Przedsylwestrowa i poświąteczna rozmowa z refleksjami w tle. Przedsylwestrowa i poświąteczna rozmowa z refleksjami w tle. Na pytania cierpliwie odpowiada dr Joanna Plak-Warecka, specjalistka polityki społecznej i rodzinnej, już gotowa do świętowania Nowego Roku 2024. Wszystkiego dobrego dla Czytelników i bohaterki wywiadu!
- Święta jednych cieszą, innych smucą, z powodu samotności albo przepracowania. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia 2023 pojawiła się reklama społeczna, by nie zostawiać starych rodziców czy dziadków w szpitalu na czas świat oraz rodzinnych sylwestrowych wyjazdów. Bo to podobno społeczna plaga. Co takiego stało się z nami, z naszym społeczeństwem, że tego typu reklama stała się społecznie potrzebna?
Zostawianie rodziców-seniorów czy dziadków w szpitalu na święta to zjawisko, które funkcjonuje od długiego czasu. Może wcześniej nie było tak nagłośnione, ale to nie znaczy, że problemu nie było. Starsze, schorowane osoby mogą stanowić przeszkodę w spędzaniu świąt. Np. konieczność opieki nad nimi może uniemożliwić wyjazd na zorganizowany wypoczynek. Co wtedy zrobić? Sprawić, by stan zdrowia seniora uległ czasowemu pogorszeniu, tak by wymagał hospitalizacji. Lekarze i pielęgniarki wskazują, że wobec chorych stosowane są takie metody jak: niepodawanie wody do picia (w przypadku ograniczenia płynów u seniorów szybko dochodzi do odwodnienia i stanu zagrożenia zdrowia lub życia), niepodawanie leków (w przypadku pominięcia jednej, dwóch dawek leku u seniora, osoby przewlekle chorej, może dojść do nagłego zaostrzenia choroby i konieczności wezwania karetki), a także zaniechanie czynności pielęgnacyjnych, co może prowadzić do powikłań zdrowotnych; np. w postaci zapalenia układu moczowego czy powstania odleżyn. Bywają i takie przypadki, gdzie spakowany senior jest odwożony do szpitala, poinstruowany, co ma mówić i jak tylko drzwi na SOR się za nim zamkną, rodzina odjeżdża z piskiem opon i nartami na bagażniku. Wtedy hospitalizacja jest konieczna, ale nie ze względów medycznych, tylko społecznych. Personel medyczny spotyka się również z sytuacjami, w których rodzina nalega na przyjęcie seniora do szpitala, mimo że nie ma wskazań do tego lub odmawia jego odebrania, mimo że stan zdrowia uległ wyraźnej poprawie i nie ma konieczności pozostawania w szpitalu. W szczególnie trudnej sytuacji znajdują się pacjenci onkologiczni, wśród których duży odsetek stanowią chorzy nie zabierani do domu na święta, ponieważ opieka nad nimi jest wymagająca i czasochłonna. A w święta czasu brakuje. Oddanie seniora do szpitala na święta, w sytuacji, gdy nie ma takiej konieczności, jest naganne etycznie. Nie tylko powoduje obciążenie psychiczne przymusowego pacjenta, ale dodatkowo blokuje miejsce tym, którzy naprawdę wymagają hospitalizacji. Niektórzy szukają usprawiedliwienia dla takiego zachowania, szukając przyczyn w przeciążeniu opiekunów i wskazując, że opieka wytchnieniowa (sprawowana przez inną, opłaconą osobę) mogłaby znacząco zredukować liczbę seniorów oddawanych do szpitali na święta.
- Gwoli sprawiedliwości, dodajmy, że pozbywanie się starych i chorych krewnych z domu na czas świąt i sylwestra albo tak w ogóle – na zawsze, to specjalność cywilizacyjna, rozwiniętych krajów Zachodu, a nie tylko polska. W Niemczech bardzo poszukiwani są specjaliści pielęgniarstwa czy fizjoterapii, opiekunowie osób niepełnosprawnych ze znajomością nie tylko niemieckiego, ale i tureckiego. Kiedyś tureccy seniorzy przebywali ze swoimi rodzinami, teraz masowo oddawani są do domów opieki, a prawie nie posługują się językiem kraju, w którym od lat żyją, czyli niemieckim. Na pocieszenie można dodać, że tych akurat w Niemczech nie brakuje, ale rysuje się tutaj zmiana mentalności, wygenerowana właśnie przez cywilizację Zachodu, opartą nie na obwiązkach i powinnościach, ale na przyjemności, takie nieco destrukcyjne carpe diem w praktyce. Trochę w opozycji do czasu świąteczno-noworocznego pojmowanego kiedyś wspólnotowo i rodzinnie.
