Aktualności

20220904_162302 (2)

Zwykle piszę o ludzkich sprawach, często też odwołując się do zawodowego doświadczenia oraz obserwacji świata realnego i wirtualnego. Tym razem uwagę skupiam na losie zwierząt, ale to tylko pozornie tekst o czworonogach, bo de facto jest o nas – ludziach i naszych nieludzkich pomysłach czy skłonnościach. Nieludzkich, a nie zwierzęcych, jak zwykło się mówić, bo zwierzęta nie maltretują dla zabawy i nie wykorzystują dla zysku innych gatunków.

W 2009 roku wiele państw w Europie oraz na innych kontynentach wprowadziło całkowity lub częściowy zakaz występów zwierząt w cyrkach. Państwa, które zakazały wykorzystywania dzikich zwierząt w cyrkach to: Austria, Belgia, Chorwacja. Ekwador, Holandia, Izrael, Korsyka, Panama, Paragwaj, Peru, Singapur, Słowenia i Wielka Brytania. Państwa, w których zakaz obejmuje wszystkie zwierzęta to: Boliwia, Bośnia i Hercegowina, Brazylia, Chiny, Cypr, Grecja i Malta. Kraje, które wprowadziły częściowe ograniczenia wykorzystywania zwierząt: Australia, Dania, Finlandia, Indie, Kanada, Meksyk, Nowa Zelandia, Stany Zjednoczone, Szwajcaria i Tajwan [1]. W Polsce Prezydent Andrzej Duda we wrześniu 2021 r. podpisał ustawę o gatunkach obcych, która zakazuje cyrkom posiadania zwierząt niebezpiecznych.

Ale obecnie w dobie rozwijającej się aktywności internetowej, do której niewątpliwie przyczyniła się także pandemia, zamiast klatek w cyrkowych namiotach mamy stop-klatki w cyrkach internetowych. Nagrywane są filmiki „z udziałem”, a faktycznie z wykorzystywaniem zwierząt, a następnie udostępniane w sieci.

Z tego co zdarza mi się widzieć w Internecie to filmiki z „używaniem” i wykorzystywaniem domowych zwierząt ku uciesze gawiedzi dzielę na trzy grupy, w których wyodrębniam  „używanie” zwierząt na continuum od okrucieństwa wprost, przez niby-zabawę, do niby-troski. Choć wszystkie te grupy mają znamiona wykorzystywania zwierząt, to sposób mniej lub bardzie zawoalowany.

Filmowane okrucieństwo wprost

To m.in. nagrania karmienia psów papryką chili, która albo dodaje się do psiej karmy albo wkłada bezpośrednio do psiego pyska, który następnie zaciska się rękoma, by pies nie mógł wypluć. Karmiący w ten sposób psy i nagrywający film, głośno się przy tym śmiejąc jak przy  najlepszej zabawie. Nie trzeba być specjalistą, żeby mieć wątpliwości co do rozwoju uczuć wyższych sprawców i amatorów tego okrucieństwa. W Chinach popularne są „Festiwale żywności”, polegające na zabijaniu w okrutny sposób tysięcy psów i kotów. Zwierzęta stłoczone są w klatkach pod napięciem prądu, kąpane są we wrzątku lub mają żywcem ściągana skórę. Takie festiwale o nazwie „Dog Meat Festival” odbywają się corocznie od 2010 roku w Yulin. W trakcie tej „imprezy” w przeraźliwym cierpieniu giną dziesiątki tysięcy  zwierząt. Szerzej ten temat prezentuje artykuł cytowany w postscriptum. To okrucieństwo jest też filmowane i udostępniane w sieci.

