Empatia jest określeniem powszechnie znanym i dość często w języku potocznym używanym. Określenie „syntonia” jest rzadziej stosowane, można więc hipotetycznie przyjąć, że mniej powszechne znane. Zdarza się też, że oba pojęcia bywają zamiennie używane. Przy wyszukiwaniu w internecie publikacji na temat syntonii nie znalazłam opracowań naukowych, wyświetlały się natomiast różne placówki i gabinety psychologiczne czy terapeutyczne o nazwie „Syntonia”.
Pamiętam, kiedy pierwszy raz, poza edukacją w ramach studiów psychologicznych, zetknęłam się z różnicowaniem empatii od syntonii w obszarze psychoterapii. Miało to miejsce wiele lat temu, gdy byłam kształcącą się psychoterapeutką. Na jednej z konferencji naukowych uczestniczyłam w sesji poświęconej terapii uzależnień. Bardzo ciekawy wykład wygłosił wówczas prof. Jerzy Mellibruda (1938-2020) psycholog i psychoterapeuta specjalizujący się w problematyce uzależnień, w tym alkoholowych. Po tym wykładzie rozgorzała burzliwa dyskusja z aktywnym udziałem równie młodych jak ja wówczas adeptów psychoterapii. Głównym tematem sporu było zagadnienie stawiania granic i konsekwencji terapeuty w prowadzeniu psychoterapii osób uzależnionych. Dyskusję tę prof. Mellibruda podsumował stwierdzeniem, że w procesie psychoterapii należy odróżniać empatię od syntonii. To różnicowanie jest także ważne w życiu prywatnym, szczególnie w relacjach rodzice – dziecko, bo tak jak empatia poza zrozumieniem może dawać oparcie i siłę, tak syntonia niekoniecznie.
Jak pisze Maciej Ciechomski, omawiając psychologiczne definicje empatii: „Badania nad empatią, prowadzone intensywnie od lat 70. XX wieku, pokazują jej wiele dobroczynnych skutków. Wysoki poziom empatii wiązany jest m.in. z zachowaniami prospołecznymi i kooperacyjnymi, umiejętnością budowania związków i relacji z bliskimi, wychowaniem dzieci, zarządzaniem, ekonomią (dystrybucja dóbr), rozwiązywaniem konfliktów” [1, s. 69].
„Analiza współczesnych definicji empatii wskazuje, że obecnie większość autorów zgadza się z twierdzeniem, że empatia zawiera w sobie czynnik zarówno poznawczy, jak i afektywny. (…) O empatii możemy zatem mówić, kiedy w reakcji na bodźce społeczne (dostrzegane uczucia i stany innych osób) obserwator zaczyna odczuwać te same emocje co osoba obserwowana, a powstająca w jego umyśle reprezentacja odpowiada stanom obserwowanego (lub wyobrażeniom na ich temat). Ważne jest jednak, że obserwator ma świadomość tego, że wzbudzona w nim emocja jest jedynie odzwierciedleniem (obrazem) uczuć osoby obserwowanej, powstającym w jego ciele i umyśle” [1, s. 70].
Dalej autor wskazuje, że „W tak rozumianym pojęciu empatii można wyodrębnić dwa dominujące czynniki:
1) poznawczy – dotyczący głównie procesów świadomych, związanych ze zdolnością mentalizacji, przyjmowania cudzej perspektywy, wyobrażania sobie stanów innych osób, z umiejętnością skupienia uwagi na określonym obiekcie, odczytywania sygnałów werbalnych i niewerbalnych, a także okoliczności zdarzenia, z interpretacją zachowań oraz zrozumieniem wewnętrznych stanów obserwowanej jednostki, a także rozróżnianiem własnych emocji i cudzych stanów emocjonalnych;
2) afektywny – odnoszący się do emocjonalnych i w dużej mierze nieświadomych procesów, powstających w odpowiedzi na zachowanie innych osób, będących odzwierciedleniem emocji obserwowanej osoby. Wiąże się z takimi zdolnościami, jak: odczuwanie osobistego dyskomfortu w reakcji na czyjeś emocje, reaktywność emocjonalna, odczuwanie empatycznej troski.
3) Niektórzy badacze wyodrębniają jeszcze trzeci ważny czynnik empatii, związany z umiejętnościami społecznymi. Autor jednego z najpopularniejszych obecnie narzędzi do badania empatii EQ (Empathy Quotient), Simon Baron-Cohen, na podstawie badań klinicznych wyodrębnia oprócz czynnika poznawczego i afektywnego także czynnik nazywany umiejętnościami komunikacyjnymi i społecznymi. Wymienionych czynników nie należy traktować rozłącznie, gdyż wszystkie procesy – emocjonalne, poznawcze i wykonawcze – wiążą się ze sobą i wzajemnie uzupełniają” [1, s. 70].
