Rozmawiamy o tym, dlaczego tak wielu młodych ludzi pozostaje w domu rodzinnym i nie usamodzielnia się i rozważamy, czy to dobrze, czy wprost przeciwnie.
- Rosnące skupienie naukowców, badaczy, polityków, ekonomistów przyciąga grupa młodych ludzi, którzy z własnego wyboru pozostają poza rynkiem pracy, zarazem nie uczą się i nie zdobywają żadnych kwalifikacji zawodowych, pozostając na utrzymaniu rodziców. Warto podkreślić, że nie jest to polska specjalność, a ogólnoeuropejska, czy może nawet globalna, a dotyka tylko kraje rozwiniętej cywilizacji kultury Zachodu. Warto tu wspomnieć, że angielski akronim „NEET” („not in employment, education and training”), czyli „niepracujący, nie uczący się, nie studiujący i nie dokształcający się”, do powszechniejszego obiegu wszedł po 1999 roku, gdy upubliczniony został raport Social Exclusion Unit, zespołu analitycznego powołanego przez ówczesnego premiera Wielkiej Brytanii Tony’ego Blaira. Wyniki poraziły ówczesne władze Wielkiej Brytanii, chociaż NEET’s to wcale nie brytyjski wynalazek. Jak powszechne jest to zjawisko?
NEET, we Włoszech bamboccioni (wielkie bobasy), W Polsce pokolenie ani-ani; to bardzo powszechne zjawisko, co jest niepokojące, ponieważ te osoby mieszkają z rodzicami i pozostają na ich utrzymaniu, mimo że mogłyby podjąć zatrudnienie lub się dokształcać. Co więcej, w wielu przypadkach nie angażują się także w wykonywanie obowiązków domowych, co pogłębia marazm, w jakim się znajdują. Według szacunków, w 2022 roku wskaźnik NEET w Polsce wyniósł 13,9% i był niższy niż średni poziom w UE, który wynosił 15%[1]. Ten wskaźnik spada na przestrzeni lat. W 2020 roku wyniósł 16,7% wobec 17,8% w UE, zaś w 2021 roku 15,6% wobec 16,5%. Największy wskaźnik odnotowano w latach 2002, 2003 i 2004, odpowiednio: 28,6% w Polsce wobec 20,1% w UE; 27,9% wobec 20% i 26,1% wobec 19,6%. W podziale na płeć wskaźnik przedstawiał się następująco: w 2022 roku kobiety NEET stanowiły 18,7% populacji w wieku 20-34 lata, zaś mężczyźni NEET – 9,2% (W UE: 18,4% kobiety i 11,7% mężczyźni), w 2020 roku było to odpowiednio – 24,2% kobiet i 9,5% mężczyzn, zaś w 2021 – 21,4% kobiet i 10% mężczyzn. Warto podkreślić, że najwyższy wskaźnik NEET w 2022 roku odnotowano w takich krajach, jak: Turcja – 38,1%, Czarnogóra- 34%, Macedonia – 32,2%, Włochy – 24,2%, Rumunia – 23,3% ; Grecja- 22,2%; zaś najniższy w takich państwach jak: Holandia- 6,5%, Szwecja- 6,8%, Islandia- 7,1%, Szwajcaria – 7,4% i Malta- 7,6% i Luksemburg – 7,9%.
- A z czego w takim razie wynika ten fenomen, że więcej kobiet pozostaje w domach rodzinnych, nie usamodzielnia się niż młodych mężczyzn? Dlaczego płeć żeńska sprzyja byciu NEETsem?
Mężczyźni stają się NEETsami głównie z powodu niepełnosprawności/choroby i bezrobocia; kobiety także z powodu konieczności opieki nad dziećmi lub innymi członkami rodziny (z reguły rodzicami).[2] Duży odsetek kobiet wskazywał właśnie obowiązki opiekuńcze jako powód znalezienia się wśród NEEtsów. Trzeba podkreślić, że wprowadzenie dotacji w postaci 500+, także wpłynęło na decyzje części kobiet, które rezygnowały z wykonywania dotychczasowej, z reguły słabo płatnej pracy, na rzecz poświęcenia się wychowywaniu dzieci. Jednocześnie nie czuły potrzeby dokształcania się i zwiększania swoich kompetencji.
