Aktualności

FB_IMG_1655561419652

Rozmawiamy z dr Małgorzatą Talarczyk, psychoterapeutką, autorką książek, obserwatorka życia społecznego i procesów komunikacji.  

  • Jak słuchać, żeby usłyszeć? Czy my w ogóle chcemy usłyszeć? My chcemy głównie mówić (nadawać), nie odbierać, bo odbiór wiąże się z konsekwencjami tego, co usłyszmy, a my chyba tego nie chcemy. Uwielbiamy mówić, nie potrafimy słuchać – dlaczego? Zawód terapeuty to przede wszystkim słuchanie, rzadka umiejętność społeczna.
  • Słuchanie to ważny temat, choć też, moim zdaniem, bardzo zaniedbany. Mówieniu poświęca się sporo uwagi, są szkolenia, jak mówić, jak przemawiać, jak prowadzić ciekawe wykłady, jak zadawać pytania w wywiadach, jak w wywiadach się wypowiadać itp. Na temat słuchania „ofert” szkoleniowych jest znacznie mniej. Przed laty ukazała się książka, która zyskała sporą popularność: pt. „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły” autorek Adel Faber i Elaine Mazlish. Postaram się odpowiedzieć na postawione pytania, nie tyle odwołując się do literatury, co do własnych doświadczeń i obserwacji, zarówno tych związanych z pracą psychoterapeutyczną, jak i z życia prywatnego. Słuchanie jest związane z mówieniem, również w tym znaczeniu, że z werbalnych i niewerbalnych reakcji rozmówcy, dowiadujemy się, czy jesteśmy słuchani i jak jesteśmy słyszani. Zacznę może od sfery pozazawodowej i paradoksalnie zwrócę uwagę na przejawy „nie-słuchania”. Często obserwuję trzy rodzaje „nie-słuchania”: – pierwszy – polega na tym, że po zadanym pytaniu nie czekamy na odpowiedź. Zadający pytanie sam na swoje pytanie odpowiada. Na przykład: pytanie „Czy pójdziesz do kina?” I natychmiastowa odpowiedź pytającego: „Chyba nie, bo jesteś zmęczony/nie masz ochoty” itp. Albo: „Czy lubisz muzykę xxx?”. I szybka odpowiedź pytającego: „Chyba to muzyka nie w twoim stylu”. Odpowiedzi pytającego są tak szybkie, że osoba, do której jest kierowane pytanie, czasami nie zdąży otworzyć ust. Oczywiście osoby bardziej uważne czy asertywne skonfrontują taką sytuację, ale większa część, którym zadaje się pytanie i nie dopuszcza do udzielenia odpowiedzi albo tego nie dostrzega, albo nie chce zwracać uwagi rozmówcy, żeby „nie psuć atmosfery”. Tu z kolei nasuwa się pytanie, z jakich powodów niektórzy ludzie nie czekają na odpowiedź. Wrócę do niego za chwilę. – drugi sposób „nie-słuchania” – polega na niezatrzymywaniu się na pytaniu czy wypowiedzi przez osobę, do której pytanie/wypowiedź jest kierowana. Nazywam to przeskakiwaniem lub przebieganiem (galopem) z wątku A do wątku B. Na przykład: gdy ktoś mówi „Widziałeś/słyszałeś jak X dobrze/niedobrze wygłosił wykład/zaśpiewał piosenkę” itp. Rozmówca, do którego pytanie jest skierowane, nie zatrzymuje się na nim, nie udziela na nie odpowiedzi, tylko biegnie za swoimi myślami i mówi: „a bo był zmęczony/wypoczęty lub ma nowy zespół/ nowy temat” itp. Czyli rozmówca pomija pytanie, nie zastanawia się na nim, podąża za swoimi poglądami czy hipotezami. Niedawno zapytałam znajomą, czy widziała nagranie, jakie krąży w mediach społecznościowych, na którym żołnierz – ojciec wraca do domu, a kilkuletni syn widząc ojca rzuca się w jego objęcia i długo oboje się przytulają. Bardzo wzruszająca scena. A reakcja znajomej: „Widziałam, ale gdyby …” i tu litania, co jaki kraj powinien zrobić. Ta druga część wypowiedzi, bardzo ważna, ale to już inny wątek, inny temat, znajoma nie zatrzymała się w naszej rozmowie na moim pytaniu dotyczącym filmu, ominęła je i pobiegła za swoimi myślami i poglądami. I tu też, podobnie jak w sytuacji, gdy pytający sam sobie odpowiada na zadane pytanie, można by zapytać – z jakich powodów tak się dzieje, że niektóre osoby nie zatrzymują się na pytaniu. Do tego pytania, czyli wątku B wrócę za chwilę, żeby pozostać jeszcze przy wątku A. – trzeci przejaw nie-słuchania w bardziej czytelny sposób związany jest z przekonaniami lub/i