Okrucieństwo pod woalką niby-zabawy

To jest taki rodzaj „rozrywki”, który pozornie wydaje się „niewinny” i po części odwołuje się do personifikacji zwierząt. Mam tu na myśli takie zachowania wobec zwierząt jak: farbowanie im sierści, strzyżenie sierści w sposób nienaturalny dla gatunku czy rasy, malowanie paznokci. Widziałam w realnych sytuacjach psy z farbowaną sierścią czy balejażem. Kynologia zrezygnowała z modelowania ras, za to przejęli to modelowanie niektórzy właściciele psów. Określenie „właściciele” wydaje się tu zasadne, bo mimo dbania o zdrowie psa, trudno mówić o „opiekuńczości”, kiedy stosuje się środki chemiczne niewskazane lub szkodliwe dla zwierzęcia, z powodu fanaberii „upiększania”, a faktycznie to udziwniania wyglądu psa. Zachowaniami niby dla zabawy jest także ubieranie psów czy kotów w „w modne” ubranka, żeby było „ładnie” czy zabawnie, zakładanie psom czy kotom okularów, czapek itp. Pomijam tu zasadność stosowania psiego nakrycia ciała z powodów zdrowotnych. „Cieszyć” nas mają także filmiki, w których mały piesek, kotek, królik czy inne udomowione zwierzę np. siedzi w umywalce a jego ciało leje się woda z kranu. W tych przypadkach czasami trudno odróżnić, czy zwierzę faktycznie to lubi, czy też jest na tyle „znieczulone”, że jest mu wszystko jeno i trudno mu się ruszyć. Znawcy kotów twierdzą, że wiele kotów lubi leżeć w umywalce, lubi też pić wodę prosto z kranu, ale raczej nie lubi, gdy lejąca się woda spływa po ich ciele. Na innych nagraniach widać małego psa lub kota leżącego przy przedniej szybie w samochodzie, zwierzę leży bez ruchu, ale nie śpi, czasami tylko kiwa głową. Przypomina to znane sprzed lat samochodowe maskotki piesków z kiwającymi się w czasie jazdy głowami. Wzbudzać emocje współczucia lub radości (swoją drogą dość nienaturalny zestaw uczuć) u odbiorców mają także emitowane dość często filmiki z dwoma obejmującym się psami. Nie trzeba być zoopsychologiem czy behawiorystą, żeby dostrzec nienaturalność takich sytuacji oraz strach w oczach zwierząt. Co ciekawe, nigdy nie jest pokazane, jak dochodzi do tej sceny i pokazane być nie może, gdy nie są to spontaniczne zachowania zwierząt, tylko wyuczone czy „wytresowane” pozycje dla celów „filmowych”. A co do możliwości nagrywania spontanicznych zachowań zwierząt, to warto zauważyć, że szczególnie u psów spontaniczność bywa powtarzalna. Psy bowiem zwykle w podobny sposób się cieszą, witają czy złoszczą, w podobny sposób okazują też strach czy smutek. Przerażające są też sceny z psami, które „okazują” skruchę po jakichś rzekomo dokonanych przez siebie zniszczeniach (np. butów czy mebli). Tu widać, że pies się autentyczne boi, a nawet jest przerażony, co jakoby ma wzbudzać w nas współczucie. I wzbudza współczucie dla zwierzęcia, że znalazło się w tak złych ludzkich rękach. Bo jeśli znamy z życia sytuacje, w których faktycznie pies będąc sam w domu z różnych emocjonalnych powodów coś zniszczył, to po powrocie do domu zajmujemy się sprzątaniem, niektórzy faktycznie te zniszczenia fotografują, niestety są też tacy, którzy psa za to karcą, co nie powinno mieć miejsca, bo zniszczenie czegokolwiek nie było psią intencją, co najwyżej odreagowanie stresu lub zabawą. Ale trudno sobie wyobrazić, że wyjmujemy wówczas telefon, zapędzamy psa w róg pokoju  i tak go słownie karcimy, a może przed nagraniem też fizycznie, że pies trzęsie się ze strachu, a my to nagrywamy i puszczamy w sieci. Tego typu nagrania wydają się być uprzednio ćwiczone i zaaranżowane. Inny rodzaj filmików, takich mniej statycznych, a bardziej dynamicznych, to sceny, w których np. pies nieustannie wskakuje do basenu pełnego wody i usiłuje z niego wyjść. Tego typu filmik był popularny swego czasu w sieci (obecnie niedostępny), kiedy to pies biegł w stronę basenu jakoby na pomoc innemu psu, następnie znajdował się w basenie, a później nie mógł z niego wyjść. Filmik od początku budził moje wątpliwości, bo jakby prześledzić stop-klatkę, klatkę po klatce, to nagranie było wielokrotnie cięte i ponownie montowane, trudno więc zakładać, że było autentyczne i że pies nie był wielokrotnie do wody wrzucany.