- Jak można przeczytać w raportach omawiających ten problem, liczba NEETs w naszym kraju była rok temu najniższa od 2001 roku, czyli od daty, gdy mamy dostępne dane. W 2002 roku odnotowano 2,7 mln osób – rekordowo wysokiej w całym okresie 2001–2017. Następnie liczebność grupy spadała do 2008 roku (1,7 mln), by potem do 2014 roku osiągnąć 1,92 mln. Lata 2015–2017 charakteryzował wyraźny spadek. Od 2013 do 2017 roku liczba NEETs zmniejszyła się o ok. 480 tys., czyli 25%. Ale to skutek naszej demografii – liczebność grupy 15–34-latków w Polsce we wspomnianym wyżej czteroleciu zmniejszyła się o niemal 9%[3]. Czyli tych niepracujących, nieaktywnych zarówno edukacyjnie, jak i szkoleniowo mamy całkiem sporo. Z czego to wynika?
Zdaniem naukowców i badaczy można wyodrębnić kilka czynników, które sprawiają że młode osoby są bardziej podatne na zostanie NEETsem. Należą do nich: niski poziom wykształcenia, problemy zdrowotne na czele z niepełnosprawnością, bezrobocie rodziców, rozwód rodziców i wychowywanie się w niepełnej rodzinie, niekorzystna sytuacja finansowa rodziców, uzależnienia, problemy z prawem, żeńska płeć, brak odpowiednich wzorców w rodzinie i wyuczona bezradność, niska samoocena, brak kompetencji społecznych, miejsce zamieszkania odległe od dużych miast, pochodzenie z rodziny imigranckiej. Jednak należy podkreślić, że osoba zostaje NEETsem na własne życzenie, bo np. nie potrafi pracować przez 8 godzin dziennie, szuka pracy na miarę swoich aspiracji, ale nie możliwości i wykształcenia, i byle jakiej się nie podejmie, nie ma pomysłu na siebie i woli siedzieć w domu niż pracować. Duży odsetek NEETsów w społeczeństwie generuje większe środki publiczne na zabezpieczenie społeczne i reaktywację zawodową tych osób, może również przyczyniać się do zwiększenia ryzyka zachowań szkodliwych społecznie, jak: kradzieże, rozboje i inne przestępstwa. Co ważne, im dłużej dana osoba pozostaje w strefie NEET, tym bardziej maleją szanse, że się z niej wydostanie.
- Czy polscy NEET’s różnią się od swoich odpowiedników w innych krajach UE i na świecie, np. w USA czy Kanadzie?
Pokolenie NEET posiada bardzo podobne cechy, bez względu na kraj pochodzenia. Różnice mogą występować m.in. w poziomie zamożności rodziców, wpływającym na możliwości zagospodarowania czasu wolnego przez młodych dorosłych.
- W różnych krajach w odmienny sposób usiłują radzić sobie z tym niepokojącym zjawiskiem. Niemcy i Włosi oferowali swego czasu nawet specjalny dodatek czy ulgę w podatkach dla osób, które wyprowadzą się od rodziców i będą żyły na własną rękę i z własnej pracy. Dlaczego młodzi wolą pozostawać pod rodzicielskim dachem i żyć na koszt rodziców? Dlaczego nie chcą dorosnąć i wziąć odpowiedzialności za własne życie? To brak ambicji, skutki złego wychowania, braku odpowiedniego przykładu? A może właśnie odstraszenie przykładem rodziców – tyle harują i nic z tego nie mają?…
Po części każdy z tych czynników może mieć wpływ na decyzję o pozostaniu pod rodzicielskim dachem, mimo osiągniętej dojrzałości. Wiele tych decyzji jest kwestią własnego wyboru – tak jest wygodniej, taniej, można cały dzień leżeć na kanapie i oglądać seriale lub siedzieć przed komputerem i grać w gry. Jedzenie jest zapewnione, pranie zrobione, samochód zatankowany. Zdarzają się jednak przypadki, że mieszkanie z rodzicami jest smutną koniecznością, ponieważ dana osoba nie ma możliwości zakupienia własnego mieszkania, wynajem mógłby zaś pochłaniać dużą część zarobków, a mieszkanie z rodzicami umożliwia wygenerowanie oszczędności, nawet jeśli dorosłe dziecko partycypuje w kosztach. I tak zdarza się, że pod jednym dachem mieszka dorosłe już dziecko i jego rodzina: współmałżonek czy partner, dzieci. Chcieliby to zmienić, ale nie mają odpowiednich zasobów finansowych.
- Zjawisko mieszkania dorosłych dzieci wraz z rodzicami, jest we Włoszech bardzo powszechne i określane terminem „bamboccioni”, słowo to pojawiło się na długo przed określeniem brytyjskim NEETs. Z czego to wynika? Włoskie „bamboccioni”, jest wyjaśniane przez analityków problemu głównie poprzez perspektywę ekonomiczną. Ale to przecież nie tylko to… Więc co jeszcze?
Bamboccioni to zjawisko bardzo popularne we Włoszech, przy czym warto podkreślić, że niekoniecznie są to osoby bezrobotne, czy zaliczane do NEETsów. W wielu przypadkach są to osoby pracujące, które nie chcą się usamodzielnić mieszkaniowo, ponieważ życie z rodzicami jest wygodniejsze. Te osoby traktują dom rodziców jak hotel. Nocują w nim, a większa część życia towarzyskiego toczy się na zewnątrz. Są również przypadki, i to wcale nie tak mało, że rodzice nalegają, żeby syn czy córka mieszkali z nimi jak najdłużej, bo to niweluje samotność, a wręcz może być ratunkiem dla rozpadającej się rodziny. Dziecko spajało ją, jak było małe i dalej to robi, w dorosłości. Jaki czas temu natrafiłam we włoskiej gazecie „Dipiu”, na artykuł poświęcony temu zjawisku. Pojawiły się pytania o przyczyny zamieszkiwania dorosłych dzieci z rodzicami. Dorosłe dzieci argumentowały, że tak jest wygodnie, inni też tak robią, tak jest taniej, łatwiej coś zorganizować, jak cała rodzina jest na miejscu, można opiekować się rodzicami, jak są chorzy. Rodzice jako przyczyny podawali: wysokie koszty życia, dobre relacje z dziećmi, chęć uczestniczenia w życiu dzieci, dobry wpływ dorosłych dzieci na atmosferę w domu, obawa przed syndromem pustego gniazda.
- Stephen Mihm z Uniwersytetu Georgia, zwrócił uwagę na to, że tzw. wielopokoleniowa rodzina (kolejne pokolenia mieszkające razem w tym samym gospodarstwie domowym) była w historii powszechna, a lansowany obecnie indywidualizm i „życie na swoim” to jedynie społeczna konwencja, a nie konieczność[4]. Czyli wracamy do korzeni, do wielopokoleniowej rodziny? Tylko dlaczego zarazem ci młodzi unikają zatrudnienia i dokładania do tego wspólnego gospodarstwa?
To zależy. Duży odsetek faktycznie nie dokłada się do wspólnego gospodarstwa, co więcej, nie dba o porządek w miejscu zamieszkania, nie wspiera w wykonywaniu drobnych prac porządkowych. Są jednak także dzieci, które dokładają się do wspólnego budżetu, ponieważ i tak wynosi to ich mniej, niż gdyby chcieli zamieszkać oddzielnie. Rodziny wielopokoleniowe, miały z założenia, umożliwiać wymianę usług, w szczególności opiekuńczych, w ramach jednego gospodarstwa domowego. Pokolenia, o których rozmawiamy (NEET, bamboccioni) zamieszkują z rodzicami z innych względów. Jeśli usługi, to świadczone na ich rzecz, bez wzajemności, za obopólnym (cichym) przyzwoleniem.
- Z danych Eurostatu (ostatnie kompletne za 2013 rok) wynika, że najwięcej osób w wieku 25-34 lata mieszka odrębnie i pracuje na siebie w krajach skandynawskich. W Danii, Norwegii, Finlandii i Szwecji procent osób w tym przedziale wiekowym mieszkających z rodzicami wynosi zaledwie od 1,4 do 4,3 proc. Ale analitycy problemu zwracają uwagę na aspekt kulturowy. W innych krajach takich jak Niemcy czy Wielka Brytania, odsetek ten wynosi już kolejno 16,8 i 13,8 proc. W Austrii aż 22,6 proc. Na przeciwległym brzegu statystyki pojawiają się kraje takie jak: Chorwacja (58,9 proc. młodych mieszkających z rodzicami), Grecja (52,6 proc.) i Włochy (49,4 proc.). W Polsce z rodzicami mieszka aż 43,5 proc. młodych osób. Zatem najwyższy odsetek osób w wieku 25-34 lata mieszka z rodzicami w krajach Europy Środkowo-Wschodniej oraz krajach śródziemnomorskich[5]. Zatem czy rozwiązaniem są wzorce kulturowe?…
Wzorce kulturowe bez wątpienia mają wpływ na tą sytuację. Zarówno w państwach Europy Środkowo-Wschodniej, jak i w krajach śródziemnomorskich, mieszkanie z rodzicami, rodziny wielopokoleniowe są rozpoznawalnym elementem polityki rodzinnej. Względy ekonomiczne, opiekuńcze, wymiana usług w gospodarstwie domowym, to jest coś naturalnego. I można te zjawiska zaobserwować nie tylko na terenach wiejskich, ale także w dużych miastach. Warto również wspomnieć, że bywają przypadki, gdy dorosłe dziecko się wyprowadzi, usamodzielni, a potem tak toczy się jego życie, że musi wrócić do domu rodzinnego, bo np. straciło pracę, przestało mu się powodzić finansowo. I w tych kulturach jest na to przyzwolenie.
- Można pomyśleć, że ludzie mieszkają razem, bo nie chcą się czuć samotni. Ale przywołując statystyki, znowu coś się nie zgadza. Najbardziej samotnym narodem w Europie są Irlandczycy, bo 20 proc. mieszkańców Zielonej Wyspy. Podobne wartości poziom samotności osiągnął w Luksemburgu, Bułgarii i Grecji. A właśnie w wymienionych krajach śródziemnomorskich ludzie często mieszkają razem.
Obawa przed samotnością i chęć jej uniknięcia jest jednym z powodów, dla których ludzie podejmują decyzję o wspólnym zamieszkaniu. Nie jest natomiast tajemnicą, że można mieszkać z innymi i czuć się samotnym. Nawet pełen dom ludzie nie uchroni przed samotnością, bo liczy się nie ilość, częstotliwość, a jakość wzajemnych relacji. Samotność bez wątpienia zasługuje na zaliczenie jej do katalogu współczesnych chorób cywilizacyjnych.
- Należy w tym miejscu zadać sobie pytanie, czy to dobrze, że młodzi ludzie mieszają z rodzicami, czy nie?
Jeżeli jest to etap przejściowy, wiodący do późniejszego usamodzielnienia się, to tak. Trzeba jasno określić ramy czasowe – do kiedy planowane jest wspólne zamieszkanie i trzymać się poczynionych ustaleń. Czasami również dzieci wracają do domu rodzinnego, by zaopiekować się schorowanym rodzicem i to jest także, z założenia, sytuacja przejściowa. Bywa i tak, że dorosłe dzieci zajmują piętro w domu rodziców, zakładają własną rodzinę i tak sobie wspólnie żyją. Natomiast zdecydowanie niedobrą sytuacją jest taka, gdy dorosłe dzieci z premedytacją nie chcą się wyprowadzić i żerują finansowo na rodzicach lub gdy są szantażowane, że po ich wyprowadzce stan zdrowia rodzica/rodziców ulegnie pogorszeniu.
- I chyba ważniejsze – czy to wskazane, by młodzi ludzie zdrowi, pełni energii, nie pracowali i nie uczyli się?
Zdecydowanie nie. Nawet w sytuacji, gdy ktoś nie może znaleźć pracy w zawodzie, może pójść na kursy, przebranżowić się. Współczesny rynek pracy i edukacji daje wiele możliwości.
- W Polsce politycy różnych opcji wskazują na konieczność wspierania działań, podnoszących wskaźnik demografii. Ale brakuje debaty o tym, co zrobić, żeby ci młodzi Polacy nie stali się bezrobotnymi i źle wykształconymi, liczącymi tylko na pomoc innych w postaci najpierw rodziców, a potem opieki społecznej?… Dlaczego?
Takie debaty są, ale raczej prowadzone na poziomie naukowym; podczas konferencji, sympozjów naukowych; także z udziałem polityków. W programach partii politycznych większą uwagę zwracają rozwiązania finansowe niż rzeczowe czy usługowe. Zatem lepiej będzie mówić o wsparciu finansowym rozwiązań demograficznych czy przekazaniu środków pieniężnych osobom bezrobotnym. Pocieszające, że są prowadzone obserwacje rynku pracy, powstają raporty o zawodach deficytowych i nadwyżkowych; jak również o kierunkach studiów których absolwenci nie będą mieli problemów z zatrudnieniem. Wystarczy sięgnąć do tych opracowań i zrobić z nich użytek.
- I jakie zaproponowałaby Pani rozwiązania, by młodzi ludzie chcieli wziąć swoje sprawy, swoje życie, wykształcenie i finanse w swoje ręce? By stali się dorośli i odpowiedzialni za swoje życie?
Współczesne młode pokolenie stanowi wyzwanie, nie tylko dla rodziców, ale także dla pracodawców. Liczą się dla nich inne wartości, cenią sobie wolność wyboru, a jednocześnie mają problemy z nawiązywaniem relacji z drugim człowiekiem. Pandemia i kolejne lockdowny też się do tego przyczyniły. Czy można nauczyć ich odpowiedzialności? Można zachęcać, promować określone postawy, ale i tak od nich zależy, czy znajdą w sobie determinację do dorosłego i samodzielnego życia. Czy będą chcieli spróbować i jak poradzą sobie w sytuacji porażki? Czy to ich nie zniechęci, czy będą próbowali jeszcze raz? Życie zweryfikuje.
- A może to właśnie strach przed dorosłością, takie marzenie o wiecznym niekończącym się dzieciństwie i braku odpowiedzialności?… Co z tym można zrobić?…
W czasach kiedy studiowałam, bardzo popularnym zjawiskiem była tzw. dziekanka („urlop” od studiowania) oraz tzw. gap year, czyli około roczne podróżowanie i smakowanie życia, w okresie od zakończenia studiów do podjęcia pierwszej pracy. Były to decyzje nierzadko niezrozumiałe dla rodziców młodych dorosłych, ale pożyteczne, bo często skutkowały odnalezieniem swojego miejsca w rzeczywistości, zdefiniowaniem sposobu na siebie i na dalsze życie zawodowe. Myślę, że takie rozwiązania mogłyby się sprawdzić także w przypadku obecnych młodych pokoleń, być może faktycznie obawiających się dorosłości i związanych z tym wyzwań.
Dziękuję za rozmowę.
Pytania zadawała P.M. Wiśniewska
[1] https://www.ciekawestatystyki.pl/2021/08/mlodziez-neet-w-polsce.html /07.12.2023/
[2] https://fundacja.orange.pl/strefa-wiedzy/post/kim-sa-neets-w-polsce-i-dlaczego-warto-wspierac-ich-w-rozwoju-kompetencji-przyszlosci /08.12.2023
[3] https://rynekpracy.org/wiadomosci/kim-sa-neets/, /24.11.2023/
[4] https://forsal.pl/artykuly/888415,jak-rozwiazac-zagadke-bamboccioni-ekonomiczne-wyjasnienie-nie-jest-pelne.html#google_vignette, /24.11.2023/
[5] https://forsal.pl/artykuly/888415,jak-rozwiazac-zagadke-bamboccioni-ekonomiczne-wyjasnienie-nie-jest-pelne.html, /24.11.2023/
Joanna Plak-Warecka, dr nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce, specjalność – polityka społeczna. Absolwentka Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego, studiów podyplomowych z zakresu Geriatrii i Opieki Długoterminowej w Medycznym Centrum Kształcenia Podyplomowego Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz studiów podyplomowych z zakresu Public Relations w Badaniach Naukowych w Wyższej Szkole Ekonomii i Innowacji w Lublinie. Specjalizuje się w polityce senioralnej (w ujęciu międzynarodowym) oraz w ubezpieczeniach społecznych. Autorka czterech monografii, ponad 100 artykułów o tematyce społeczno-ekonomicznej, redaktor naukowy dwóch opracowań zbiorowych. Posiada doświadczenie w pracy na rzecz: instytucji badawczych, instytucji szkolnictwa wyższego, instytucji rynku pracy, organizacji pozarządowych.
Warto przeczytać /wersja kolor i cz-b/: