Aktualności

całosć

Przejmująca, szczera biografia, rozliczenie się z dotychczasowym życiem, wyborami, ale też trudne relacje rodzinne czy przyjacielskie i niełatwa, wyboista droga do Boga… To wszystko znalazło się w poruszającej i napisanej piękną, staranną polszczyzną książce Anny Neumann.

W sumie trudno się tej poprawnej polszczyźnie dziwić, autorka jest absolwentką dwóch filologii, w tym polskiej, ukończonej na szacownym poznańskim Uniwersytecie im. A. Mickiewicza, gdzie zajęcia z pisarką prowadzili tacy wybitni uczeni jak prof. Edward Balcerzan czy prof. Zofia Trojanowiczowa.

Lata studiów autorka wspomina z sentymentem, doceniając wkład w rozwój intelektualny tak wybitnych osobistości świata nauki. Na kartach książki znalazło się też sporo ciepłych słów o zawartych w młodości przyjaźniach, lecz nie wszystkie przetrwały próbę czasu, jak to w życiu bywa. Nieco gorzej we wspomnieniach przewija się okres szkolny, zwłaszcza licealny, który stanowił naprawdę czas trudnej próby. Ocenianie nie tylko przez pryzmat intelektu, lecz wyglądu, ubioru, zamożności, tak powszechne wśród dorastającej młodzieży spowodowały, że okres dojrzewania ukazany jest w biografii jako droga przez mękę, a sama młodość – jako mocno przereklamowana i coś, przez co po prostu trzeba przebrnąć… Autorka zdecydowanie bardziej cieszy się swoją dojrzałością i pełnią lat, które osiągnęła, stając się świadomą swoich wartości kobietą, żoną i matką, ale też i nauczycielką, pracownikiem tak krytykowanej oświaty. Autorka w dosyć cierpkich słowach pisze o środowisku nauczycielskim, choć na kartach jej książki pojawiają się też sylwetki dobrych, cenionych pedagogów. Przeważają jednak tacy, którzy zapisali się w jej pamięci z czasów szkolnych jako prześladowcy, prześmiewcy, w dodatku prezentujący kompetencje zawodowe niezbyt wysokich lotów, a z czasów własnej pracy w edukacji jako ludzie bez pasji, wykonujący ten zawód bardziej z konieczności i braku możliwości niż autentycznego wyboru. A sama oświata jawi się jako obszar zapomniany, biedny, zapuszczony, taki bardziej dla nieudaczników niż wizjonerskich pasjonatów.

Najpiękniejsze i najbardziej wzruszające fragmenty książki dotyczą rodziny. Życie krewnych ujęte jest w formę krótkich, celnych obrazków malowanych słowem. Wspomnienie ciotki Anny, która wymusiła materiał na sukienkę ślubną od uciekającej młodej Niemki tuż po wojnie, co zemściło się klątwą spełnioną… Niesprawiedliwość losu cichej, pracowitej niepełnosprawnej cioci Broni, która tak jak niepozornie żyła, cichutko i nie zawracając nikomu głowy – umarła… Autorka pięknie pisze o swojej mamie, o jej poświęceniu, pracowitości, skromności, a nosząc teraz szary sweter w jej stylu, myśli o tym, że kiedyś się spotkają, że mama na nią czeka i cały czas ją kocha, TAM, podobnie jak to było TU w czasie, gdy żyła i każdym dniem udowadniała, że potrafi dzielnie nieść swój krzyż… O siostrze, o ich związku dusz, o tym, że to cudownie móc zadzwonić do kogoś, nie mając kompletnie nic nowego do powiedzenia. No i o trudnych relacjach z ojcem i bratem, którzy nie potrafili oprzeć się sile nałogu, siejąc spustoszenie w swojej rodzinie, której mała Anna była częścią. Syndrom DDA /Dzieci Dorosłych Alkoholików/ odcisnął się piętnem na całym życiu autorki i ten wątek przewija się też przez całą książkę. Ta część biografii odnosząca się do okresu dzieciństwa rozgrywa się na siermiężnej, ubogiej polskiej wsi przełomu lat 60. i 70., co też stanowi jeden z ciekawszych wątków, podjętych w książce. Opisy trudu codziennej higieny w wiejskim gospodarstwie bez łazienki dziś mogą wydać się czymś jakże odległym, ale ówcześnie były udziałem sporej części społeczeństwa wiejskiego.

