Rozmawiamy z prof. Krzysztofem Lipką, naukowcem i wykładowcą, filozofem, etykiem, estetykiem i muzykologiem.
- W naszym ostatnim wywiadzie powiedział Pan Profesor co następuje: „(…) że społeczeństwo się już rozpadło, że gatunek ludzki się nie sprawdził i że natura podjęła z nami zapewne już ostateczną walkę. Poradziła sobie z dinozaurami to i z nami sobie poradzi. Ale w zasadzie radzić sobie z nami nie musi, my niszczymy sami siebie, a natura dokłada do naszego samozniszczenia bardzo niewielki wysiłek. Ludzkość zgubiła rozsądek, odrzuciła wychowanie ogółu, zlekceważyła i wyśmiała ducha. Na nic innego niż zagłada nie zasługuje. Nie bawię się w proroka ani nie roztaczam wizji apokaliptycznych, po prostu stwierdzam to, co według mnie jest już faktem. A jeśli ten fakt to nihil novi sub sole, to by świadczyło o tym, że wypełniamy tylko swoje przeznaczenie”. Otwarte pozostaje pytanie – dlaczego tak się dzieje, dlaczego ludzkość skazuje samą siebie na zagładę?
W przytoczonym cytacie tkwi już odpowiedź: ludzkość jest efektem eksperymentu nieudanego. Jak każdy gatunek ma swoje zalety, owszem, niewątpliwie, ale ma także wady i to poważne: egoizm, lenistwo, bezmyślność, zawiść, zachłanność, agresja, brak wystarczającej skłonności do porządku, zbytnia skłonność do zabaw i przyjemności, zbyt słabe poczucie obowiązku i solidarności, przerost indywidualizmu, pociąg do posiadania, wynoszenie przedmiotów materialnych nad dobra duchowe, a sumą tego wszystkiego jest parcie do samozagłady. Wszystkie te wady razem powodują wiszące nad ludzkością nieszczęście, które lekceważymy znanym niefrasobliwym podejściem „jakoś to będzie”. Otóż nie będzie! Może nikt świadomie nie pcha się do samounicestwienia, ale wszystkie wymienione cechy i wiele jeszcze innych, powodują, że samozagłada jest nieunikniona, bo na każdym kroku działamy przeciwko sobie.
- Ludzkość przyrównał Pan do dinozaurów, ale jednak jesteśmy homo sapiens, gatunkiem myślącym, co jednak nas nieco od dinozaurów odróżnia. A jednak zmierzamy w tym samym kierunku?
W kontekście obecnego obrazu świata to „homo sapiens” brzmi raczej humorystycznie! Co z tego, że mamy zdolność do myślenia, skoro nie mamy umiejętności korelowania tego myślenia między sobą? Każdy myśli co innego, nikt nie chce ustąpić, a wszystkie te myśli cieniutkie! Pobiliśmy rekordy w wynajdywaniu problemów zastępczych, bo nie potrafimy rozwiązać podstawowych. Zresztą gołym okiem widać, że gatunki, które podobno nie myślą, radzą sobie znacznie lepiej niż my. A radziłyby sobie wręcz doskonale, gdybyśmy im w tym nie przeszkadzali. Nie jestem fatalistą, ale przecież, bez względu na światopogląd, każdy chyba dostrzega, że wszechświat mimo wszystko jakoś tam wciąż się kręci, a to oczywiście wskazuje na siłę ośrodka decyzyjnego, na silną pozycję Centrali. My działamy wedle własnego widzimisię, ale i tak wszystko jest może nie dokładnie sterowane, ale przynajmniej trzymane w pewnych ryzach odgórnie. Kiedy przekroczymy granicę, której nie umiemy umiejscowić, ale na pewno jesteśmy jej blisko, Centrala nie będzie się ani chwili wahać, tylko jednym pociągnięciem pióra uczyni z nami to samo, co z dinozaurami. Dinozaury może nie myślały, ale właśnie w tym tkwiła ich przewaga. My wciąż nie rozumiemy tego, że intuicja jest ważniejsza niż myśl i gdybyśmy więcej słuchali intuicji, byłoby z nami znacznie lepiej. Dinozaury zapewne nie dysponowały ani myślą, ani intuicją, bo w taki czy inny sposób także były eksperymentem nieudanym. W jaki sposób, tego nie dojdziemy.
- Wprawdzie teorie dotyczące wyginięcia dinozaurów wspominają o czynnikach zewnętrznych w postaci komety czy innych ciał kosmicznych, które uderzyły w naszą planetę. Zatem to nie wina dinozaurów, że wyginęły, tylko asteroidy. W przypadku ludzkości chyba zapowiada się inaczej, to będzie, jeśli będzie, nasza, ludzka wina?
No właśnie, w jaki sposób wyginęły dinozaury – typowy problem zastępczy w miejsce myślenia jak się samemu ratować. Uważam, że problem zagłady dinozaurów powinniśmy pozostawić specjalistom, zamiast tworzyć domorosłe teorie. Typowe działanie człowieka: każdy ma własną koncepcję powodu zagłady dinozaurów, ale nie umie sobie stworzyć koncepcji na własny byt. Śmieć dinozaura jest ważniejsza niż własne życie. O czym my i po co w ogóle myślimy? Czy nie po to, by nie myśleć o naszych kłopotach powszechnych? Głupstwa na temat dinozaurów same przychodzą nam do głowy, ale kłopoty, jak sobie dać radę z codziennością, wolimy odsunąć i zasłonić troską o dinozaury.
Drugie zagadnienie to wina. Co to w ogóle znaczy wina? Dobrze wiemy, ale to typowa kategoria tutejsza, antropologiczna, ludzka, religijna, kulturowa, etyczna, ale przecież nie naturalna czy kosmiczna! Czy możemy w ogóle przypuszczać, że tego rodzaju pojęcie jak wina może mieć zastosowanie w podejmowaniu decyzji o zagładzie gatunku? To nie będzie sąd ostateczny, tylko ostateczne rozwiązanie problemu zagrożenia lub jego braku. Kiedy działalność ludzkości zagrozi równowadze globu w kontekście pozaziemskim, gatunek będzie musiał być zlikwidowany. Pani ujmuje problem w ramach wewnętrznego czynnika winy i zewnętrznego zagrożenia kolizją kosmiczną, ale przecież z punktu widzenia Centrali wszystko jest tak samo wewnętrzne. Jeżeli ognisko zarazy jest na którymś z ciał niebieskich, to kometa jest narzędziem jego likwidacji.
- A jeśli przeznaczenie – to przecież i tak nic poradzić nie można. Musi się wypełnić. Wierzy Pan Profesor w fatum, w przeznaczenie, które pcha w tę, nie inną, stronę? I nic na to poradzić nie można?
Ależ przeznaczenie to dokładnie to samo co wina – kategoria ludzkiego postrzegania bytu; podczas gdy w rzeczywistości to odgórne zjawisko, którego zadaniem jest zaradzić kłopotom. Jeżeli spojrzymy na wszechświat jak na swego rodzaju organizm czy mechanizm (lub połączenie jednego z drugim), to przeznaczenie wygląda tak oto, jak w organizmie jednostki: gangrena wdała się w rękę, nie ma rady, trzeba rękę odciąć – przeznaczeniem ponad miarę chorej kończyny jest jej usunięcie. Wówczas nie ma miejsca na rozważanie winy czy innych skądinąd niezwykle ważnych, lecz w odmiennych okolicznościach, idei. Poradzić można sobie tylko w jeden sposób, my musimy podjąć taką a nie inną decyzję, a decyzja o tym, że musimy ją podjąć, jest poza nami, jest odgórna, należy do zasad organizacji samego istnienia, pozostaje z gestii Centrali. Nam nie pomoże wiara czy niewiara w przeznaczenie. Taka wiara czy niewiara naprawdę niczego nie tłumaczy; przeznaczenie w sensie przenośnym jakoś tam istnieje, ale sama wiara w to, że przeznaczenie może cokolwiek rozstrzygnąć, jest zabobonem, ono, jeżeli jest, działa z konieczności, automatycznie.
- Człowiek został stworzony ze swoimi zaletami, ale i wielkimi przywarami jak chciwość choćby. Nadmierna eksploatacja zasobów naszej planety, doprowadzająca do katastrof ekologicznych, ocieplenia klimatu, to tylko jeden z przejawów owej chciwości. Taka jest natura człowiecza, a ci, którzy nie są chciwi, nie mają nic na tym świecie do powiedzenia. Tylko znowu – dlaczego tak jest, że wygrywają ci źli, a dobrzy nie mają głosu albo też głos nic nieznaczący?
Pani wierzy w to, że istnieją ludzie nie chciwi? Widać wierzyć można we wszystko! A jednak każdy jest chciwy, tylko nie każdy na to samo. Jeden jest chciwy na pieniądze, drugi na władzę, trzeci na zaszczyty, następny na rozkosz, a jeszcze inny na łaski Pana Boga. Ale to wszystko ten sam rodzaj łapczywości – zmienia się tylko przedmiot pożądania. Chciwość jest wpisana w naturę człowiek tak samo jak kłamstwo.
Rzeczywiście przeważnie wygrywają źli z bardzo prostej przyczyny, zło jest zawsze nastawione agresywnie do świata, a może jest odwrotnie, to agresywne nastawienie wywołuje zło, w każdym razie zło i agresja najczęściej, o ile nie zawsze, idą ze sobą w parze. Agresja jest odmianą zła czy też jago nieodłączną istotową cechą. Natomiast dobroć łączy się z łagodnością. Dobro jako rzecz oczywista nie ma w sobie niepokoju o samorealizację, wydaje mu się (naiwnie), że musi zwyciężyć, tymczasem zło musi walczyć o górowanie nad dobrem, bo zło jest zawsze niepewne siebie.
Nadmierna eksploatacja planety, o czym Pani napomknęła, jest faktem, ale tutaj w grę wchodzą aspekty już omówione, Centrala nie dopuści do ostatecznej katastrofy, zainterweniuje i prędzej zlikwiduje gatunek, który zmierza do zniszczenia planety, niż przyzwoli na katastrofę. Jak widać moje stanowisko w tej kwestii uzależnione jest od wiary w siłę wyższą.
- Można by nie wycinać lasów, puszcz, można zrezygnować z paliw kopalnych, są na to sposoby, naukowcy je wyliczają jak energia wodorowa, z żywiołów jak wiatr czy słońce, choćby domowe fabryki energii z gazu wytwarzanego przez odpady z gospodarstwa, to się sprawdza choćby w krajach skandynawskich. W jednym z polskich seriali wspomina o tym sekretarz gminy Wilkowyje, niejaki Duda, wskazując na nieczynne szamba do składowania odpadów do produkcji energii. Pomysłów innych też jest sporo, ale i tak lobby energetyczne paliw kopalnych zawsze wygrywa.
Wszystko to byłoby bardzo piękne, ale już dzisiaj jest nierealne, człowiek nie zmieni swej natury. Nie ma światów idealnych, jak powiedział Lis do Małego Księcia. Z Pani wypowiedzi wynika przecież, że doskonale to Pani rozumie, wszyscy rozumiemy i dalej postępujemy tak samo, a wszystko, co mogłoby przynieść poprawę kończy się na gadaniu. Krążymy wciąż wokół tych samych spraw, a szczególnie wokół wciąż tych samych przyczyn zła. Ludzka natura, upór, wszystkie wymienione już złe cechy naszego gatunku i dalej lekceważenie wszelkich ostrzeżeń ludzi mądrych i losu. Mądrzy mają pomysły, których nikt nie słucha, a głupi i źli tworzą lobby takie czy inne udając, że nie rozumieją, że działają także przeciw samym sobie, a przynajmniej przeciw swoich dzieciom i wnukom. Egoizm niszczy przecież także egoistę.
- Zasada jest jedna, ci, którzy są bogaci, stają się jeszcze bogatsi. Majątek pozostającego na szczycie rankingu Elona Muska to 185 mld dol., wedle danych z 2022 roku. Niewyobrażalne, a jednak. Wylicza się też, że 10 proc. populacji posiada trzy czwarte światowego majątku, a połowa ludzi posiada jedynie 2 proc. światowego majątku – jak wynika z najnowszego raportu „Światowe nierówności”. Tylko znowu pytanie – dlaczego tak się dzieje?
Tak, te cyfry przestają już być abstrakcyjne, a stają się humorystyczne. Gdybyż nie były jeszcze tylko groźne! Prawda jest przecież bardzo prosta. Każdy, kto ma za dużo, ma za dużo koszem tego, kto ma za mało. Wymyślone przez bogatych hasło: „Kto bogatemu zabroni się bogacić?” jest doskonałą wskazówką na uleczenie świata. Bogatym trzeba zabronić! Bez względu na to, jak to się ma do demokracji, wolnego rynku, handlu itd. Po prostu nie ma innego wyjścia, albo się uporządkuje te sprawy, albo wszystko się bez najmniejszej wątpliwości zawali. Winni się śmieją, że to strachy na lachy, ale zapominają, że dopóty dzban wodę nosi, dopóki się ucho nie urwie (przysłowia są mądrością narodów). Ci którzy osiągają sumy 185 miliardów, to oczywiście chorzy psychicznie, uzależnieni. Cała ta sytuacja nie może doprowadzić do niczego innego, jak tylko do globalnej rewolucji, która teraz będzie się oczywiście odbywać już zupełnie inaczej, w postaci potężnych aktów terrorystycznych. Do tego przecież nawołują liczne, baaardzo „rozrywkowe” fabularne filmy amerykańskie. Oczywiście najbardziej znów ucierpią niewinni biedni ludzie.
- Gdyby ci najbogatsi podzielili się z tymi ubogimi, nie byłoby głodu czy wojen. Czy to tak nie działa?
Tak to powinno działać, ale tak to nie działa, bo system wirtualnego obrotu nie tylko finansów, ale także wszelkich ogólnoludzkich idei, coraz bardziej kłamliwych, tak się rozrósł i skomplikował, że każdego omami. Telewizja, reklama, media społecznościowe zrobiły już 90 procentom ludzkości wodę z mózgu, a ta woda wyparowała; stąd teraz te biadolenia, że zaraz wody zabraknie.
- Wojny to kolejna przywara ludzkości. Nas, Polaków, bardzo teraz dotyka, bo toczy się tuż za naszą granicą. Wojny towarzyszą ludzkości od pradziejów. Co takiego jest w ludzkiej naturze, że stale ulega złu, przemocy, skazuje innych przedstawicieli gatunku na cierpienie?
O wojnach już sporo mówiliśmy, nie chcę do tego wracać. Ponoć są konieczne (Kant). To, co nas obecnie dotyka, jest straszne, ale gorsze dopiero nas czeka. Naturalny powojenny kryzys dopiero nadejdzie, a już się przeciwko nam toczy wojna ideologiczna, szczucie, judzenie, kłamstwa. O cechach gatunkowych też już wszystko wiemy, jesteśmy jedynym gatunkiem, który walczy sam przeciwko sobie.
- A może winowajcą jest nadmiar ludzi na tej planecie? Gdyby było nas mniej, byłoby lepiej? Tylko jak liczbowo określić właściwą liczbę ludzi na Ziemi?
Liczbę ludzi na ziemi reguluje natura i tak wyreguluje, że popamiętamy! Wiadomo, że sprawiedliwość jest cechą naturze nieznaną. I o przeludnieniu też już dyskutowaliśmy. Oczywiście, ale jest to tylko jedna z przyczyn zła. Co gorsza złe cechy gatunkowe napędzają przeludnienie, a przeludnienie wzmaga złe cechy gatunkowe i tak się kręcimy wokół własnego ogona, pożerając się od drugiej strony. Czy nie powinno to budzić w nas obrzydzenia?
- Zatrute i wyniszczane środowisko, skażone chemikaliami jedzenie i woda, zmiany klimatyczne, wyginięcie gatunków roślin i zwierząt, przeludnienie – nie ma jak od tego uciec. I nie ma już odwrotu?
Nie ma jak uciec i nie ma odwrotu. Człowiek pozostanie taki, jakim jest, dobrze o tym wiedząc, że zmierza do samowyniszczenia.
- Co takiego tkwi w człowieku, w całym ludzkim gatunku i w jednostce, że doprowadza do tego tragicznego finału, który wieszczy Pan Profesor wraz z całą armią naukowców różnych dziedzin?
To wszystko już było omówione.
- I jak się odnaleźć w tej codzienności, znaczonej wizją tragicznego końca ludzkości?
Jesteśmy w sytuacji krańcowej, w której obowiązuje zasada: Każdy sam sobie radzi, jak powrócić do „bazy”. Jedni się śmieją, drudzy płaczą i to zajmuje nam tyle czasu i wysiłku, że nie możemy niczego już zrobić.
- A może jednak nie będzie tak źle, może wszystko skończy się pozytywnie, dla ludzkości i naszej planety?…
Moim zdaniem już to nie jest możliwe. Po co się oszukiwać złudną nadzieją? Musielibyśmy się wszyscy razem zmienić w jednej chwili, może to by uratowało świat. Ale to nie jest możliwe, jeszcze tonący, chwytając się brzytwy, upiera się przy swoim. Więc gdzie tu jest miejsce na nadzieję?
- I ostatnie pytanie – a gdzie jest w tym wszystkim Bóg – rozumiany jako siła wyższa, sprawcza dla wielu religii? Zapomniał o ludzkości? Czy tak właśnie miało być?
Bóg nie zapomniał, bo Bóg jest wszystkim, także – a może głównie – PAMIĘCIĄ. Jest na swoim miejscu (w Centrali), obserwuje, wyciąga wnioski i macha na nas ręką: nie można pomóc komuś, kto nie chce pomóc sam sobie. Bóg jest wszechmogący? Tak. Ale dlaczego miałby działać przeciw samemu sobie? Bóg jest MIŁOŚCIĄ, a miłość (bliźniego) człowiek sponiewierał najbardziej ze wszystkiego, co tylko od Boga otrzymał. A teraz jak trwoga, to do Boga? Zły adres, bo Bóg jest także TRWOGĄ.
Dziękuję za rozmowę.
Pytania zadawała Paulina M. Wiśniewska