To tylko niektóre przykłady nagranych scen w formie krótkich filmików, w których zwierzęta są nienaturalnie dla swojego gatunku traktowane, znajdują się w nienaturalnych dla siebie sytuacjach lub zachowują się w sposób nienaturalny. Zapewne może się zdarzyć, że pies czy kot lub inne udomowione zwierzę zachowuje się w nietypowy sposób albo lubi nietypowe dla gatunku sytuacje i nie wszystkie opisane wyżej nagrania muszą być związane z „używaniem” i wykorzystywaniem zwierząt ku uciesze ludzi. Ale chcę zasygnalizować, że wykorzystywanie zwierząt zdarza się w sieci i warto mieć na to na uwadze.

Tak więc wszystkie sceny, w których oglądamy zwierzęta „ustawione” w różnych pozach, albo nie widzimy, jak do nich doszło, mogą, a nawet powinny budzić naszą czujność, czy nie oglądamy zwierząt w wirtualnym cyrku.

Okrucieństwo pod maską niby-troski

Są to filmowane sytuacje, w których najczęściej zwierzęta się topią w rzece, stawie czy innym zbiorniku wody. Czasami zwierzę (zwykle jest to pies) albo próbuje wydostać się z wody, albo jest porwane przez nurt rzeki czy strumienia, a człowiek ten zwierzęcy dramat nagrywa. I nawet jeśli podana jest informacja, że pies został uratowany to czas jego traumy, wysiłku i walki o życie był bezlitośnie wydłużony przez filmującego. Oglądając takie filmiki nigdy też nie mamy pewności, czy zwierzę samo przypadkowo wpadło do wody, a filmujący sytuacje zaaranżował dla celów „filmowych”. Czasami nagrana jest sytuacja, gdy człowiek faktycznie ratuje topiące się zwierzę, a inny to filmuje, tylko nasuwa się pytanie, czy gdyby ten drugi zamiast filmowania pomagał ratującemu, to czy zwierzę nie byłoby szybciej wyciągnięte z wody? Są też nagrania, gdy np. samochód podjeżdża do leżącego na ulicy czy poboczu psa lub kota, wówczas kierowca zatrzymuje pojazd, podchodzi do zwierzęcia i udziela pomocy. Sytuacja wygląda bardzo naturalnie i poruszająco, tylko znowu pytanie o naturalność takich sytuacji, czy przy włączonej kamerce w samochodzie cała sytuacja jest z tej kamerki nagrywana? Albo zdjęcia, gdy pies stojąc na tylnych łapach przy samochodzie przednie łapki opiera o szybę i patrzy błagalnym wzrokiem. To oczywiście może się zdarzyć, tylko czy w takich sytuacjach pierwsze, co robimy, to wyjmujemy telefon i robimy zdjęcia lub nakręcamy filmik, czy raczej spontanicznie otwieramy drzwi i sprawdzamy, co się dzieje? Opisując te sytuacje nie neguję, że mogą naprawdę się zdarzać, ale do większości mam zastrzeżenia, czy wydarzyły się w naturalny sposób, czy też człowiek im „pomógł”, by zrobić zdjęcie lub nakręcić filmik.

Podsumowując

Nie można nie zauważać i nie doceniać, że w miarę upływu czasu humanizuje się stosunek ludzi do zwierząt. Bo jeszcze kilkadziesiąt, a nawet kilkanaście lat temu za naturalne uważano występy dzikich i domowych zwierząt w cyrkach, trzymanie psów na krótkich łańcuchach przy budach, powszechne było topienie szczeniąt i kociąt, nie budziły sprzeciwu fatalne warunki hodowli oraz sposób pozbawiana życia zwierząt futerkowych i hodowlanych itp. Także narracyjnie zachodzą pozytywne zmiany, bo w wielu lecznicach weterynaryjnych określenie „właściciel” jest zastąpione słowem „opiekun”.

