Psychoterapeuta to zawód (wciąż czekający na finisz ustawy, stan na sierpień 2024), któremu towarzyszy samotność w różnych obszarach. Psychoterapeuci dobrze ją znają, choć rzadko o niej mówią, bo też rzadko koncentrują się na sobie, zwykle skupiają uwagę na osobie pacjenta czy klienta, a jeśli na sobie, to w kontekście relacji z osobami, z którymi terapeutycznie pracują. To rzutuje także na życie prywatne wielu osób wykonujących ten zawód. Poniżej wymieniam kilka obszarów samotności terapeuty, choć zapewne nie wyczerpują one wszystkich przestrzeni, w których terapeuta może czuć się samotny, co nie znaczy, że osamotniony.
Dla przejrzystości tekstu zrezygnowałam z feminatywów, które w tej profesji są oczywiste i nie budzą wątpliwości czy oporu, bo są psychoterapeuci i psychoterapeutki. W przeciwieństwie do feminatywów stosowanych odnośnie zawodu psychologa, w którym nie każdej pani psycholog odpowiada określenie psycholożka. Ale w tekście stosuję sformułowanie “psychoterapeuta” jako określenie zawodu, a nie osoby, która go wykonuje.
Pierwszy obszar samotności – to okoliczności pracy terapeuty, które są zwykle samotne tzn. relacja terapeuta – pacjent/klient. Wyjątkiem są sesje prowadzone przez dwóch terapeutów. Choć proces terapeutyczny nie musi przebiegać w izolacji, ponieważ terapeuci mają możliwość i obowiązek swoją pracę poddawać superwizji, czyli konsultować z innym terapeutą, dzieląc się wątpliwościami i trudnościami co do przebiegu procesu terapii, jak i relacji. Nierzadko terapeuci pracują też w ośrodkach zatrudniających kilku czy kilkunastu psychoterapeutów, co bywa określane pracą w zespole i ułatwia możliwość skorzystania z szybszej superwizji, w tym też koleżeńskiej, ale nie niweluje samotności w pracy z pacjentem.
Drugi obszar samotności – to obciążenie mentalne i emocjonalne, z którym terapeuta pozostaje sam. Nie może po powrocie do domu zwierzać się rodzinie z przebiegu terapii czy zadzwonić do przyjaciółki i “pogadać” o tym, co było w pracy. I to nie wyłącznie dlatego, że obowiązuje terapeutów tajemnica, ale to się po prostu nie mieści w etyce tej pracy. Zagadnienia, które terapeuta chciałby omówić mogłyby być merytorycznie i emocjonalnie zrozumiane przez drugiego terapeutę, ale tu z kolei nie praktykuje się naruszania prywatnego czasu i przestrzeni kolegi czy koleżanki, bo każdy z nas potrzebuje czasu na tzw. reset i regenerację sił. Wielu terapeutów potrzebuje zregenerować energię i siły przed powrotem do nieterapeutycznej relacji z bliskimi, choć nie zawsze jest to możliwe. I zapewne nie marzą, by po swojej pracy ponownie koncentrować uwagę na terapeutycznych dylematach innego terapeuty.
Trzeci obszar samotności – to dobór osób, z którymi terapeuta chce utrzymywać kontakty towarzyskie. Ten dobór podlega eliminacji, co także sprzyja samotności terapeuty. Przez „eliminację” towarzyską rozumiem niechęć wielu terapeutów do kontaktów jałowych i powierzchownych. Czasami też takich, w których z perspektywy pracy terapeuty, dominują błahe tematy, np. rozmowy na temat wyglądu, majętności czy plotkowanie itp. Bo po pracy z cudzymi problemami, dolegliwościami, zaburzeniami, dramatami życiowymi i traumami, rozmowy o ciuchach, urodzie czy innych banalnych tematach odbierane są jako męczące i jałowe.
Czwarty obszar samotności – to stawianie granic między pracą a odpoczynkiem. Czyli niedozwolenie, by wolny czas terapeuty był wykorzystywany przez inne osoby do angażowania go w rozwiązywanie cudzych problemów na rodzinnych czy towarzyskich spotkaniach. A zdarza się, że terapeuta jest proszony o pomoc terapeutyczną w towarzystwie, w którym spędza wolny czas. Zwykle znajdzie się osoba, która chciałby „się poradzić” w tej czy innej sprawie. To tak, jakby na spotkaniu rodzinnym czy towarzyskim np. znajomego dermatologa poprosić o diagnozę lub zapisanie recepty na problemy skórne. Stawianie granic w pewnych przypadkach wymaga czasami asertywności, szczególnie gdy delikatne sugestie nie działają, co często nie jest dobrze widziane. W takich sytuacjach bywa, że terapeuta jest odbierany jako nieżyczliwy czy nieskory do pomocy, więc nie jest ponownie zapraszany, choć częściej sam rezygnuje z towarzystwa osób, które takich granic nie respektują.
Piąty obszar samotności terapeuty – to przestrzeganie zasady etycznej, by nie wchodzić lub/i nie utrzymywać relacji z osobami, z którymi terapeuta pracuje terapeutycznie, a jednocześnie miałby kontakty towarzyskie. W takich sytuacjach wielu terapeutów rezygnuje z udziału w różnych aktywnościach towarzyskich, w których uczestniczą też ich pacjenci. Bo z jednej strony trudno na spotkaniu udawać, że nie zna się danej osoby, z drugiej – trudno kłamać, że zna się z innego kontekstu niż terapeutyczny, a z trzeciej – obowiązuje tajemnica, więc absolutnie nie można ujawnić, że ktoś jest czy był pacjentem/klientem terapeuty. Jest też możliwość sytuacji o odwróconej kolejności, czyli najpierw miały miejsce kontakty towarzyskie, a następnie chęć danej osoby do korzystania z usług terapeutycznych poznanego w innych okolicznościach terapeuty. W tej sytuacji etyka nie pozwala na podjęcie pracy terapeutycznej i przekształcenie relacji towarzyskiej w terapeutyczną.
***
Wymienione obszary nakreślają granice i ograniczenia relacji społecznych, których psychoterapeuta nie podejmuje lub z których się wycofuje. A to składa się na swoistą samotność przy jednoczesnym braku możliwości szukania towarzyskiej rekompensaty w środowisku zawodowym jako alternatywy, bo każdy z terapeutów potrzebuje po pracy przestrzeni dla siebie. Oczywiście nie oznacza to, że terapeuci żyją samotnie, bo zwykle mają rodziny, grono przyjaciół i znajomych, ale są obszary, z których z wymienionych wyżej powodów rezygnują.
Wspomnienie o samotności terapeuty nie jest użalaniem się czy utyskiwaniem, jest tylko zwróceniem uwagi na specyfikę zawodu. W wielu innych zawodach także pracuje się samemu, ale w rzadko której profesji w tylu obszarach rzutuje to na życie towarzyskie i spędzanie czasu poza pracą. Z drugiej strony to zawód dobrowolnie wybrany, do którego wykonywania psychoterapeuta przygotowuje się przez kilka lat, uczestnicząc w akredytowanych kursach szkoleniowych, przechodząc własną terapię, na wszystko poświęcając czas życia osobistego i rodzinnego, a także ponosząc duże koszty finansowe. I ta edukacja oraz doszkalanie nie kończy się po zdaniu egzaminu i uzyskaniu certyfikatu terapeutycznego. A z drugiej strony, praca psychoterapeuty daje tak wiele satysfakcji, bo pacjenci/klienci zapraszając nas psychoterapeutów do swojego świata, obdarzają ogromnym zaufaniem, uczą pokory, czyniąc nasze życie wyjątkowym i niejednowymiarowym. Przed laty profesor Jerzy Aleksandrowicz w jednej z wypowiedzi mówiąc o pracy psychoterapeuty wspomniał o celibacie, niestety nie jestem wstanie podać źródła tej wypowiedzi, więc odwołuję się do własnej pamięci. Czy profesor miał na myśli celibat w jego tradycyjnym rozumieniu, nie wiem. Natomiast mając na uwadze wyżej wymienione przeze mnie obszary samotności psychoterapeuty, o metaforycznym znaczeniu celibatu z wyboru, w tym dobrowolnie wybranym zawodzie, nie sposób nie pomyśleć.
Dr Małgorzata Talarczyk, psychoterapeuta
Książki dr M. Talarczyk dostępne są w zakładce e-Księgarnia w wersji drukowanej