poglądami, polega na nierespektowaniu odrębności zdania rozmówcy. Innymi słowy: on/ona swoje, my swoje, a z założeniem, że któreś z nas ma rację. Jakby nie było możliwe, że rozmówcy pozostają przy swoich poglądach, czy się to drugiej stronie podoba, czy nie. Ale najczęściej nie podoba się, bo moje zdanie jest lepsze, mądrzejsze, ja mam rację i już. Takie postawy były szczególnie obserwowalne w czasie pandemii i różnych poglądów dotyczących koronawirusa, leczenia czy szczepienia. Choć w tym miejscu warto przypomnieć różnicowanie poglądów od faktów, bo jak mówił amerykański senator Daniel Patrick Moynihan: „Macie prawo do własnych opinii, ale nie do własnych faktów”.
  • Czy my chcemy głównie mówić (nadawać), nie odbierać, bo odbiór wiąże się z konsekwencjami tego, co usłyszmy, a my chyba tego nie chcemy?
  • Przyczyn, z powodu których nie słuchamy, może być wiele. Między innymi, nie słuchamy, bo: 1) albo nie ciekawi nas to, co chce powiedzieć rozmówca, bo jako osoba nas nie interesuje, albo jeśli rozmówca nas interesuje, to wiemy, co ma do powiedzenia (tzn. wydaje nam się, że wiemy), bo go dobrze znamy albo wiele razy mówił to samo, albo byliśmy w podobnej sytuacji, więc wiemy – tu uruchamiamy mechanizm projekcji, czyli najogólniej mówiąc przypisujemy innym własne myśli lub emocje. Możemy też nie słuchać, bo mamy do omówienia nasz temat, który nas bardziej interesuje lub, naszym zdaniem, jest ciekawszy. 2) albo możemy nie chcieć usłyszeć, co ma do powiedzenia rozmówca, bo: albo jest to dla nas za trudne poznawczo lub/i emocjonalnie, albo może być dla nas przykre czy dyskomfortowe, bo np. ktoś ma do nas pretensje, albo to co mówi, wymagałoby od nas aktywności, pomocy na którą nie mamy ochoty. Albo nie chcemy usłyszeć odmowy, żeby oszczędzić sobie frustracji lub przykrości związanych z odmową, to np. na pytanie „Czy pójdziesz do kina?” odpowiadamy sobie sami, mówiąc – „Pewnie nie chcesz iść do kina”. W naszym słuchaniu ważne jest także zwracanie uwagi, na to co mówiący do nas chce nam przekazać, bo nie zawsze forma pytania jest zgodna z treścią przekazu. Jednym z przykładów, może być sytuacja, która miała miejsce przed laty podczas szkolenia, które prowadziłam. Jeden z uczestników zgłosił, że chce zadać pytanie, po czym wygłosił długą i złożoną tezę. Za pierwszym razem nie zwróciłam mu na tę rozbieżność uwagi, tzn. że nie sformułował pytania. Za drugim razem też nie zrobiłam uwagi, obserwowałam przy tym reakcję grupy. Przy trzecim zgłoszeniu „pytania” i wygłoszeniu tezy przez tego samego uczestnika, zapytałam innych uczestników, co słyszą w wypowiedzi kolegi. Okazało się, że nikt z ponad dwudziestoosobowej grupy nie zauważył, że pod hasłem „zadać pytanie” – nie było pytania. Był to wówczas też ciekawy temat do rozmowy na temat uważności. Podobnie bywa, gdy np. ktoś zgłasza, że ma wątpliwość, po czym wygłasza tyradę, która z wątpliwością nie ma nic wspólnego. Tak więc słuchanie, uważne słyszenie, to także zwracanie uwagi czy „tytuł” wypowiedzi jest zgodny z jej treścią.
  • Po czym można poznać, że jest się słyszanym?
  • Poznać można po reakcjach werbalnych i niewerbalnych rozmówcy. Podam parę sugestii, po czym poznać, że nie jesteśmy słuchani: – w komunikacji werbalnej, np.: gdy nasz rozmówca powtarza pytanie, na które już odpowiedzieliśmy albo wypowiada się tak, jakby nie słyszał, o czym przed chwilą mówiliśmy, albo przerywa nam w pół słowa i mówi na zupełnie inny temat.- w zachowaniach pozawerbalnych możemy czuć się niesłuchani, gdy np. w trakcie rozmowy z nami rozmówca odbiera telefon, albo czyta lub pisze sms-y, albo przegląda smartfona, albo włącza telewizor, radio lub komputer. Ważny jest też utrzymywany kontakt wzrokowy, oczywiście poza sytuacją prowadzenia samochodu, a to są często jedyne sytuacje uważnej rozmowy np. rodzica z dzieckiem czy też rozmowy przez telefon – to także sytuacje, w których część osób czuje się słyszanymi, choć de facto nie wiedzą, czy w tym czasie rozmówca nie pisze maili. Z przykrością obserwuję w pracy terapeutycznej, prowadząc terapie rodzinne, że od kilku lat zmienił się wektor niesłuchania. Jeszcze niedawno to zwykle rodzice zgłaszali pretensje do swoich dzieci, że nie słuchają tego, co ojciec czy mama do nich mówią, że syn czy córka „cały czas siedzi w telefonie”. Od kilku lat takie skargi zgłaszają dzieci i nastolatki, że rodzice nie słuchają tego, co do nich mówią. A dzieci i młodzież bez problemu potrafią to rozpoznać, m.in. po zachowaniach werbalnych i niewerbalnych rodziców, o których wspomniałam.
  • W dobie kryzysu psychiatrii dziecięcej i rosnącej liczby młodych osób potrzebujących pomocy psychologicznej lub/i psychiatrycznej, uważam, że słuchanie i słyszenie co mówią dzieci i młodzież, to pierwszy krok w profilaktyce problemów emocjonalnych i zaburzeń psychicznych dzieci i młodzieży. Zawód terapeuty to przede wszystkim słuchanie, rzadka umiejętność społeczna.
  • Są zawody, w których słuchanie jest szczególnie ważne, np. nauczyciel słuchający wypowiedzi uczniów, wykładowca w czasie egzaminu, lekarz zbierający wywiad od pacjenta, sędzia słuchający zeznań podczas rozprawy, dziennikarz przeprowadzający wywiad, a także psycholog i psychoterapeuta w pracy z pacjentami czy klientami. Słuchanie w ramach przesłuchań czy wywiadów opiera się na zadawaniu pytań ustrukturyzowanych, natomiast w pracy terapeutycznej prowadzone są rozmowy, w których kolejne pytania wynikają z uważnego słuchania pacjenta/klienta i podążania za jego odpowiedziami. W relacji terapeutycznej ważne są nie tylko wypowiadane słowa, ale też to, co przemilczane i co między słowami, a także niewerbalna mowa ciała. Terapeuta słuchając pacjenta stawia też „w głowie” hipotezy, których prawdopodobieństwo, w określony sposób (nie zawsze pytaniami wprost) weryfikuje. Terapeuci zwykle wiedzą, że hipoteza, to nie teza, a jej zaprzeczenie czy potwierdzenie w rozmowie z pacjentem, to nie obliczenia statystyczne, dlatego hipoteza raz odrzucona może powrócić ponownie w dalszym procesie psychoterapii. Ale uważne słuchanie i słyszenie, co mówi druga osoba, nie upoważnia terapeuty do nadinterpretacji. Mam tu na myśli formułowanie tez, sugerujących, że terapeuta „wie” co myśli lub czuje pacjent/klient. Przykładem jest interwencja terapeutyczna, z którą kiedyś zetknęła się jedna z moich pacjentek, słysząc od terapeuty, że „rywalizuje z córką”. Takie stwierdzenie, które może być ważną hipotezą wynikającą z uważnego słuchania pacjentki, nie powinno być sformułowane w formie „prawdy objawionej”, lecz w formie hipotezy do weryfikacji. Jeśli terapeuta „wie”, co czuje, myśli czy jakie ma intencje pacjent, to raczej powinien wsłuchać się w głos wewnętrznego superwizora, a następnie poddać swoje interwencje profesjonalnej superwizji (superwizja to omawianie pracy terapeutycznej z innym terapeutą – superwizorem) czy nie dokonuje projekcji lub nadinterpretacji. Także uważne i wnikliwe słuchanie i słyszenie to jedno, a interwencja dotycząca tego, co się słyszy, czyli przekaz, jaki usłyszy pacjent, to drugie. Dodam, że uważne słuchanie i podążanie w rozmowie za rozmówcą ma miejsce nie tylko w gabinetach psychoterapeutycznych. W przestrzeni publicznej przykładem uważnego słuchania i empatycznej rozmowy jest m.in. praca dziennikarza red. Piotra Jaconia, który jest autorem ciekawych programów dokumentalnych. Redaktor Jacoń umie słuchać, a w tym słuchaniu zostawia wiele przestrzeni dla rozmówcy, nie „goni” z pytaniami, podąża za wypowiedziami swoich rozmówców. Prowadzone przez niego rozmowy, w zakresie słuchania i podążania za, są przykładem, że w przestrzeni medialnej też można słuchać, słyszeć i uważnie rozmawiać. A w życiu prywatnym warto słyszeć, ale też zabiegać o to by być słyszanym.

Dziękuję za rozmowę.

Pytania zadawała PM. Wiśniewska 

www.system-terapia.pl