widzieć szklankę do połowy pełną, a nie do połowy pustą. Po szóste, powinniśmy przestać oglądać telewizję, a zamiast tego wyjść do lasu, bo nasz mózg żyjąc w tak dynamicznym świecie potrzebuje czasem trochę wytchnienia. A po siódme, powinniśmy częściej się uśmiechać, nawet bez powodu, bo wtedy w naszym mózgu dzieje się coś fajnego…

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Maria P. Wiśniewska

Fot. Archiwum W. Glaca