Nadal bardzo wiele zostało do zrobienia w sprawie dbania o naszych barci mniejszych, tych udomowionych, hodowlanych i dzikich.

Nie poruszam tu wielu tematów dotyczących traktowania zwierząt, chcę jedynie zwrócić uwagę na udostępniane w sieci zdjęcia i filmiki z udziałem zwierząt, a szczególnie na te dziwne, nietypowe, wyjątkowo poruszające czy zabawne. Bo warto się zastanowić, czy są to lub mogą być sytuacje naturalne, czy mogło do nich dojść w naturalny sposób, czy też zostały zaaranżowane z „użyciem” i wykorzystaniem zwierzęcia w celach rozrywkowych,  wzbudzania w nas określonych emocji (radości, smutku, współczucia, przerażenia, zdziwienia), pozyskania oglądalności, a może także zysku. Myślę, że trzeba też na tego typu nagrania zwracać uwagę nie tylko sobie nawzajem, ale także młodzieży i dzieciom, aby w ten sposób uczyć się odróżniać prawdę od fałszu, tym bardziej gdy fałsz może być okupiony cierpieniem zwierząt.

Postscriptum

I na koniec dwa bolesne tematy, które wykraczają poza omawiane wyżej zagadnienia, choć do nich nawiązują.
Pierwszy temat dotyczy zwierząt, których życie zostało poświęcone „ku chwale” kultury i sztuki, czyli dla efektów filmowych. Drugi wątek związany jest z konsumpcją w sensie dosłownym, czyli traktowaniem psów i kotów jako ludzki pokarm, ale żeby tego było mało, to śmierć zwierząt musi być wyjątkowo okrutna, by ich mięso lepiej smakowało, a bywa to emitowane w sieci. W obu tematach przytaczam pełne cytaty z artykułów, żeby nie upraszczać, nie łagodzić, ale też nie skracać.

Dziewięć filmów, których twórcy dopuścili się okrucieństwa wobec zwierząt [2]

W napisach końcowych filmów, w których brały udział zwierzęta, często można przeczytać informację, że żadne zwierzę w trakcie realizacji filmu nie ucierpiało. W przypadku poniższych tytułów komunikat taki raczej nie miał prawa się pojawić. Jest to bowiem lista wybranych filmów, podczas kręcenia których zwierzęta nie tylko ulegały śmiertelnym wypadkom, ale też padały ofiarami okrutnych wizji artystycznych, jakie rodziły się w głowach reżyserów.

Jesse James (1939)

Mimo iż śmierć zwierząt na hollywoodzkich planach filmowych zdarzała się już wcześniej, to jednak dopiero ukazanie się westernu p.t. Jessie James w 1939 r. wywołało prawdziwą burzę. Obraz ten był dużym sukcesem kasowym, ale cieniem na jego popularności położyła się pewna scena rozgrywająca się pod koniec filmu. Chodzi o fragment, w którym dwóch głównych bohaterów po nieudanej próbie napadu na bank ucieka na koniach przed pościgiem. W pewnym momencie docierają na skraj około 20-metrowego urwiska, skąd nie ma już odwrotu: muszą skoczyć na koniach do znajdującego się w dole jeziora.

Twórcy filmu zdecydowali, że do odegrania sceny wystarczy jeden koń i jeden kaskader, ponieważ za pomocą ujęcia z dwóch kamer można było stworzyć iluzję, że skacze dwóch bohaterów. Kaskader z koniem ustawili się więc na specjalnej pochylni umieszczonej na krawędzi urwiska, a następnie zostali z niej zsunięci. Scena spadania została sprawnie sfilmowana, człowiek i zwierzę przeżyli zderzenie z wodą i wszystko zakończyłoby się szczęśliwie gdyby nie to, że zestresowanego konia ogarnęła panika i zaczął w wodzie dziko wierzgać. Zanim ekipa ratunkowa zdążyła do niego dopłynąć – utopił się.