Opiekunowie są poszukiwani w wielu rozwiniętych krajach Zachodu, nie tylko w Niemczech, ale także chociażby we Włoszech. W tych krajach normalną sytuacją jest ta, w której opiekę nad starszą, schorowaną osobą pełnią wynajęte opiekunki, często pochodzące z państw Europy Wschodniej. Co ciekawe, funkcję opiekunów pełnią również osoby, które decydując się na wykonywanie obowiązków opiekuńczych za granicą, wobec obcych ludzi; w kraju pochodzenia pozostawiają swoich bliskich wymagających opieki. Tym samym, w wielu przypadkach, skazują ich na pobyt w placówkach świadczących całodobowo usługi opiekuńcze. W Polsce korzystanie z usług wynajętych opiekunek, w szczególności pochodzących z innych państw, nie jest (jeszcze) tak popularne. Jeżeli już to bardziej w stosunku do dzieci niż seniorów. Zmiana mentalności, o której Pani wspomina, jest jednak zauważalna. O ile sytuacja materialna nam to umożliwia, coraz chętniej powierzamy wykonywanie swoich obowiązków wobec bliskich, innym osobom. Jakby zapominając, że tym samym pozbawiamy ich bliskich, opieki. Takie są prawa rynku i my się na to godzimy.
- Świętowanie sylwestra bywa huczne, głośne, z petardami. Nie myśli się wówczas o tych, którzy cierpią – o osobach niepełnosprawnych, dzieciach z zaburzeniami. Moja koleżanka ma autystyczne dziecko i zawsze z przerażeniem myśli o petardach, których tak panicznie boi się jej syn. Ale tutaj wygrywa interes producentów petard i krótka radość ludu. Igrzyska wygrywają nad empatią wobec tych najsłabszych. Rządzący miastami wolą dać zgodę na petardy niż pomyśleć o tych, którzy cierpią. W Poznaniu odpala się petardy od wielu dni przed sylwestrem.
Pewnym pocieszeniem może być fakt, że duże miasta, takie jak Warszawa, Wrocław czy Kraków rezygnują z organizacji imprez typu: Sylwester miejski, z powodów finansowych. Budżety tych miast są obciążone innymi wydatkami i na organizację Sylwestra brakuje środków. Nie oznacza to jednak, że petard nie będzie. W dalszym ciągu, w tych miastach, są organizowane imprezy w klubach, pubach, restauracjach. Uczestnicy tych imprez i mieszkańcy tradycyjnie o północy będą odpalać petardy. A trzeba podkreślić, że odpalanie petard zaczyna przybierać na sile już w okresie poświątecznym. Petardy to stres, przede wszystkim dla ludzi starszych, schorowanych, ale także właśnie dla dzieci autystycznych. Na początku wojny z Ukrainą, wskazywało się także, że jest to źródło stresu dla uchodźców z Ukrainy, ponieważ huk mógł kojarzyć im się ze strzelaniną, której doświadczyli w swoim kraju. Jednocześnie sprzedaż petard to biznes i z pewnością sprzedający nie zrezygnują z dobrego zarobku, w imię empatii i solidaryzowania się z najsłabszymi.
- Naukowcy podkreślają też aspekt ekologiczny, petardy to nie tylko hałas, ale i smog.
Zgadza się. Jednocześnie odpalanie petard jest wpisane w tradycję sylwestrową i noworoczną i nie sposób wyobrazić sobie tego okresu bez petard. Podobnie jak ze świętem zmarłych – trudno je sobie wyobrazić bez tradycyjnych zniczy. A one też generują smog.
- Zawsze najgorzej mają zwierzęta, pada tysiące ptaków, psy czy koty wpadają w popłoch, uciekają, giną na zawały serca czy pod kołami aut, gdy przerażone biegną na oślep. Schroniska zwykle pełne są też przerażonych zwierząt, które uciekły swoim właścicielom. Co takiego tkwi w gatunku ludzkim, że nie myśli o innych gatunkach, takich jak zwierzęta?
