Aktualności

Druk (2)

Rozmawiamy z dr hab. Dominiką Narożną, wykładowcą, politologiem, medioznawcą, a także wokalistką, która właśnie wydała swoją płytę “Mirra Rosz”.

Płytę wydała Pani pod pseudonimem, zechce się Pani ujawnić?

„Mirra Rosz”, to nie tyle mój pseudonim artystyczny, co tytuł płyty. Etymologia tego pojęcia ma związek z twórczością artystyczną mojej mamy – Mirosławy Narożnej (z domu Roszkiewicz). Nie mam problemu, żeby wyartykułować, że wokal na tej płycie to mój głos – głos Dominiki Narożnej.

Jest Pani politologiem, ma tytuł profesorski, pisze książki naukowe, wykłada na Uniwersytecie, a tu nagle – śpiewanie?… I to profesjonalnie, czego dowodem jest płyta. Jak to się stało, jaka była Pani droga do tej płyty?

Nauka nie wyklucza rozwoju mojej muzycznej pasji. Jestem związana z muzyką od dzieciństwa. Towarzyszy mi ona przez całe życie (w chwilach radości i smutku). Z kolei droga do wydania płyty sprowadzała się do spotkania na niej ludzi, którzy zainteresowali się muzycznie moją osobą. Był nim Krzysztof Wodniczak, który uznał, że powinnam śpiewać. Zapoznał mnie z muzykiem Piotrem Wizą. I tak zaczęliśmy razem tworzyć, czego efektem jest płyta „Mirra Rosz”. W jej realizowanie zaangażowanych jest wielu muzyków (np. Jarosław Wachowiak, Łukasz Kulczak, Mariusz Derewecki, Przemysław Ślużyński)

Pamięta Pani pierwszą zaśpiewaną publicznie piosenkę? Jak to było? Gdzie i kiedy?

Oczywiście. Był to 1984 rok. Miałam wtedy 3 lata. W jednym z domów kultury zaśpiewałam dla działaczy ówczesnej opozycji utwór patriotyczny „Ojczyzna ma droga” (Oppman, Emski) na uroczystości związanej z wydarzeniami „Czerwca 56”.

Korzystała Pani z profesjonalnych nauczycieli śpiewu?

Jako dziecko pobierałam lekcje śpiewu u mojej mamy, która była nauczycielką tego fachu. Później były lekcje gry na fortepianie w ognisku muzycznym. Byłam solistką zespołu. Wygrywałam ogólnopolskie konkursy. Zaczęły pojawiać się propozycję od strony różnych producentów muzycznych. W wieku 14 lat rodzicie zadecydowali, że powinnam jednak skoncentrować się na nauce. Poza tym kilka wydarzeń z mojego życia spowodowało, że wycofałam się ze śpiewania.

Jakich wydarzeń?

Wie Pani, świat artystyczny bywa brutalny i czasami bezwzględny. Jako młoda osoba nie chciałam wchodzić w określone relacje czy zależności. Moi rodzicie chcieli mi oszczędzić dzieciństwa. Z perspektywy czasu dziękuję im za to.

A czy trudno się nauczyć śpiewania?

To zależy od predyspozycji. Wprawdzie można wyuczyć się określonych technik śpiewania, jednak do tego potrzebny jest słuch. Nauka interpretacji tekstów jest możliwa, jednak wrażliwość artystyczną albo się ma, albo nie. Z mojej perspektywy nauka śpiewania była zabawą i możliwością odkrywania siebie.

Jaki jest Pani repertuar, jakie ma Pani preferencje wokalne?

Dla mnie tekst, który wyśpiewuje, dużo znaczy. Stąd dobrze czuje się w poezji śpiewanej. Z racji tego, że ukończyłam m.in. Państwową Wyższą Szkoła Filmową, Telewizyjną i Teatralną im. Leona Schillera w Łodzi, uwielbiam muzykę filmową. Poza tym nie stronię od jazzu.

Czy studenci znają pasję swojej wykładowczyni? A współpracownicy z uczelni?

O mojej pasji wspominam, choć nie eksponuje jej nadmiernie na uniwersytecie. Nie wiem też, co sądzą o mojej artystycznej działalności studenci i współpracownicy na uczelni. Nie pytam o to, nie zabiegam też o względy w tym zakresie. Natomiast cieszę się, że są osoby, u których mój śpiew wywołuje określone pozytywne emocje. Dla nich tworzę i występuję.

Jakie są teraz Pani marzenia i cele po tej płycie?

Marzeń mam wiele. Liczę, że na ich realizację starczy mi życia. Co do działalności artystycznej: Przed nami produkcja teledysku, a na wiosnę trasa koncertowa po Polsce i Niemczech. Co do wielkich marzeń: kusi mnie wizja musicalu….

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

Na zdjęciu: Okładka książki autorstwa dr hab. Dominiki Narożnej /dostępnej w naszej e-księgarni/, poniżej – bohaterka wywiadu.

Fot. M. Sobczak