Po premierze na twórców spłynęła ogromna fala krytyki, a jej skutki możemy odczuwać do dzisiaj. Otóż amerykańskie stowarzyszenie filmowców (MPAA) zgodziło się wtedy, aby traktowanie zwierząt na planach filmowych było kontrolowane przez organizację American Humane Association i to ona od tamtego czasu decyduje o tym, któremu filmowi przyznać swój słynny certyfikat o treści: „no animals were harmed in the making of this film”.

Reguły gry (1939)

Reguły gry w reżyserii Jeana Renoira to film, który w powszechnej opinii krytyków należy do ścisłego kanonu filmowej klasyki, regularnie zajmując wysokie lokaty w plebiscytach na najlepszy film w historii kina. Ukazuje on zbiorowy portret francuskiej burżuazji w przededniu wybuchu II wojny światowej, a jednym z jego najbardziej znanych fragmentów jest efektownie jak na tamte czasy sfilmowana scena hucznego polowania na króliki i dzikie ptactwo. Zwierzęta biorące udział w tej sekwencji zostały pozabijane naprawdę, dlatego widz ogląda w istocie autentyczną rzeź.

Andriej Rublov (1971)

Epickie arcydzieło Andrieja Tarkowskiego p.t. Andriej Rublow jest biografią XV-wiecznego malarza ikon. W punkcie kulminacyjnym filmu dochodzi do brutalnego najazdu Tatarów na jedno z rosyjskich miast, czego Rublow jest świadkiem. W wyniku wielkiego okrucieństwa, jakie wtedy zobaczył na własne oczy, Rublow postanawia zerwać z malowaniem ikon i składa śluby milczenia. Aby lepiej uzasadnić decyzję głównego bohatera, Tarkowski musiał pokazać ludzkie bestialstwo w sposób bardzo obrazowy. Wyróżnia się tutaj m.in. scena, w której koń spada ze schodów, a następnie zostaje dźgnięty włócznią przez jednego z żołnierzy. Do zrealizowania tej sceny Tarkowski wypożyczył konia z rzeźni. Przed rozpoczęciem ujęcia postrzelił go w szyję, a potem zepchnął ranne zwierzę ze schodów. Kamera zarejestrowała, jak koń stacza się, a po upadku na ziemię próbuje jeszcze wstać, chwilę chwieje się na nogach, po czym znowu upada. Wtedy podchodzi do niego jeden z żołnierzy i zadaje mu cios włócznią. Po sfilmowaniu tej sceny koń został zabity strzałem w głowę i odesłany z powrotem do rzeźni.

Pink Flamingos (1972)

Wyreżyserowany przez Johna Watersa film Pink Flamingos to bez wątpienia jedno z najbardziej kontrowersyjnych dzieł w historii kina. Na swoją niechlubną sławę – ale też i na kult, jakim otaczają go całkiem liczni fani – zasłużył sobie niespotykanym wręcz stężeniem najrozmaitszych perwersji i dewiacji.

W skrócie fabuła filmu sprowadza się do tego, że dwie rodziny rywalizują między sobą o tytuł „najobrzydliwszych ludzi w Stanach Zjednoczonych”. Spośród wielu scen ukazujących różne szokujące obrzydliwości (m.in. jedzenie prawdziwych psich odchodów) jedna zakończyła się śmiercią kury. Chodzi konkretnie o fragment, w którym dwoje bohaterów uprawia ze sobą dziki seks, ściskając pomiędzy swoimi ciałami żywą kurę, w efekcie czego ptak został dosłownie zmiażdżony.

Pat Garrett i Billy Kid (1973)

Reżyser Sam Peckinpah często zdradzał przejawy fascynacji ludzkim okrucieństwem, ukazując je w wielu swoich dziełach. Już w filmie The Wild Bunch (1969) znalazła się na przykład scena, w której grupka dzieci ku swojej uciesze wrzuca żywego skorpiona do mrowiska, a następnie je podpala. W filmie Pat Garrett i Billy Kid reżyser posunął się jeszcze dalej. W jednej z początkowych scen widzimy, jak Billy Kid wraz ze swoim gangiem urządza sobie trening strzelecki polegający na strzelaniu do żywych kur, które są po szyję zakopane w ziemi. W kilku ujęciach można przy tym zobaczyć, jak po oberwaniu kulą głowy ptaków eksplodują. Reżyser miał jeszcze jeden okrutny pomysł. Był on mianowicie mocno zdeterminowany, aby efekt przewracającego się konia, który został zastrzelony w galopie, uzyskać poprzez faktyczne zastrzelenie biegnącego konia. Ostatecznie od tego zamiaru odwiedli go jednak współpracownicy z planu filmowego.

Cannibal Holocaust (1980)

Cannibal Holocaust w reżyserii Ruggero Deodato to film do tego stopnia szokujący, że w wielu krajach jest on do dzisiaj oficjalnie zakazany. Jego fabuła opowiada o próbie odszukania ekipy filmowców, którzy zaginęli w amazońskiej dżungli, dokąd wybrali się, aby nakręcić dokument o miejscowych plemionach kanibali. Udaje się jedynie odnaleźć pozostawione przez nich taśmy filmowe, który ostatecznie ujawniają przerażającą prawdę o ich losie. Film jest ekstremalnie brutalny i sadystyczny, a przemoc ukazano w nim tak realistycznie, że reżysera oskarżono wręcz o morderstwo. Ruggero Deodato musiał z tego powodu publicznie pokazać się z czworgiem aktorów, aby udowodnić że ich śmierć na ekranie była tylko udawana. Niestety, podobnych środków nie zastosowano wobec siedmiu zwierząt, które przed kamerą zostały zamordowane naprawdę. Dotyczy to m.in. zaszlachtowanego żółwia, zastrzelonej świni czy oskalpowanej małpy. Wywołało to oczywiście wielkie oburzenie, a jedynym usprawiedliwieniem, jakie twórcy znaleźli na swoją obronę, było to, że zwierzęta nie zginęły zupełnie na marne, ponieważ zostały później zjedzone przez tubylców zatrudnionych na planie.

Oldboy (2003)

Po 15 latach spędzonych w całkowitym odosobnieniu główny bohater filmu Oldboy odczuwa silną potrzebę zjedzenia czegoś żywego. Udaje się więc do sushi baru, gdzie zamawia żywą ośmiornicę. Kiedy kelnerka przynosi mu ją na talerzu, mężczyzna wkłada ją do buzi i zaczyna łapczywie pochłaniać, nie zważając na to, że macki walczącego o życie zwierzęcia oplatają mu się wokół rąk i wiją po twarzy.

Scena ta została nakręcona bez żadnych efektów komputerowych, a do jej realizacji wykorzystano cztery ośmiornice. Za każdą z nich aktor grający główną rolę i będący gorliwym buddystą odmówił modlitwę. W tym miejscu warto podkreślić jedną rzecz. Otóż ośmiornice to nie są pierwsze lepsze stworzenia morskie. Obdarzone są one wysoką inteligencją i posiadają rozbudowany układ nerwowy. Cechy te sprawiają, że np. w Wielkiej Brytanii są jedynym przedstawicielem grupy bezkręgowców, który podlega pełnej ochronie prawnej odnośnie okrucieństwa wobec zwierząt.

Manderlay (2005)

W filmie Manderlay – drugiej części nieukończonego tryptyku o Ameryce – reżyser Lars von Trier chciał umieścić scenę zarżnięcia osła, co miało mieć swoje uzasadnienie w akcji filmu. Znaleziono więc starego i schorowanego osła, którego przed kamerą zabito. Wywołało to jednak duże oburzenie wśród części ekipy filmowej (aktor John C. Railey właśnie z tego powodu zrezygnował z dalszego brania udziału w tym projekcie) i ostatecznie reżyser postanowił nie włączać tej sceny do filmu. Von Trier stwierdził później, że nie chciał, aby ewentualna wrzawa wokół problemu zabitego osła przyćmiła polityczną i społeczną wymowę jego dzieła.

Popioły (1965)

Niniejsza lista filmów zaczyna się zrzuceniem konia ze skały i tak też się kończy – tym razem w polskim filmie. W jednej ze scen „Popiołów” Andrzeja Wajdy żołnierz spycha żywego konia w przepaść. Pomysłodawcą takiego rozwiązania realizacyjnego był ponoć Andrzej Żuławski, który na planie pełnił wówczas funkcję asystenta reżysera” [2].

„Okrutny festiwal w Chinach. Zabijają tysiące kotów i psów” [3]

Małe, mocno przepełnione i pod napięciem, klatki. Kąpiele psów we wrzątku, ściąganie skóry z żywej, przytomnej istoty, to nic innego jak oblicza bestialstwa serwowanego przez człowieka, w imię okrutnej tradycji. Tak kończy tysiące psów i kotów ubijanych na festiwalu „Dog Meat Festival” w Yulin. W trakcie odbywającej się od 2010 roku dorocznej imprezy ginie ich ok. 10 000. Niestety rząd i lokalne władze zdają się nie dostrzegać problemu, nawet pomimo petycji powstałej on-line podpisanej przez pół miliona ludzi. Sprawę nieustannie porusza się na arenie międzynarodowej ze względu na okrucieństwo wobec zwierząt.

To obraz świętowania przesilenia letniego wypadającego 21 czerwca oraz trwających trzydniowych targów, których historia sięga XIV wieku, odbywających się w Chinach. Tym samym dla wielu czworonogów była to ostatnia niedziela. Wystraszone psiaki sprzedawano, co więcej, serwowano okraszane liczi. Licznie zebrani aktywiści blokowali ulice, wykupowali zwierzęta z rzeźni, ratując je od pewnej śmierci. Ricky Gervais, brytyjski reżyser i aktor komediowy, stworzył hasztag „StopYuLin2015” i na Twitterze publikował wiele postów potępiających imprezę.

Z kolei 65-letnia Yang Xiaoyun, już po raz kolejny przemierzyła ponad 2 tys. kilometrów z miasta Tiencin, aby uratować psy przed wrzącym kotłem. Jednocześnie liczy, iż znajdzie im nowe domy. Aby wykupić 100 bezpańskich psów, wydała całe swoje oszczędności, dokładnie 4 200 złotych.

To straszne, ale tu jedzenie psiego mięsa jest zupełnie legalne. Oficjalne zwierzęta powinny pochodzić z hodowli i posiadać odpowiednie certyfikaty. Jednak na festiwalu giną najczęściej psiaki bezdomne lub skradzione właścicielom, co więcej, niektóre z nich znajdując się w klatkach, nadal posiadają obroże.

W Chinach, psie mięso postrzegane jest jako smakołyk. Spożywa się je głównie w zimie. Znawcy powiadają, że ma ono charakterystyczny smak podobny do koziny, i tradycyjnie wierzy się, że rozgrzewa w zimie. Z kolei suszone psie penisy uważane są za afrodyzjak, dostępny są na rynku w tysiącach sztuk. Inaczej jest w Korei Południowej, gdzie psie mięso jedzone jest głównie latem, w celu schłodzenia organizmu. Ot, takie dwie sprzeczne tradycje na jednym kontynencie.

Zgodnie z tradycją, pies jest bity na śmierć, w celu uczynienia mięsa bardziej delikatnym. Ponoć, im więcej adrenaliny krąży po ciele, tym lepszy smak mięsa. Tym samym powszechny jest tam widok psów umierających powoli, na oczach innych czworonogów. Choć wcześniej pies zostaje ogłuszony, jednak nie na tyle, by stracił przytomność. Budzi się całkowicie zdezorientowany i próbuje wstać, ślizgając się na krwi, jaką spływa rzeźnia, gdzie stoją inne przerażone psy. Dostaje kolejny cios w nos, siada i zaczyna skomleć żałośnie, zastanawiając się, co się dzieje. Z nosa i pyska płynie mu krew i śluz. Powiedziano nam, że chodzi o to, aby w chwili śmierci, serce psa biło bardzo szybko, aby szybko się wykrwawił. To potworne.

Niestety, psie mięso dostępne jest w wielu chińskich supermarketach, zapakowane próżniowo oraz na stoisku ze świeżym mięsem. Niektóre sklepy mają „psi” dział, gdzie wiszą całe zwierzęta, można poprosić o konkretny kawałek, a pracownik go odcina. Widzieliśmy również wiele różnych ziół i przypraw do przygotowania „dog hot pot” – gulaszu z psa. W niemal każdej chińskiej księgarni, w dziale „hodowla”, dostępne są pozycje o tym, jak „hodować psy”. Poza tym, w Chinach nie istnieją absolutnie żadne prawa zwierząt, zatem najbardziej osobliwe i drastyczne traktowanie zwierząt jest dozwolone

— te i inne informacje znajdziemy m.in. na stronie Animals Freedom.

W epoce Mao, Komunistyczna Partia potępiła zwierzęta jako produkt uboczny burżuazyjnej dekadencji, a psi rynek jest częścią targów odbywających się już przed wiekami. To tradycja biesiadowania pochodząca z XIV wieku. Wówczas to nakazano ubić wszystkie psy w Jinhua, ponieważ ich szczekanie ostrzegło rebeliantów przez zbliżającą się armią.

Choć dziś oficjalnie podaje się, iż zaledwie w roku 2014 podczas obchodów zginęło 10 tys. psów i 4 tys. kotów, to rzeczywistość wygląda znacznie gorzej. Aby zapobiegać i zakazać, a przede wszystkim uzmysłowić ludziom absurd tego rytuału Animals Asia postawiło na nowatorskie rozwiązanie. Ocaliło psa przeznaczonego na mięso i wyprodukowało z nim film obrazujący okrucieństwo festiwalu i prawdziwe oblicze czworonoga, jako przyjaciela człowieka, w filmie „Dr Eddie – Przyjaciel… czy pokarm?”.

Kilka lat temu uratowano małego pieska czekającego na ubój. Nadano mu imię Eddie, co stanowiło skrót od angielskiego słowa ‘edible’ – jadalny. Psiak trafił do Hongkongu, zyskał miano psiego doktora a na podstawie jego historii stworzono 16-minutowy film „Dr Eddie – Przyjaciel… czy pokarm?”. Za pomocą tego obrazu twórcy wraz z Eddiem relacjonują podróż zwierzaka od psa przeznaczonego na mięso do psiego terapeuty, wspominając straszliwy rynek, z którego został zabrany. Film niesie przesłanie: „Chcemy ci pomóc, czy ty pomożesz nam?” Zmusza też widza do zmiany w postrzeganiu psów i kotów

— informują na swojej stronie działacze z Animal Freedom.

Niestety, jak widać, wśród społeczności lokalnej postrzegany jest on inaczej. Jeden z blogowiczów, Gong Wangping, napisał:

Osobiście uważam, że psie mięso jest jak alkohol. To elementy naszej kultury starożytnych Chin.

Tegoroczny festiwal obserwowało wielu działaczy na rzecz zwierząt, min dyrektor projektu Duo Duo, Andrea Gung Welfare i kamerzysta Eric Peltiera. Opowiadali mediom, iż spędzili całą noc, czekając, by udokumentować okrucieństwo wobec zwierząt, jednak wściekli mieszkańcy wypędzili ich, wymachując kijami, na których widniały nabite wnętrzności zwierząt.

Mimo XXI wieku w Chinach nadal pozwala się na hodowle oraz ubój psów i kotów. Ich mięso nie jest tu zakazane, choć regulatory bezpieczeństwa żywności coraz częściej mówią o zagrożeniach dla zdrowia. Co więcej, wiele z tych zwierząt jest zwyczajnie podkradanych innym ludziom z domowych posesji. A łapanie kaczek z okazji obchodów Smoczych Łodzi to kolejna dziwna inicjatywna fetowania w Chinach” [3].

Małgorzata Talarczyk

Źródła:

  1. https://www.otwarteklatki.pl/blog/cyrk-bez-zwierzat-zakaz-na-swiecie-i-w-europie
  2. http://dziwowisko.pl/cierpienie-zwierzat-w-filmach/
  3. https://wpolityce.pl/lifestyle/256886-okrutny-festiwal-w-chinach-zabijaja-tysiace-kotow-i-psow-uwaga-drastyczne

www.system-terapia.pl

Polecamy:

20220904_162302 (2)