Aktualności

20220724_154147

Rozmawiamy z lekarzem psychiatrą, autorką książki o terapeutycznej właściwości lasu, dr Katarzyną Simonienko.

  • Liczba depresji i stanów depresyjnych rośnie, wskazują na to wszelkie statystyki. Choroba ta dotyka zarówno osoby dorosłe, jak dzieci i młodzież. Gdzie upatrywałaby Pani przyczyn takiego stanu rzeczy?

Myślę, że na tę sytuację ma wpływ wiele czynników. Są one często niezależne od nas, jak sytuacja na świecie – pandemia, coraz trudniejsza sytuacja finansowa wielu osób – na Podlasiu do niedawna związana z tak zwaną strefą zamkniętą przy granicy i ustaniem ruchu turystycznego, ale także ogólnokrajowo z inflacją, wojna tuż za naszą granicą z Ukrainą i kryzys humanitarny na granicy z Białorusią. Są też jednak czynniki działające bardziej bezpośrednio, jak chociażby sytuacja w pracy czy kryzysy rodzinne. Od początku pandemii covid-19 w poradniach można było zaobserwować różnego rodzaju fale zachorowań psychicznych związanych z określonymi sytuacjami. Mieliśmy lęk przed zachorowaniem i śmiercią, załamania związane z utratą pracy w związku z lockdownem, szereg zaburzeń psychicznych u młodzieży – z tego samego powodu. Tu pojawiły się przede wszystkim fobie społeczne, wycofanie z kontaktów, utrata potrzeb socjalnych, napady paniki i epizody depresyjne. Był czas nasilonych kryzysów rodzinnych. Obecnie prym wiodą załamania związane z niezdolnością do spłat kredytów, utratami pracy, a także – bardzo często – z mobbingiem. Zdarzają się też lęki klimatyczne, depresja klimatyczna i wyczerpanie aktywizmem. Najgorsze jest to, że mamy do czynienia ze stresem przewlekłym i trwającym już dość długo pasmem obciążających okoliczności niosących niepewność przyszłości. Nie zawsze udaje nam się tak zadbać o codzienność, żeby ochronić się przed zewnętrznymi stresorami, czyli czynnikami powodującymi stres. W obliczu utraty kontroli pojawia się bezsenność, somatyzacja, czyli fizyczny objaw dolegliwości psychicznej – najczęściej w postaci psychogennego bólu, a także nieustające poczucie napięcia i zmęczenia.

  • Opieka psychiatryczna, zwłaszcza w przypadku dzieci i młodzieży, jest w fatalnym stanie, brakuje lekarzy psychiatrów dziecięcych oraz miejsc na oddziałach szpitalnych. Czym to grozi?

Brakiem odpowiedniego leczenia chorób, które bywają śmiertelne. Depresja nie jest czymś, co „samo przejdzie” i z czego można „wyrosnąć”. Może się tak zdarzyć, że na skutek różnych sprzyjających okoliczności epizod depresyjny samoistnie ustąpi, może jednak zakończyć się samobójstwem albo przerodzić w długotrwałe cierpienie. W takim stanie młode osoby nie są zdolne do uzyskania dobrych wyników w szkole, kontynuowania edukacji czy zawierania tak istotnych w tym wieku przyjaźni, relacji towarzyskich, pierwszych miłości. Nie dają rady podejmować ważnych wyborów, a niejednokrotnie nawet wstać z łóżka.

  • Jest Pani autorką książki o leczniczych właściwościach lasu pt. Terapia lasem w teorii i praktyce. Jak las może pomóc osobom zmagającym się z depresją, czy w ogóle jest w stanie pomóc?

I tak, i nie, to zależy od stopnia zaawansowania choroby, tzw. „stanu klinicznego”. W łagodnych i umiarkowanych epizodach depresyjnych, zwłaszcza z towarzyszącym lękiem, wpływ przyrody na samopoczucie psychiczne i odporność jest bardzo korzystny. Pamiętajmy jednak, że nie powinien on stanowić wyłącznego postępowania. Może być uzupełnieniem farmakoterapii oraz psychoterapii. W ciężkiej depresji skupiamy się przede wszystkim na ochronie życia pacjenta i przywróceniu go do codziennego funkcjonowania, nierzadko potrzebny jest szpital. To są priorytety. Jednak w trakcie zdrowienia, nawet w warunkach szpitalnych, obecność zieleni wspomaga proces zdrowienia, więc ponownie może to być ważny czynnik wspierający. Terapię lasem traktujemy jako profilaktykę, uzupełnienie farmakoterapii i rehabilitację. Pomocna bywa też we wzmacnianiu psychiki dzieci i młodzieży, zwłaszcza w kontekście różnych uzależnień od elektroniki. Badania dowodzą, że kontakt z przyrodą w dzieciństwie wspiera rozwój kory mózgowej i zmniejsza ryzyko zachorowania na depresję w wieku dorosłym.

  • Co możemy robić w lesie, by nie szkodzić przyrodzie, a sobie pomóc – na takie „zwykłe” obniżenie nastroju? Jak las może wesprzeć naszą psychikę? Wystarczy zwykły spacer, czy też trzeba poprzytulać się do drzew?

To zależy, co lubimy robić w lesie, co jest dla nas komfortowe i jakie mamy potrzeby. Spacer jest jak najbardziej w porządku, warto włączać zmysły inne niż wzrok – słuchać dźwięków przyrody, wyłapywać zapachy, dotykać naturalnych powierzchni. Jeśli czujemy, że mamy chęć na „przytulenie” drzewa – nie ma przeciwwskazań.

  • Czy rodzaje drzew, ich różne gatunki, wskazane są w różnych sytuacjach psychicznych, czy to wszystko jedno, które drzewo obejmiemy czule?

Nie ma badań naukowych, które łączyłyby przytulanie czy konkretny gatunek drzewa ze zdrowieniem z danej choroby. Owszem, kontakt fizyczny z drzewem może przynieść szereg korzyści zdrowotnych – od inhalacji wydzielanych przez roślinę, a poprawiających naszą odporność i obniżających poziom stresu i napięć monoterpenów, jak α-pinen oraz olejków eterycznych (tu zwłaszcza drzewa iglaste), przez oddziaływania fizyczne, jak wyrównywanie ładunków elektrycznych w procesie uziemienia, co sprzyja zmiataniu wolnych rodników i szybszemu ustępowaniu procesów zapalnych, oddziaływania percepcyjne za pomocą zmysłu dotyku – kontakt fizyczny z korą aktywuje układ przywspółczulny, a wycisza współczulny, wyrównuje tętno i ciśnienie krwi, przez emocjonalny – poczucie wsparcia, przynależności do świata przyrody, jedności z naturą. Warto przyglądać się, co jest dla nas wspierające, co sprawia, że czujemy się lepiej i obserwować swoje reakcje. W ten sposób możemy wypracować własny klucz regenerowania się w przyrodzie.

  • Kiedy wybrałam się ostatnio na spacer do lasu, to właśnie myślałam, że opanuje mnie depresja, z powodu wyrębu tych lasów, do których lubiłam chodzić. Smutny widok – bo moich lasów już nie ma…

Jest nawet nazwa określająca ten stan. To solastalgia – ból psychiczny związany z utratą ukochanego miejsca. Krajobraz może działać na nas bardzo terapeutycznie, a czasem nawet się z nim zaprzyjaźniamy. Moja przyjaciółka powiedziała ostatnio, że lubi rano pić kawę w towarzystwie swojego leśnego krajobrazu.  Utrata ważnych miejsc może być przeżywana nawet w kontekście żałoby. Nie jest to „dziwactwo”, „nadwrażliwość” czy powód do wstydu. Warto angażować się w społeczne inicjatywy i kampanie dotyczące zrządzania krajobrazem, w którym na co dzień żyjemy.  Mogą to być projekty dotyczące zieleni miejskiej czy współpraca obywatelska z lokalnym nadleśnictwem w ramach planów dotyczących lasów miejskich i podmiejskich pełniących role społeczne. Wbrew pozorom w naszych rękach leży sporo. Nie na wszystko mamy oczywiście wpływ, ale jeśli możemy zadbać o naszą codzienność, warto zwracać uwagę na swoje najbliższe otoczenie, wspierające relacje i aktywności, nawet jeśli to „drobiazgi” . Czasem to właśnie one ratują nas od katastrofy.

Dziękuję za rozmowę.

Pytania zadawała P.M. Wiśniewska

Link do książki:

K. Simonienko: Terapia lasem w badaniach i praktyce