Wymieniony opis zagadnienia empatii, jej trzech czynników, skłania mnie jako terapeutkę do refleksji i uważności dotyczącej zjawisk projekcji i przeniesienia. Projekcja, w największym skrócie, to mechanizm obronny polegający na przypisywaniu innym własnych niepożądanych uczuć, poglądów, zachowań lub cech najczęściej negatywnych. Natomiast przeniesienie w najbardziej ogólnym rozumieniu to rzutowanie na inną osobę (w terapii na terapeutę) stanów emocjonalnych, myśli, uczuć, wyobrażeń.
W sytuacjach terapeutycznych poznawcza, niezweryfikowana empatia może polegać na tym, że terapeuta zakłada, że „wie”, co myśli, czuje, przeżywa pacjent/klient. Weryfikacja polegałaby w takich przypadkach na zadaniu pytania, czy pacjent/klient potwierdza przypuszczenia terapeuty. Potwierdzenie ich pozwalałoby przyjąć, że terapeutyczna poznawcza empatia jako hipoteza została potwierdzona. Brak potwierdzenia ze strony pacjenta nie stanowi przesłanki do przyjęcia hipotezy, ale może nie być wystarczający dla jej odrzucenia. W pracy terapeutycznej zdarza się bowiem, że hipoteza postawiona na jakimiś etapie procesu terapii po jakimś czasie zostaje potwierdzona.
W życiu prywatnym z kolei empatia poznawcza przejawia się w tym, że np. rodzic „wie”, co myśli czy czuje dziecko. Można przyjąć, że im młodsze dziecko, tym dla empatycznego rodzica wiedza dotycząca emocji syna czy córki bardziej dostępna. Im dziecko starsze, tym jego myśli i emocje stają się dla rodziców mniej „przezroczyste”, co rozwojowo jest naturalne. Choć jest też wiele sytuacji, w których rodzice w ramach zjawiska projekcji „rozpoznają” czy przypisują dziecku własne emocje. Często zdarza się to np. w przypadku lęków separacyjnych dziecka, czyli lęku przez rozstaniem z rodzicem, m.in. w sytuacji pójścia do przedszkola. Okazuje się, że rodzic, który w dzieciństwie doświadczał trudności z separacją rodzinną czy adaptacją do przedszkola, przewiduje takie same problemy u swojego dziecka, wówczas swój lęk z okresu dzieciństwa może przenosić na dziecko i w ten sposób stymulować lub podtrzymywać lęk u dziecka. W tych sytuacjach zwykle okazuje się, że gdy dziecko jest odprowadzane do przedszkola przez drugiego rodzica, który lęków w dzieciństwie nie doświadczał, reakcje dziecka przed pójściem do przedszkola są inne, nie tak silnie lękowe. Lęk przed separacją (przed rozstaniem z rodzicami) czy społeczny (przed nowymi sytuacjami) może mieć wiele uwarunkowań, a wspomniany przykład jest jedynie jednym z możliwych wariantów.
Opisany przykład dotyczący życia prywatnego zawiera też drugi element empatii, jakim jest empatia emocjonalna, czyli „odczuwanie osobistego dyskomfortu w reakcji na czyjeś emocje, reaktywność emocjonalna, odczuwanie empatycznej troski” [1, s. 70].
I tu pojawia się różnica między empatią a syntonią. Terminy te bywają mylone. Syntonia oznacza „współbrzmienie”, „zgodność”, współodczuwanie.
Osoba empatyczna poznawczo, emocjonalnie czy społecznie, mimo że może nie być wolna od projekcji czy przeniesienia, pozostaje w kontakcie ze swoimi emocjami, mówiąc obrazowo: „trzyma ramy”, które oddzielają jej myśli i stany emocjonalne od drugiej osoby. Pozwala to, mimo np. odczuwanego współczucia, zachować poznawczy dystans i dawać oparcie. Natomiast w przypadku syntonii w sytuacji terapeutycznej terapeuta płakałby z płaczącym pacjentem, a w sytuacji rodzinnej – rodzic przeżywałby silny lęk czy smutek razem z dzieckiem. Syntonia więc, mimo że bywa odbierana pozytywnie, jako wyraz rozumienia i współbrzmienia, nie zawsze daje oparcie, szczególnie w sytuacjach, gdy to oparcie czy pomoc są oczekiwane (sytuacja psychoterapia) lub wskazane (relacje rodzinne).
W mojej praktyce terapeutycznej, podobnie jak innym terapeutom, zdarza się, że słuchając o traumatycznych przeżyciach pacjentów, wzruszenie ściska mi gardło, ale tym m.in. różni się praca terapeutyczna od przyjaźni czy relacji prywatnych, że relacji terapeutycznej nie towarzyszą symetria i wzajemność, a o swoich emocjach i przeżyciach związanych z pracą terapeuta może rozmawiać na superwizjach czy w ramach pracy własnej.
Ale syntonia, podobnie jak empatia, jest nam potrzebna tylko w różnych sytuacjach. Syntonię opisuje się jako „zdolność rozumienia uczuć, pragnień i reakcji innych osób oraz nawiązywania kontaktów z ludźmi” [2], współdźwięczenie, współbrzmienie; psychiczna harmonia, umiejętność współżycia (łatwość kontaktu) z otoczeniem [3]. Syntonię więc doświadczamy lub obserwujemy ją w różnych sytuacjach społecznych czy wydarzeniach prywatnych lub artystycznych, gdy jesteśmy aktywni na manifestacjach i wiecach, wspólnie śpiewamy na koncertach, wzruszamy się na uroczystościach rodzinnych czy filmach i spektaklach lub płaczemy gdy kogoś żegnamy. Syntonię zwykle widać i/lub słychać, bo dajemy jej zewnętrznie wyraz. Natomiast empatia bywa uzewnętrzniana, ale może być też wyłącznie wewnętrznie przeżywana, np. w sytuacjach psychoterapii czy w życiu prywatnym, gdy chcemy komuś pomóc lub dać wsparcie. Tak więc empatia i syntonia to dwa różne, choć podobne stany, którym zwykle towarzyszą odmienne środki wyrazu.
A od czego zależy, czy jesteśmy empatyczni czy syntoniczni? Może to być związane z wieloma czynnikami.
W postawie psychoterapeuty zależeć może m.in. od jego cech osobowościowych, ale niezależnie od nich tak jak w pracy terapeutycznej empatia jest pożądana, tak syntonia niekoniecznie. Zdarzają się sytuacje, np. w terapii indywidualnej czy grupowej z małymi dziećmi, w których syntoniczne zachowania mogą być potrzebne, ale byłaby to ze strony terapeuty raczej syntonia „kontrolowana”. Profesjonalnie pracujący terapeuta, jeżeli decyduje się w trakcie sesji ujawnić swoje emocje, traktuje to jako jedną z form pracy, pożądaną jego zdaniem w określonej sytuacji.
Pracując od wielu lat z rodzinami, obserwuję coraz więcej zachowań syntonicznych ze strony rodziców. Być może ma to związek ze zmianą pozycji dziecka w rodzinie, na co już w latach 80. zwracała uwagę terapeutka systemowa Selvini Pallazoli, współzałożycielka Szkoły Mediolańskiej, wskazując, że wraz ze zmianami kulturowymi zmienia się pozycja dziecka w rodzinie. Dziecko z pozycji peryferyjnej, co symbolicznie określało powiedzenie, że „dzieci i ryby nie mają głosu”, przesunięte zostało na pozycję centralną, z którą identyfikują się rodzice. W ramach pozycji centralnej dziecko staje się reprezentantem rodziny, co powoduje, że rodzice jego niepowodzenia czy porażki przeżywają jako własne, co, jak sądzę, sprzyjać może dominowaniu syntonii nad empatią. Rodzic, który załamuje się z powodu niewystarczająco dobrej oceny dziecka czy jego niepowodzenia na egzaminie, nie daje dziecku oparcia i poczucia bezpieczeństwa.
Wymienione przykłady terapeutyczne i rodzinne można by porównać do sytuacji, w której lekarz czy ratownik medyczny wezwany do chorego płacze z bólu lub drży ze strachu razem z pacjentem.
Źródła:
- Ciechomski M. Rozwijanie empatii u dzieci w młodszym wieku. W: Śmiechowska- Petrovska E., Kwiatkowska E. (red). Dzieci z trudnościami poznawczymi i emocjonalnymi w młodszym wieku. https://www.researchgate.net/profile/Elzbieta-Kwiatkowska-2/publication/333746714_Dzieci_z_trudnosciami_poznawczymi_ebook_2/links/5d01d45c299bf13a38511647/Dzieci-z-trudnosciami-poznawczymi-ebook-2.pdf#page=67.
- https://sjp.pwn.pl/sjp/syntonia;2576899.
- https://sjp.pl/syntonia.
Dr Małgorzata Talarczyk – specjalista psychologii klinicznej, psychoterapeuta – Certyfikat Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, terapeuta systemowy i rodzinny – Certyfikat nadany przez Saarlandzkie Towarzystwo Terapii Systemowej (SGST) pod patronatem Międzynarodowego Towarzystwa Terapii Systemowej (INST Niemcy –Heidelberg) oraz konsultant psychologii klinicznej dziecka – Certyfikat Polskiego Towarzystwa Psychologicznego.
www.system-terapia.pl
Zobacz też: