Prezentujemy opowiadanie publicystyczne autorstwa etyka, estetyka, filozofa i muzykologa, prof. Krzysztofa Lipki.
– Wyobraź sobie, wczoraj był u mnie profesor z NASA, przedwczoraj zapowiedział się telefonicznie i natychmiast na drugi dzień się zjawił.
– Poczekaj, poczekaj, Stachu! Zacznij od początku, dobrze?
– To jest właśnie początek! – Usłyszałem w słuchawce zniecierpliwienie. – Zadzwonił, przedstawił się, zapytał, czy ja to ja i zapowiedział się z szybką wizytą. Panie, mówię, przecież ja jestem wirusologiem! Co ma do tego NASA? – Ma więcej wspólnego, odpowiada, niż wszyscy razem sądzimy! Właśnie o tym muszę z panem pogadać.
– Czy to science fiction? – przewałem.
– Też tak myślałem, ale jest wręcz przeciwnie.
– No to opowiadaj, nie będę się już wtrącać.
– No więc zjawił się ten gość, amerykański profesor jak z filmu, i od razu przystąpił do rzeczy.
– Najpierw opowiem ci moją część zagadnienia – powiada, od razu do mnie na ty – a potem przejdę do tego, co to ma wspólnego z wirusem.
I gada mniej więcej w ten sposób:
– Wiesz, że na świecie nie ma dwóch identycznych osobników, linie papilarne, układ tęczówki i tak dalej, nie ma dwóch identycznych liści na drzewach całego globu, ani dwóch identycznych mrówek. Sądzę, że z wirusami jest podobnie?
Nie czeka na odpowiedź, tylko zasuwa dalej.
– Nie ma w kosmosie dwóch identycznych ciał niebieskich, natura jest totalnie zindywidualizowana. Dlaczego? Bo każdy egzemplarz czegokolwiek jest eksperymentem. A więc każde ciało niebieskie to odrębne laboratorium kosmiczne, gdzie dokonują się doświadczenia. Dlatego gadanie na temat, czy jest gdzieś w kosmosie życie, człowiek, inteligencja to banialuki. Są tam rzeczy niewyobrażalne, w porównaniu z którymi życie i inteligencja to raczkowanie. Na każdym ciele niebieskim dzieje się co innego, a my nie wiemy nic na temat typu eksperymentów na Słońcu, na Księżycu czy na Marsie, a co dopiero w innych galaktykach. Obserwujemy, badamy, wysyłamy zwiad, ale do rzeczy najważniejszej, do typu eksperymentów, nie mamy żadnego dostępu. Na razie.
Zaczyna to być interesujące, więc się niecierpliwię.
– Ale co to ma wspólnego z wirusami i ze mną?
– Spokojnie, już jesteśmy tych związków blisko. Otóż Ziemia jest takim samym laboratorium, jak wszystkie inne gwiazdy czy planety. Wszystko, co się tu dzieje jest eksperymentem. Chwytasz? Człowiek jest eksperymentem. I wirus jest eksperymentem.
– Chwytam, ale co z tego? Co dalej?
– Dalej następuje pytanie, czy Ziemia to eksperyment udany!
Muszę przyznać, że tu mnie zatkało. Nie przyszło mi do głowy, że są przecież także i w tej skali nieudane eksperymenty… I że to może być oceniane poza nami?
– Ale kto to ocenia?
– To wszystko jedno. Najwyższa instancja. Centrala. To na pewno. Bez względu na to, czym ona jest, bo tego i tak nie zrozumiemy.
– No dobrze – wykrzykuję – a zatem na miarę naszego myślenia, czy Ziemia nie jest udanym eksperymentem?
– No właśnie, dobrze kombinujesz. Ziemia jest może i udanym eksperymentem, tylko że nieudanym eksperymentem, co nam się nie chce pomieścić w głowie, może być człowiek. A jednak! Ludzkość to nieudany eksperyment. Pojmujesz?
– No… ale jak to? Nie czuję się bynajmniej nieudany!
– Ja także nie całkiem. Ale my to nie ludzkość.
– Jesteśmy lepsi?
– Nie o to idzie. Naszym zadaniem jest pomyślenie tego, czego inni nie pomyślą. Pojmujesz?
– Po… pojmuję i co dalej? – zaczynam się denerwować.
– Co dalej? Dalej wirus.
– Jak to… wirus…?
– A no tak to! Tak samo, jak było ze zwierzętami kopalnymi! Eksperyment nieudany. Dinozaury won! I na arenę wkracza człowiek!
– I co z tego?
– Po prostu. Teraz tak samo! Człowiek won, a na arenę – wirus! Chyba że…
– Chyba że co?
– Chyba że wirus jest tylko narzędziem do sprzątania, a po porządkach na arenę wkroczy jeszcze inny gatunek. Od dawna mówi się o ekspansji świata owadów. Bracie, zrozum, człowiek się skompromitował brakiem zmysłu organizacyjnego! Brakiem cierpliwości, systematyczności, wyrozumiałości, lekceważeniem myślenia, brakiem tolerancji, wybujałą skłonnością do zabawy w miejsce pracy, zawiścią, kłótliwością, kłamstwem, ideologią, walkami, wybijaniem własnego gatunku… można by wymieniać w nieskończoność! Wszystkim tym, z powodu czego ludzki świat się rozsypuje. Ale glob można ratować. Innymi siłami. Zrozum, człowiek się skompromitował totalnie na niemal każdym froncie. Ludzkość to eksperyment nieudany. Po wieku XX, po nowych doświadczeniach obecnego stulecia powinniśmy to sobie powiedzieć prosto w oczy. Ludzkość to eks-pe-ry-ment nie-u-da-ny.
– I co dalej? Myślisz, że wirusy?
– O to właśnie chodzi. Na miejsce człowieka musi się pojawić inny gatunek, może niekoniecznie nowy. Ważne, by miał wypracowane te cechy, których człowiekowi zabrakło. Przede wszystkim jedność, karność, współdziałanie, organizacja. Z tego punktu widzenia owady są na pierwszym miejscu, ale gdy przyjrzysz się takim mrówkom czy termitom, to widzisz, że one nie ewoluują. A co zgubiło człowieka? To, że zamiast iść naprzód, zamiast wytworzyć mutacje, zaczął komplikować wszystko, co już stworzył, gmatwać gatunek od wewnątrz. Stworzył kulturę jako narzędzie i nie umiał go wykorzystać. Zatrzymał się w miejscu, przełożył posiadanie nad rozwój, stworzył coś w rodzaju bagna behawioralnego, zamiast dążyć zgodnie z Bergsonową elan vital.
– A gdzie tu moja działka?
– Twoja działka, to dać odpowiedź na liczne pytania. Jak się rozwijają wirusy jako gatunki? Do jakiego stopnia pomiędzy rodzajami wirusów panuje zgoda lub wrogość? Jak wygląda współpraca wewnątrz poszczególnych gatunków? Czy mutacje są kolejnym wyższym szczeblem? Musimy ustalić, czy wirusy to tylko specyficzne narzędzie przyrody (jak bakterie), które są potrzebne innym do realizacji zadań, czy też są podmiotami same w sobie, gatunkami, których walka o dostanie się w pole praktyki eksperymentalnej globu ma szanse zwycięstwa. Czy wirusy miały udział w wyginięciu gatunków przedpotopowych? A jeśli tak, to czy działały na rzecz własną czy na cudzą? Czy i jakie mają dane, by stworzyć społeczeństwo, by stworzyć wszystko, co zastąpi osiągnięcia człowieka i pójdzie dalej? Lub jeszcze inaczej, czy zlikwiduje zniszczenia, jakich na globie dokonał człowiek, a więc czy dopomoże w rozwoju globu? Co w ogóle może oznaczać rozwój w kontekście wirusów? Mówi się przecież w odniesieniu do nich o kul-tu-rach. Mówi się: kultury wirusów. Kultury! Czy należy ten termin rozumieć w kontekście innych znaczeń tego pojęcia? Czy to kultura mutacji doprowadzona do perfekcji? Widzisz, ile pytań?
– Ależ… jak tego wszystkiego dokonać? Przecież to gigantyczna praca dla całych zespołów uczonych.
– Jasne. Staniesz na ich czele, zorganizujesz plan całego programu.
– Ja? Dlaczego właśnie ja?
– Pewnie… jeśli nie ty, to kto inny. Mamy siedmiu kandydatów. Ale jesteś na pierwszym miejscu. Wiesz dlaczego? Bo jesteś nie tylko twórczy, pracowity i systematyczny. Masz pomysły, masz intuicję, jesteś inteligentny, pracowity i rzutki. Chcemy ciebie. Jeśli odmówisz, stracisz nie tylko niezłą kasę, stracisz zaszczyt, jaki dałby ci udział w tym zadaniu. Wiesz, ile osób na świecie jest w czołówce tego programu? Ile bierze w nim udział, w sensie kierowniczym, wiedząc do końca, o co chodzi? Piętnaście. Nie chcesz być jednym z nich?
– Ba! To by było marzenie. Wielka szansa… Ale czy podołam…?
– Podołasz, bo jako człowiek masz też jedną wielką wadę: jesteś altruistą.
– To wada?
– W pewnym sensie. By się zająć takim zadaniem, trzeba być co nieco wariatem.
– Właśnie. Masz rację. Trzeba być wariatem. Ale… czy cała ludzkość nie zwariowała? Czy świat nie oszalał? Czy obecna pandemia nie jest spowodowana tym właśnie? Czy przypadkiem nie ma oczyścić świata, doprowadzić ludzkość do opamiętania? Ta myśl mnie już od jakiegoś czasu prześladuje i właśnie lawina wciąż nowych mutantów mogłaby takie przypuszczenie potwierdzać.
– Owszem, lecz nam się wydaje, że jest jeszcze gorzej. Centrala poszukuje zastępstwa na miejsce człowieka. Czy to będą owady? Nie widzimy wśród nich kandydatów. Ale trzeba brać pod uwagę dwa aspekty. Słabe przebadanie świata owadów i przede wszystkim ich możliwości rozwojowych. Pojawiają się coraz to nowe gatunki, a dawniejsze mutują. Taki na przykład skakun, stworzenie wybitnie inteligentne, o wielu innych wysoce wartościowych cechach. Na razie pracuje osobniczo samodzielnie, jednostkowo, ale ma potencję rozwojową, może się zacząć organizować i już mamy nową siłę na arenie globu. Dla nas, dla ciebie to pytanie jest kluczowe: instrumentalność czy samodzielność wirusów jako gatunku!
– Posłuchaj, Stachu, muszę ci przerwać, przepraszam. A czy nie przyszło wam do głowy, że szaleństwo, które opanowuje świat, to nic innego jak właśnie fala zakażenia? Może szaleństwo jest formą walki jakiegoś nieznanego wirusa z ludzkością? Pandemia wariactwa roznoszonego przez wirusa?
– Kpisz sobie?
– W pewnym stopniu. Czy nie bylibyście obaj dobrymi przykładami takiej pandemii?
– Nie wygłupiaj się! Naukowcy często są bliscy obłędu.
– Słuchaj dalej. Merytorycznie stanąłem na tym, jak on zwrócił uwagę na tę dziwną zbieżność terminologiczną. Kultury wirusów, ma rację. Ale posunął się dalej.
– Wirusy – powiada – mają tendencję opanowywania każdego terenu, który nadaje się do zawłaszczenia. Nie bez powodu systematyczne i planowe zakłócenia elektroniki nazywa się wirusami. Czy to podobna zbieżność terminów jak w wypadku kultury drobnoustrojów? Czy może wirusy to także pewne zjawiska pozaorganiczne, które jako gatunek pozornie tylko nieżyjący może opanowywać zjawiska fizyczne, żerować na falach, prądach, promieniach, polach? Wirusy to wirusy. A jeżeli covid-19 zdoła się na jakimś nieznanym nam poziomie bytu porozumieć z wirusami komputerowymi lub nimi sterować, tak groźnymi, jak Trojan, czy innymi rozkładającymi systemy informatyczne? Jeżeli razem zmutują? Czy to byłoby z twojego punktu widzenia możliwe?
– Nie, nie! To żart! To zupełne pomieszanie porządków! Te dwa światy nie mają ze sobą żadnej styczności!
– O styczności czy przenikaniu światów niezbadanych nie mamy najmniejszego pojęcia! A co dopiero panujące w tych światach porządki! Zauważ!
– Teoretycznie tak…
– Teoretycznie! Wiesz, co między innymi gubi ludzkość? Powiększający się rozziew pomiędzy teorią i praktyką! Pandemia jest tu najlepszym przykładem! Niemal żadne nasze przewidywania się nie sprawdzają i wszelkie nasze plany się krzyżują! Czy dasz głowę, że wirusy nie operują jakąś szczególną formą świadomości? Oczywiście pozamyślowej, bo myśl to typowa zdolność ludzka, ale ich nieznane możliwości, zapewne na znacznie wyższym poziomie, niż to sobie wyobrażamy, może potrafią przenikać naszą myśl? Przy pomocy specyficznych impulsów? A wirusy w elektronice to przecież właśnie impulsy, czyż nie? Posłuchaj, pandemia, czy zostanie opanowana czy nie, to inna sprawa, ale właśnie pandemia daje nam niepowtarzalną okazję do przebadania tych wszystkich kwestii i znalezienia odpowiedzi na pytania o istotę i charakter tamtych gatunków. Teraz nikt nie będzie na takie badania żałować funduszów! Wykorzystajmy pandemię do przeniknięcia obcych kultur, w tym wypadku kultur drobnoustrojów.
– Gnębi mnie inna myśl – rzekłem. – Jeżeli tak jest rzeczywiście, jak mówisz, że dinozaury, ludzkość, owady, wirusy to wszystko podobne eksperymenty zagospodarowania czy użytkowania globu, to jak w tym kontekście przedstawia się człowiek? Czy ludzkość to tego samego rodzaju plaga? Czy obiektywnie ludzkość to także rodzaj pandemii, która opanowała ziemię?
– Dobre! Dobre! Ale to nie nasz problem! Z tym pytaniem zwróć się do filozofa. My mamy na uwadze walkę o glob, a nie aksjologię osiągnięć gatunków. My musimy zwyciężyć! Choć na razie nie idzie nam to zbyt gładko. Myśl o najgorszym. O mutacjach. O ich mechanice. Tu leży klucz do wszystkich odpowiedzi na pytania o organizację, inteligencje, rolę i przeznaczenie wirusa. Jeżeli to rozwiążemy, dowiemy się, czy walczymy z chorobą czy z gatunkiem, a zatem czy to tylko pandemia czy też walka kultur. No jak, wchodzisz w to?
– I co mu odpowiedziałeś?
– Miałeś nie przerywać.
– Tak, Stachu, ale już nie mogę wytrzymać! Zgodziłeś się?
– Wstępnie tak, ale mam czterdzieści osiem godzin do namysłu. Jednak się nie waham, chcę spróbować… W zasadzie już postanowiłem.
– A czy nie miałeś podczas tej rozmowy wrażenia, że z nim coś nie tak? Nie miał dziwnych tików? Nie pocierał obsesyjnie łokcia czy ucha? Nie przewracał oczyma? Nie wyginał dziwnie szyi?
– Jak to?
– No po prostu. Nie miałeś przelotnie chęci wezwania służb z kaftanem bezpieczeństwa?
– No tak… nie, nie… nie miałem takiej chęci… ale niejakie wahania…
– A ty? Nie boisz się dzwonić? Przecież telefon to też elektronika! Jeżeli wirus elektroniczny zsolidaryzuje się z pandemią, to co? Możesz nie zdążyć rzucić słuchawki i nie zdołasz już uratować ludzkości.
– Nie żartuj sobie. Nie wiesz, co to są wirusy. Ja, specjalista, też nie wiem. Ale wiesz zapewne, że w genetyce wyzyskuje się wirusy do przemodelowania chromosomów i całego kodu genetycznego. Naprawdę, w tym wypadku niewiele wiemy o możliwościach wroga!
– A jesteś pewien że tobie też nie jest potrzebny… kaftan?
– Jestem. Ale…
– Co ale?
– Jednak… to przecież do ciebie dzwonię, a nie do kogoś innego.
– Więc?
– Więc mam, mimo wszystko… prośbę…
– Tak?
– Wiesz… obserwuj mnie trochę… na ile zdołasz… W końcu jesteś psychiatrą…
Krzysztof Lipka
Warszawa, marzec 2021