Relacje damsko-męskie nie należą do łatwych i poddawane były też analizom przez uczonych, badaczy wszelkich specjalności, opisywane przez literatów i poetów. Stąd też motyw miłości, tych pierwszych, krótkich i jakże silnych, namiętnych, które przekształciły się z biegiem czasu w piękno dojrzałego uczucia do mężczyzny życia. Ale małżeństwo wymaga stałej pielęgnacji, jak bezcenny ogród, który chronić należy przez burzami i gwałtownymi zmianami pogody. A owocem miłości bohaterki jest syn, ukochany, wypieszczony, z którego Anna jest teraz dumna, bo ukształtowała go wedle tego, co dyktowało jej nie tylko matczyne serce, ale i rozum.

Gdyby autorka mogła zadać jedno pytanie Bogu, to na pewno spytałaby o sens niezasłużonego cierpienia najbardziej niewinnych istot tego świata, tak bezbronnych jak opisywana pięknymi słowy niesprawna od urodzenia ciocia Bronia, ale także dzieci czy zwierzęta. Dlaczego ludzie czynią innym zło, dlaczego skazują na cierpienie? I dlaczego Bóg na to pozwala?… Pytanie stare jak świat i permanentnie bez odpowiedzi. Ważne jednak, by dokonywać wyborów, które nie ranią innych. A jeśli można, to starać się pomagać. Autorka opisuje trud pomocy zwierzętom, bo ci którzy maltretują czy zaniedbują swoje zwierzęta, mają się świetnie, ale ci, którzy z tym walczą, pokonują nie tylko system, przeszkody natury prawnej czy kulturowej, ale i własne demony. A one zajmują sporo miejsca w biografii Anny Neumann, która tą książką uświadamia, że pomaganie zwierzętom okupione jest często własnymi traumami i indywidualnym cierpieniem. Wyjście z tej matni okazało się możliwe tylko dzięki wierze, dzięki powrotowi do Boga, który przecież cały czas czekał. Nie każdemu jest dana łaska wiary, ale Anna, bohaterka pierwszoosobowa doznała tej łaski i wiara po prostu któregoś dnia spłynęła na nią jako prawdziwy dar Boży. Wymodlona, wyczekana, jest. I ta część książki to szczere wyznanie i wspomnienie dochodzenia do niemal boskiego olśnienia, które teraz już jako codzienna modlitwa i praca nad sobą pozostaje wiernym towarzyszem życia bohaterki i narratorki.

Interesujące są wątki niemieckie, gdyż to tam autorka spędziła sporo czasu, a druga z ukończonych filologii – to germanistyka. Na czym polega fenomen tego narodu, że potrafi być tak świetnie zorganizowany, pracowity, efektywny, a jednocześnie tak niełatwo wśród nich żyć?

Ta bardzo kobieca książka nie pomija też aspektu fizyczności, tak ważnego dla każdej kobiety. Dbanie o siebie, które towarzyszyło Annie od najmłodszych lat, przyniosło efekty, choć początkowo nic nie zapowiadało, że z tego szarego grubaśnego kaczątka cokolwiek atrakcyjnego wyrośnie.

Poszukiwanie sensu życia i lepszej wersji samej siebie – w tych słowach najtrafniej można ująć biografię Anny, do której losów, wyborów, refleksji i zmagań z codziennością można zerknąć, czytając „Sto obrazków z życia”. Kobiety z tego pokolenia, ale przecież nie tylko, mogą tam odnaleźć własne losy, obraz także tych swoich mozolnych zmagań z rzeczywistością, przypomnieć sobie realia młodości, które tak szybko ulatują w niebyt. Życie w słowa uchwycone,  jakże trafnie, celnie, literacko, przepięknie i poruszająco. Czytanie tej książki to prawdziwa przyjemność, nie tylko dlatego, że na jej kartach można dostrzec cząstkę samej siebie.

P.M. Wiśniewska

Książka niebawem ukaże się nakładem naszego Wydawnictwa