Aktualności

Stephan_Rech_20231022_0003

O blaskach i cieniach zawodu tancerza rozmawiamy z wybitnymi baletmistrzem, a także autorem książek, Romanem Komassą.

  • Porozmawiajmy o związkach zawodowych tancerzy w Polsce – przypomnijmy datę powstania OZZAT w 2018 – roku, to jest dziewięć lat po wejściu ustawy sejmu o statusie emerytalnym dla tancerzy! To wskazuje na opieszałość i brak determinacji artystów tancerzy w Polsce. Może jest to wynikiem tak małego środowiska tej grupy zawodowej? Jakie jest Pana zdanie?
  • Siedziba OZZAT – Ogólnopolski Związek Zawodowy Artystów Tancerzy – mieści się w Warszawie na Placu Teatralnym w Warszawie. W mojej opinii przyczyną tak mało skutecznego działania artystów baletu – był i pozostał brak świadomości i determinacji w chronieniu własnych interesów. Szczególnie jeśli ta grupa zawodowa jest tak mała – powinna „wykrzyczeć swoje sprawy”, i domagać się należytych praw emerytalnych. Tak jak wspomniałem w poprzednim wywiadzie, zawód tancerza jest krótki i narażony na szybką utratę zdrowia, co zmusza do radykalnych zmian w egzystencji. Myślę też, że grupa artystów baletu potrzebuje przewodnika i odpowiedniego mecenasa, który odpowiednio pokieruje poprzez gąszcz przepisów prawnych. Mam nadzieję, że OZZAT spełnia i spełni takie oczekiwania. Zachęcam zatem do korzystania z ochrony prawnej i stałej konsultacji odnośnie praw pracowniczych, które mogą być skuteczniej egzekwowane właśnie przez OZZAT.
  • Stan zatrudnienia tancerzy i choreografów w 2022 r. wyniósł 16 449 osób, z czego 75,4% stanowiły kobiety, a 24,6% mężczyźni, jak wynika z oficjalnych danych. A może taki status prawny tej grupy zawodowej wynika z faktu, że przeważają w niej kobiety, które na drabinie statusu finansowego sytuują się niżej? Podobnie słabo sytuują się zarobki i uwarunkowania prawno-emerytalne kobiet w innych sfeminizowanych grupach zawodowych, jak pielęgniarki czy nauczycielki. Z danych MEN (stan na 30 września 2023 r.) w polskim systemie oświaty jest 719 589 nauczycielek i nauczycieli: nauczycielek jest 606 035, nauczycieli 113 554. Średnia wieku nauczycielek to 45 lat, a nauczycieli to 47 lat. Według danych z Centralnego Rejestru Pielęgniarek i Położnych (stan na styczeń 2023 roku) w Polsce zarejestrowanych jest 315 670 pielęgniarek i 41 719 położnych. Jak wyliczono, we wrześniu 2022 roku w sektorze górnictwa w Polsce było zatrudnionych 74,9 tys. osób. Górników nie ma aż tak dużo, ale i ich zarobki są nieporównywalne, bo mężczyźni potrafią sobie wywalczyć, a kobiety nie?
  • To ciągle nierozwiązany problem równouprawnienia – przestarzałe struktury i procedury prawne, zarządzane przez mężczyzn. Serce się kroi i dusza woła o pomstę do nieba, że w XXI wieku nadal mamy dysproporcję stanowisk i wynagrodzenia, które są generowane przez męską ignorancję. A w kwestii rzekomej indolencji płci słabej, to w środowisku rodziny baletowej jest może trochę inaczej i kwestia zarobków oraz gloryfikacji męskości nie ma miejsca; nie istnieją rozbieżności w stosunku do zajmowanego stanowiska – czy ktoś jest tancerzem grupowym, czy solistą baletu w obu płciach. Oczywiście nie licząc pieniędzy od prywatnych sponsorów, których jest jak na lekarstwo, a dzięki wsparciu których tancerze mogą nieco poprawić swój byt, otrzymując dodatkowe gratyfikacje czy w ogóle mogąc grać w sponsorowanym spektaklu. Choć balet też potrzebuje chleba – tak zwyczajnego chleba zrozumienia i bycia obecnym w środowisku kultury i środowisku zwykłych ludzi. Wyobcowanie i marginalizacja działa zawsze wbrew świadomości kultury przez duże (K) w społeczeństwie. A narody ubożeją właśnie z braku dostępu do kultury wysokiej. Osobiście jestem za całkowitym równouprawnieniu i usilnie błagam wszystkich decydentów o zdrowy rozsądek, poszanowanie płci pięknej oraz samej kultury. Co powinno przekładać się adekwatnie do zarobków za wykonywaną pracę.
  • Inna grupa, niezbyt liczna, bo licząca sobie w skali kraju nieco ponad 120 tysięcy, ma właściwie wszystko, czego sobie zażyczy. A to tak niewielki procent wszystkich obywateli. Mowa o myśliwych. Według danych z 2021 roku, w Polsce było wówczas zarejestrowanych nieco ponad 127 tys. myśliwych. Najwięcej było ich w województwie mazowieckim (ponad 16 tys.), zaś najmniej na Podlasiu (5,5 tys.). W tej grupie kobiet jest ok. 4 tys. Wprawdzie myśliwych jest więcej niż tancerzy, ale uzyskali tyle przywilejów. Może tancerze powinni brać przykład z myśliwych i górników, jeśli chodzi o walkę o swoje prawa? Przyjrzeć się ich sposobowi walki o swoje i tak zadziałać?
  • Oczywiście, że tak, bowiem świadome działanie na polu walki o swoje prawa nie musi być obszarem ponownie odkrywanym. Trzeba uruchomić motywację i zdecydowanie posiłkować się już istniejącą strukturą prawną. Formułowanie i dochodzenie swoich praw zdecydowanie powinno stanowić cel nadrzędny. Trzeba rozważyć, jak to osiągnąć. Może trzeba by skrzyżować kilka już istniejących zasad – „od lasu i natury do związków i zasobów kopalnych nie jest daleko”, to tylko ludzie i aż ludzie ustanawiają zasady i sposób, aby te właśnie zasady uporządkować w odpowiednim szeregu. Niestety, czasami grupa zawodowych tancerzy sytuowana jest w praktyce poza nawisem prawa. Wpadamy jako przedstawiciele tej właśnie profesji w błędne koło, stwierdzając, że nas jest za mało, aby zabrać głos i dopominać się o swoje. Każdy człowiek ma takie same prawa do czerpania z zasobów wspólnej misy. Ta anonimowa balerina i tancerz – są górnikiem i dziewczyną z jagodami, która stąpa w strugach potu do sukcesu na ciągle zmieniającej się scenie. Przyrównać by można do drzwi obrotowych, gdzie artysta baletu pozostaje w ciągłym ruchu, aż do momentu opuszczenia bębna – by potem otrzymać kilka złotych.
  • Tancerze jako grupa zawodowa koncentruje się na sztuce i to sztuka wywarła na nich swoje piętno. W kontekście powyższych rozważań, talent w dziedzinie baletu czy szerzej pojętego tańca, to dar czy jednak raczej przekleństwo?
  • Przekleństwem byłoby mówić , że balet to wyalienowany obraz rzekomych devotees i ich marzycielskie fanaberie. Jeśli ktoś pragnie zrozumieć i ocenić wartość sztuki baletu, powinien wznieść się ponad przeciętność . Bo dar ludzkiego ciała i harmonii w nim zawartej zawsze pozostaną uniwersalne w kontekście wszechświata. Wszystkich dyletantów wzywam na arenę tej sztuki tańca, może ktoś z was się zdecyduje wziąć udział w lekcji tańca klasycznego – tylko godzina i zrozumiecie – albo i nie – gdzie raki zimują. Więc kto z laików wstąpi do sali absolutorium tańca, pozna demony swoich słabości, tam gdzie cierpienie w sztuce się splata i zawiązuje przymierze, ale nie takie widoczne od razu, wyłuskane w brawach, lecz ciche i pokorne. Oczywiście, ktoś może zaprzeczyć i osądzić, że idealizuję nienaturalne baletowe wygibasy, a sedno leży gdzieś w garderobie, gdzie baletnica i tancerz odhaczają spektakle od pierwszego do trzydziestego, by przeżyć i utrzymać się na fali teraźniejszości.
  • Kroczenie z głową w chmurach grozi potknięciem się i poważniejszymi konsekwencjami – tak Pan pisuje w swoich wierszach, fraszkach, zwanych przez Pana dyrdymałkami. Czy to właśnie zderzenie wielkiej sztuki i talentu z bezwzględnością życia i walki o byt wywołał swego rodzaju skutki uboczne w postaci gorzkich refleksji ujmowanych w formę wierszowaną, by dać upust zarówno emocjom, jak chęci dzielenia się wrażeniami i refleksjami, nieraz gorzkimi lub ujętymi w brutalnie ujęte obrazy słowne?
  • Oj tak, nadmiar wrażeń może spowodować utratę realnego obcowania i wyprowadzić na manowce lub rubieże egzystencji, jeśli artystka i artysta baletu uwierzą, że ich zawód to powołanie boskie i tylko ta pasja staje się miarą życia. Choć jeśli tak nie jest, to gdzie byłyby wielkie gwiazdy w tym przybytku sztuki? Oczywiście ten zaszczyt obcowania na piedestale wąskiej krawędzi może okazać się brzytwą – która podcina anielskie skrzydła i balet, i reprezentanci tego gatunku lądują w rynsztoku. Moje pisanie zawsze było i jest związane z obserwacją świata i ludzi, a zaistniała sposobność wymarzonej publikacji spełnia się właśnie teraz. Transformacja słowa poniekąd stanowi stan ducha – czymkolwiek on jest. Nie nazwałbym tego skutkami ubocznymi – wręcz dopatruję się miłej uczty myśli i radości w trakcie pisania. A zatem – moi drodzy czytelnicy, każdy z was może mieć rozbieżne podejście do tematu. Formułując słowa, w krótkich formułach, dyrdymałkowych poniekąd, zaglądam do kuchni życia, gdzie potrawa czynów posypana jest pieprzem myśli. A jeśli chodzi o upadki i rozgoryczenia zawodowe to zwykła ludzka rzecz, po każdej burzy przychodzi spokój, by zacząć od nowa – codzienny rytuał spraw , który lepiej, żeby zbliżał nas do miłości niż rozpamiętywania, co było złe.
  • Pan znalazł swój wentyl w postaci twórczości literackiej, ale jak radzą sobie inni baletmistrze i baleriny w tej twardej rzeczywistości?
  • Wielu boryka się z szarą egzystencją, to przykre i torpedujące dla tej małej artystycznej rodziny. Ale nikt nie mówił, że będzie lekko – albo nikt nie powiedział, że tancerka i tancerz baletowy musi teraz równolegle zgłębiać tajniki innego zawodu. Choćby pracować za ladą sklepu mięsnego, sprzedając pasztetową i boczek. Od drążka baletowego po kreację w „Jeziorze łabędzim” jest może tylko jeden stopień przepaści – lub tej cichej upadającej łzy, której nikt już nie zobaczy. Inna twórczość – oczywiście to wentyl bezpieczeństwa, może to współczesny awatar – na którym warto się skupić, kiedy świat baletu zaczyna skrzypieć? Kto wie? Kiedy widzę pasję tańca młodych ludzi, wierzę, że to całkiem realny świat i pragnienie tej sztuki niesie radość i pozytywną energię. Choć z perspektywy twardych realiów tej profesji dostrzegam, że cierpliwość i pokora mają swoje granice! Wielu tancerzy upada nie z własnej woli, lecz przygniata ich proza życia – znam takich, którzy aby przedłużyć bycie w teatrze, trwają w podziemiach przy rekwizytach – lub wykonują zawód szatniarza czy portiera za cenę lat spędzonych na wymarzonej scenie lub choćby tylko w jej pobliżu. Czysta i nikczemna taca nagrody – brak mi słów na ten stan rzeczy, kiedy ponownie światło zalewa scenę.
  • Kiedyś przeprowadzałam wywiad z Ewą Wycichowską, legendą środowiska. Przytaczała wiele dramatycznych historii ludzkich, wielkich sław sceny baletowej, które zderzyły się z tą rzeczywistością jak z TiR-em. Kontuzja, która wyklucza z zawodu albo też wiek i słabsza sprawność fizyczna, konieczność przejścia w stan nieczynny dla ludzi baletu bywa bardzo trudne. Zważywszy Pana wieloletnią aktywność zawodową, zapewne też się Pan napatrzył. Jakie ludzkie historie najbardziej utkwiły Panu w pamięci? /tu oczywiście, bez nazwisk, tylko losy ludzkie/
  • Cierpienie jest poniekąd wpisane w ten zawód, na dnie którego spotkać można tych dotkniętych przedwczesnym i smutnym losem. Jeden skok czasami i złe podejście do wymarzonej wariacji, i klops, wszystko się kończy wali w kawałków stos. Koniec kariery i nieznośny cień, który dławi serce w rozpaczy; dlaczego to ja i ten przeklęty los – pyta wielu po utracie sensu życia. W tej niewdzięcznej sztuce ktoś spyta: „I po co ci to było?” Znam wiele koleżanek i wielu kolegów po fachu, dla których scena czy sala baletowa stały się areną ich tragedii. Kilka przykładów podam w nadziei, że to nie odstraszy świeżego narybku adeptów baletu. Pewnego razu na scenie Teatru Wielkiego w Łodzi koleżanka, pierwsza solistka, wykonywała trudny pasaż skoków i nagle publiczność usłyszała trzask! To było przeciążone ścięgno Achillesa, i to był prawie koniec jej wspaniałej kariery – choć walkę podjęła długą i niewdzięczną – ale nigdy nie wróciła do poprzedniej formy i roli, jaką kreowała. Lub innym razem, kiedy młody artysta baletu, świeżo upieczony absolwent gdańskiej szkoły baletowej – nim zdążył skrzydła rozwinąć i podbić sceny Europy, musiał zrezygnować z zawodu na skutek kontuzji kolana. W moim osobistym uczestnictwie, czyli próby w sali baletowej w Niemczech, moja partnerka z Hiszpanii przy prozaicznym podniesieniu doznała naderwania ścięgien krzyżowych pod kolanem, w efekcie tego jej kariera runęła w gruzach i już nigdy nie wróciła na scenę. W obecnej chwili para się fizjoterapią i pomaga innym w cierpieniu. Przypadków można by mnożyć bez liku i czarne chmury by chyba zawisły nad oceanem tańca. Przyznam, że osobiście omsknąłem się o śmierć na scenie, kiedy to mój drogi aktor w sztuce „Historia żołnierza” Igora Strawińskiego „zagrał się” do reszty i w scenie, kiedy diabeł, czyli ja w swojej postaci, uniemożliwiał mu powrót do domu – scena była symboliczna, lecz rekwizyt jak najbardziej prawdziwy, a był to kamień. Kolega aktor zamiast uderzyć w podłoże sceny, trafił mnie w skroń. Krew chlusnęła na scenę, widownia oniemiała, ja ze stoickim spokojem poprosiłem o pomoc i o wezwanie karetki pogotowia. Nikt z widzów nie myślał, że obserwowane zajście jest prawdą – moja krew w ich uznaniu była fikcją, częścią spektaklu. Los czasem i zwykły przypadek decydują o życiu artysty i to nie tylko tancerza – prawa sceny czy planu filmowego to pole bitwy!
  • Cena za wykonywanie tej profesji jest więc wysoka. Wielu jednak nie odstrasza, Pana także. Co takiego jest w tym zawodzie, że ma taką moc przyciągania?

Ha, ha, ha…. adrenalina! Ten zapach i smak widowni, brawa i głos własnego ciała. Przemożna kreacja i kąpiel w niej samej. Kiedy chcesz, stajesz się królem czy żebrakiem – kochankiem i bogiem. Rola jednego człowieka jak wiele może mieć odsłon tylko w teatrze i w mnogim rejestrze scenariuszy i librett baletowych. Balet ma jeszcze szczególną zaletę, że jeśli wejdziesz na wyższy poziom doznań emocjonalnych i warsztatu klasycznej techniki – można odczuć – lub nie odczuć, przyciągania Ziemi. To stan, kiedy w ułamkach sekund otwiera się horyzont sztuki, dający poczucie transu i budzący chęć ponownego doznania – uniesienia niemożliwych rzeczy w możliwym ludzkim ciele. Chyba dlatego zostałem tancerzem i nadal nim jestem. A cenę niech wystawi każdy widz z osobna i razem na widowni. No i oczywiście konkurencja, bez której zdrowy rozsądek kicha bez tabaki.

Dziękuję za rozmowę.

Pytania zadawała P.M. Wiśniewska