Aktualności

Przechwytywanie

Psychoterapeutka, nasza Autorka, dr Małgorzata Talarczyk omawia granice psychologiczne – z perspektywy terapeutycznej oraz ujawnia tajemnice granic w psychoterapii.

Po co nam granice?

Na granice spojrzeć można z różnych perspektyw m.in.: administracyjnych, terytorialnych oraz psychologicznych. Granice psychologiczne głównie dotyczą relacji interpersonalnych, które pozwalają nam zakreślić naszą odrębność. W ramach granic psychologicznych wyodrębnia się m.in. granice fizyczne, które określają dystans, na który dopuszczamy do siebie inne osoby oraz granice emocjonalne, które pozawalają nam rozeznać się w sytuacjach czy zachowaniach innych wobec nas naruszających naszą odrębność czy indywidualne „terytorium”. Kiedy czujemy dyskomfort lub niezadowolenie, gdy jest nam przykro z powodu zachowania innych wobec nas, mogą to być sygnały, że są naruszane nasze granice. Choć odczuwanie naruszania naszych granic nie zawsze jest tożsame z reagowaniem o ich respektowanie.

Chciałabym podzielić się refleksjami dotyczącymi granic z perspektywy moich doświadczeń psychoterapeutycznych. Dlatego w granicach psychologicznych wyodrębniam granice, które:

– stawiają nam inni,

– my stawiamy innym,

– my stawiamy sami sobie.

Granice, które stawiają nam inni

Doświadczamy, a przynajmniej powinniśmy doświadczać w dzieciństwie. Dlaczego? Powodów jest kilka.

Granice (m.in. dotyczące snu, posiłków, aktywności, zdrowia, odpoczynku itp.) stawiane przez rodziców dają dziecku poczucie bezpieczeństwa. Tworzą ramy, w obrębie których dziecko może swobodnie i bezpiecznie się poruszać, podejmując własne decyzje. Ale ważne jest, by granice stawiane dziecku były mu znane i dla dziecka przewidywalne. Choć w praktyce terapeutycznej często spotykam się z tym, że stawianie granic jest dla rodziców trudnym wyzwaniem. Dzieje się tak z różnych powodów, jedna grupa powodów związana jest z własnymi doświadczeniami ojca czy matki z ich dzieciństwa, natomiast druga grupa powodów, to informacje czerpane z różnych źródeł, w tym też z Internetu. W pierwszym przypadku, rodzice albo nie poznali ram w swoim własnym dzieciństwie, albo zamiast bezpiecznych ram doświadczali dyktatury ze strony rodziców. Czyli, albo nie mają wzorca w stawianiu ram, albo gdy zamiast granic doświadczyli rodzicielskiej dyktatury, obiecali sobie, że sami granic nie będą stawiali. Natomiast w przypadku odwoływania się przez rodziców do “wiedzy” internetowej, spotkałam się np. z argumentami, że szykowanie posiłku czteroletniemu dziecku z zaburzeniami odżywiania, to “wywieranie presji”. Czasami w ramach terapii rodzinnej takie przekonania rodziców ulegają zmianie, ale zdarza się, że nie i wówczas trudno o efektywność czy skuteczność terapii. W przypadku gdy poglądy i postawy ojca czy matki wynikają z ich dziecięcych doświadczeń, pomocna dla rodzica bywa indywidualna psychoterapia lub praca w ramach sesji rodzinnej w podsystemie rodziców (rozmowa tylko z rodzicami bez obecności dziecka). W tych przypadkach, paradoksalnie, łatwiej rodzic zmienia swoje przekonania i zachowanie co do stawiania granic niż w przypadku “wiedzy” zdobytej w Internecie.

Granice stawiane dzieciom w rodzinie z praktyki terapeutycznej

W pracy terapeutycznej stawianie granic w rodzinie często porównuję do Kodeksu drogowego, który, jak wiadomo, polega na znajomości określonych zasad i przewidywalności konsekwencji w przypadku ich nieprzestrzegania. Ważne jest, by respektowanie granic nie wiązało się z zaskakiwaniem dziecka i silnymi emocjami, np. ze złością ze strony rodziców czy poczuciem krzywdy, niesprawiedliwości lub lękiem u dzieci. Prowadząc terapię rodzinną z rodzinami, w których jednym z problemów jest (nie)stawianie lub/i ich (nie)respektowanie, zwykle odwołuję się właśnie do idei Kodeksu drogowego i razem z rodzicami ustalamy “mandaty”. Ktoś może zapytać, dlaczego tylko z rodzicami, a nie także z dzieckiem? Gdyby stawianie i respektowanie granic traktować dosłownie, odpowiedź byłaby prosta – bo ustalanie zakresu prędkości na drogach ustalane jest przez ekspertów, bez negocjowania z kierowcami. Ale w psychoterapii nie myśli się literalnie, dlatego porównanie granic w rodzinie do Kodeksu drogowego i wprowadzanie “mandatów”, jest zobrazowaniem mojego podejścia do zagadnienia stawiania granic. Oczywiście w rodzinie często ma miejsce negocjowanie przez dziecko czy nastolatka zmian poszczególnych ustaleń, ale wynegocjowanie zmian odbywa się na zasadach consensusu, a nie wymuszania np. przez zachowania autoagresywne dziecka. Czyli w pierwszym etapie rodzina ustala zasady swojego funkcjonowania w kontekście granic, które najczęściej dotyczą trzech obszarów: zdrowia, bezpieczeństwa i edukacji. W wielu rodzinach, gdyby nie było ustalonych granic w wymienionych trzech obszarach, większość dzieci korzystałaby z telefonów czy komputerów non stop, zaniedbując sen, odżywiała się słodyczami, chipsami lub frytkami, nie chodziłaby do szkoły i wracała do domu po północy. W mojej praktyce terapeutycznej wielokrotnie pracowałam z rodzinami, w których warunki dyktowały kilkuletnie dzieci, a rodzice czuli się bezradni. Jeden z przykładów proponowanego „mandatu” dotyczy czasu spędzanego przez dziecko przed ekranami (telewizora, telefonu, komputera), wprowadzane tu mogą być następujące sankcje czy “mandaty”, np. jeżeli dziecko przekracza określony czas korzystania z komputera, to o tak samo długi czas krócej korzysta w dniu następnym, oczywiście nie jest w ten sposób rozliczane korzystanie z komputera dla celów szkolnych. Tego typu rozwiązania sprawdzają się także w ustalaniu obowiązków domowych czy czasu powrotu do domu, czyli np. jeżeli dziecko nie respektuje ustalonego czasu powrotu, bez racjonalnego uzasadnienia i uprzedzenia rodziców o tym, o tyle następne wyjście może być skrócone. A co do obowiązków domowych, to chyba nikt, nie tylko dzieci, nie lubi słyszeć „teraz wynieś śmieci”, „zaraz rozładuj zmywarkę czy umyj naczynia”. Ale jeżeli tego typu obowiązki, najpierw są wybrane przez dziecko z określonym czasem ich wykonania, następnie skonsultowane z rodzicami, to daje dziecku poczucie kontroli i wpływu na planowanie swojego czasu i zajęć.

Najważniejsza w idei „mandatów” jest znajomość zasad i konsekwencji nierespektowania granic. Podobnie jak w przypadku ruchu drogowego, kierowca po przekroczeniu dopuszczalnej prędkości i zatrzymaniu przez policję, nie ma podstaw do robienia awantury z argumentami „dlaczego ja”, „dlaczego teraz”, albo „już więcej nie będę” . W proponowanej przeze mnie strategii mandatowej najważniejsza jest przewidywalność skutków własnych działań i pełen wpływ na to, czy otrzyma się rodzicielski „mandat” czy nie, daje to dziecku poczucie sprawstwa (wpływu) na swoje życie, w takim zakresie, w jakim to jest możliwe. Ważne jest, aby odbywało się to spokojnie, bez złości po stronie rodziców, a że dziecko w sytuacjach „mandatowych” może czuć złość lub być niezadowolone, to są naturalne i przewidywalne emocje.

Stawianie granic przez rodziców, jak wspomniałam, daje dziecku poczucie bezpieczeństwa, mimo, że doraźnie może budzić sprzeciw. A rodzice stawiający granice są przez dziecko spostrzegani jako silni i kompetentni, bo wiedzą, co robić w różnych trudnych sytuacjach, a więc też dają poczucie bezpieczeństwa.

Doświadczanie granic w dzieciństwie, ma jeszcze jeden pozytywny aspekt, bo uczy młodego człowieka, że granice istnieją, że ich przestrzeganie jest w nasze życie wpisane, bo jesteśmy zmuszeni liczyć się z granicami stawianymi przez prawo, kodeks drogowy czy regulaminy obowiązujące w miejscu pracy oraz z zasadami współżycia społecznego.

Oczywiście są osoby, które w życiu dorosłym mają problemy z respektowaniem cudzych czy instytucjonalnych granic, co może wynikać z różnych powodów np. problemów lub zaburzeń psychicznych czy cech osobowości, ale to odrębny temat, wymagający osobnego opracowania.

Granice, które my stawiamy innym

Pierwsze stawiane przez nas granice to doświadczenia z dzieciństwa. Stawiamy je zwykle rówieśnikom i tu widać, jak pod tym względem różnią się dzieci. Jedne śmiało stawiają jasne granice, inne usiłują stawiać je nieśmiało, a jeszcze inne dzieci doświadczają granic, głównie im ulegając. W miarę dorastania rośnie też potrzeba stawiania granic, by w okresie adolescencji osiągnąć kulminację. A później w dorosłym życiu potrzeba tworzenia własnego, nieprzekraczalnego obszaru, też bardzo nas różni. Są osoby, które wyraźnie swoje granice zarysowują i ich nieprzekraczanie egzekwują. Są też takie, które swoich granic nie czują i nie widzą i w konsekwencji pozwalają innym na ich przekraczanie. A to przekraczanie może dotyczyć różnych sfer, m.in. prywatnej, zawodowej czy społecznej. Stawianie granic innym w życiu prywatnym to m.in. niezgadzanie się na ich przekraczanie np. przez partnera czy partnerką, przyjaciela, sąsiadów, znajomych (również tych fejsbukowych), to nadużywanie naszej życzliwości czy szczodrości, to także bark lojalności lub szacunku ze strony innych itp. Natomiast w sferze zawodowej stawianie granic to m.in. niezgadzanie się na wykorzystywanie nas przez przełożonych, podwładnych czy współpracowników.

Czasami dziwimy się, że ktoś pozwala się wykorzystywać lub źle traktować przez innych, że nie reaguje na zachowania przemocowe – fizyczne czy psychiczne. Ta nieumiejętność rozpoznawania własnych granic i ich stawiania, często ma genezę w dzieciństwie i relacjach rodzinnych.

Myśląc o stawianiu granic trudno pominąć sytuacje społeczno- polityczne, które mają miejsce w przypadku rządów o tendencjach autorytarnych. Wówczas przekraczanie granic dotyczy nie tylko jednostek, ale też grup czy społeczeństw.

Granice, które stawiamy sami sobie

Te granice często dotyczą dbania o higienę życia, zaspokajanie potrzeb zgodnie z ich naturalną hierarchią, czyli w pierwszej kolejności potrzeb biologicznych, takich jak sen, regularne odżywianie, zaspokajanie pragnienia oraz czas na odpoczynek i relaks. Takich granic często nie stawiają sobie osoby uzależnione, nie tylko od różnego rodzaju używek, ale też od pracy, zakupów czy Internetu. Są to sytuacje, gdy nie potrafimy sami o siebie zadbać, np. umawiamy się ze sobą, że będziemy pracować w określonych godzinach czy przeznaczać na sen określoną liczbę godzin, czy wydawać na zakupy określoną ilość pieniędzy, itp. po czym te granice przekraczamy, tym samym tracąc do siebie szacunek. Brak umiejętności określania swoich granic, a w przypadku ich zakreślenia, ich nierespektowanie podobnie jak niestawiane granic innym, ma genezę w okresie dzieciństwa. A nierespektowanie własnych granic sprzyja ich przekraczaniu wobec nas przez innych.

Granice w psychoterapii

W życiu prywatnym części osób trudno jest stawiać granice, z różnych powodów, często doświadczeń rodzinnych, o których powyżej wspomniałam. Ale stawiania granic wymaga także proces psychoterapii. I nie mam tu na myśli settingu, czyli ram, struktury psychoterapii, czy jeszcze inaczej ram organizacyjnych terapii. Czyli m.in. czas trwania pojedynczej sesji, częstotliwości spotkań i odstępów między sesjami, zasad odpłatności, a czasami także czasu trwania całego procesu terapeutycznego. To są ramy, które każdy terapeuta omawia z pacjentem czy klientem rozpoczynając proces psychoterapii. Ale bywa, że niektórym terapeutom sprawia trudność stawianie granic w trakcie trwania procesu terapeutycznego, szczególnie w pracy z dziećmi i młodzieżą. Jak wynika z mojej praktyki i rozmów z pacjentami, ich rodzinami, a także szkolącymi się terapeutami, trudności najczęściej dotyczą granic, które wiążą się z ograniczeniami swobody młodych pacjentów. A sprzyja tej trudności m.in. wyizolowanie psychoterapii indywidualnej od konsultacji rodzinnych czy pojedynczych sesji rodzinnych lub terapii rodzinnej. Może to też sprzyjać zacieraniu granicy między budowaniem przez terapeutę przymierza terapeutycznego (dobrej relacji terapeutycznej) a koniecznością respektowania pewnych zasad wymaganych przez rodziców czy ograniczeń niezbędnych dla zdrowia psycho-fizycznego nastoletniego pacjenta czy pacjentki. Przykładem może być np. zalecenie psychoterapeutki prowadzącej terapię indywidualną z 12-letnią pacjentką, aby rodzice nie wprowadzali córce żadnych ograniczeń, w tym także korzystania bez ograniczeń z telefonu komórkowego również w nocy. Było to dla rodziców, jak mówili, „dziwne i niezrozumiałe zalecenie terapeutyczne”, tym bardziej, że ich córka korzystała z telefonu po kilkanaście godzin dziennie, zaniedbując naukę i sen oraz przejawiając objawy uzależniania behawioralnego. Nie wiem, czym kierowała się terapeutka, dając takie zalecenie, ale, jak sądzę, można postawić hipotezę, że jednym z powodów mogła być chęć “dbania” o dobrą relację z pacjentką. Dla terapeutów pracujących z dziećmi i młodzieżą pewną pokusą, a zarazem trudnością może być wchodzenie w koalicje z pacjentem, szczególnie kontra-rodzice, czy bycie ” lepszym” dla dziecka niż jego rodzice. Co nie wyklucza, że budowanie dobrej relacji z pacjentem dziecięco-młodzieżowym i tworzenie z nim przymierza terapeutycznego, może być przez dziecko czy nastolatka odbierane jako koalicja. Dlatego tak ważne w psychoterapii dzieci młodzież są konsultacje czy wspólne sesje z rodziną. Zdarza się również, że terapeuta we współpracy z rodzicami i dzieckiem widzi nieprawidłowe w stosunku do wieku czy możliwości dziecka granice i wówczas proponuje konieczność ich zmiany. Dotyczy to nie tylko braku granic lub nieodpowiedniego ich egzekwowania przez rodziców, ale także granic zbyt sztywnych, zbyt restrykcyjnych, przypominających bardziej dyktaturę niż „kodeks rodzinny”. Stawianie granic jest więc także ważne w procesie psychoterapii i bywa wyzwaniem w prowadzeniu terapii dzieci i młodzieży.

Podsumowując

Trudno żyć bez granic własnych i cudzych, tak jak trudno byłoby żyć bez kodeksu prawnego czy drogowego. Niedbanie o własne granice, w sytuacji gdy znamy ich zakres i chcielibyśmy, żeby przez innych były respektowane, jak już wspomniałam, związane jest z relacjami i modelowaniem granic w rodzinie pochodzenia. Zaniechanie dbania o respektowanie naszych granic przez innych, może też być związane z antycypowaniem cudzych reakcji na stawiane przez nas granice.

W procesie psychoterapii pracując nad granicami często słyszę, że pacjenci obawiają się ze strony innych osób dwóch reakcji: złości lub/i odrzucenia za stawianie im granic. Wówczas rozmawiamy o tym, że zawsze jest wybór między cudzą złością na nas lub/i ewentualnym odrzuceniem nas, a naszą złością (zwykle tłumioną) na innych lub też na siebie i godzenie się na nadużycia wobec nas. Za wybór drugiej opcji często płaci się zdrowiem, somatycznym lub psychicznym.

A niestawianie granic przez terapeutę w czasie trwania procesu psychoterapii, co zwykle związane jest z intencją, by za wszelką cenę dbać o dobrą relację z pacjentem/tką, może być czynnikiem podtrzymujących problemy czy zaburzenia dziecka lub sprzyjać trudnościom w relacjach rodzinnych, czyli naturalnym środowiskiem, w którym dziecko rozwija się i żyje.

Małgorzata Talarczyk

www.system-terapia.pl

Polecamy:

M. Talarczyk: Psyche. Książka Poetycka

M. Talarczyk: Trzy światy. Z perspektywy psychoterapeuty

Małgorzata Talarczyk: Anorexia nervosa. W sieci pułapek