Współczesne czasy sprzyjają postawom egoistycznym. Ludzie są skupieni na sobie, na dbałości o własną wygodę i jak już wcześniej wspominałyśmy na zapewnieniu sobie przyjemności. Zwierzęta i przyroda nie są priorytetem dla wielu osób. Bo jak wytłumaczyć polowania; zastawianie wnyków na zwierzęta leśne; wyrzucanie kiełbasy z gwoździami lub szkłem, z zamiarem zabicia w ten sposób psów lub kotów; zostawianie psów na łańcuchu, bez budy w mroźne, zimowe dni? Kolejne przykłady – wycinanie lasów pod budowę nowych osiedli, zatruwanie rzek toksycznymi ściekami; niszczenie uli. Myślimy głównie o własnym gatunku, ale jest to myślenie krótkookresowe. Bo bez przyrody nie ma ludzi. Jak mówi indiańskie przysłowie: „Kiedy wycięte zostanie ostatnie drzewo, ostatnia rzeka zostanie zatruta i zginie ostatnia ryba – odkryjemy, że nie można jeść pieniędzy”.
- Koniec roku to zawsze nadzieja na nowe otwarcie. Czego zwykle sobie życzymy na koniec roku i z czym chcielibyśmy się pożegnać na zawsze? Co zmienić? Bo właśnie te aspekty podlegają intensywnym badaniom społecznym.
Ludzie z reguły chcą zmienić wiele rzeczy w krótkim czasie. Nowy rok – nowy, nowa ja. Plany są ambitne – zacząć się zdrowo odżywiać, uprawiać sport (przez dwa pierwsze miesiące siłownie pękają w szwach od tych noworocznych postanowień), nauczyć się języka obcego, zrobić prawo jazdy, to tylko niektóre z życzeń. Jakby początek roku miał przynieść dodatkową energię na dokonanie tych wszystkich zmian. A tak nie jest. Im bardziej ambitne plany, tym większe ryzyko, że nie zostaną zrealizowane. Żeby postanowienia noworoczne miały szansę się zmaterializować, warto planować z wykorzystaniem metody SMART. Oznacza to, że cele mają być: konkretne, mierzalne, realne do osiągnięcia, ambitne i osadzone w czasie. Co więcej, warto dochodzić do celu małymi krokami, etapowo. Niektórym pomaga tworzenie mapy marzeń, czyli umieszczenie na kartonie/tablicy korkowej wycinków z gazet, zdjęć, krótkich haseł; które symbolizują rzeczy lub wydarzenia dla nas ważne, np. marzymy o samochodzie określonej marki i umieszczamy zdjęcie auta na mapie marzeń. Wiadomo, że auto nie pojawi się przed naszym domem z dnia na dzień, ale jeśli codziennie będziemy patrzeć na mapę i wyobrażać sobie samochód naszych marzeń, to istnieje większa szansa, że podejmiemy działania mogące nas przybliżyć do jego zakupu, np. podejmiemy dodatkową pracę i zaczniemy odkładać pieniądze. Jeśli chcemy zwiększyć szanse na osiągnięcie założonych celów, warto je wyjawić publicznie, np. powiedzieć o nich mężowi, przyjaciółce. Wtedy jest większe prawdopodobieństwo, że podejmiemy się ich realizacji. Czego ludzie życzą sobie koniec roku Z reguły, żeby kolejny rok był lepszy, a potem tradycyjnie zdrowia, pieniędzy, spełnienia marzeń. Coraz mniej osób stara się, by te życzenia były spersonalizowane. Z czym chcą się pożegnać ludzie? Z tym co sprawiało im problemy – głównie z długami, chorobami, toksyczną pracą, toksyczną relacją. Tyle, że w przypadku tej ostatniej często kończy się na deklaracjach.
- Może nasze obietnice wobec samych siebie się spełnią, a może nie. Ostatni trend – to właśnie nie składać zobowiązań noworocznych. Ciekawy trend…
Ciekawy, a jednocześnie potrzebny. Dla wielu osób składanie życzeń jest męczące, nie czują takiej potrzeby. A zobowiązania wobec samych siebie można mieć zawsze. Nie potrzebna jest w tym celu konkretna data. Z pewnością wiele z nas pamięta genialny film Lejdis. Tam Sylwester był obchodzony w środku lata, na luzie, bez zobowiązań i deklaracji. I ileż dawał radości głównym bohaterkom, bo one chciały celebrować ten wspólny czas, na swoich warunkach, w wybranym przez siebie czasie, wbrew tradycji i oczekiwaniom społecznym. Można? Można!
Można i tego sobie i innym życzmy na Nowy Rok 2024!
Dziękuję za rozmowę.
Pytania zadawała P.M. Wiśniewska
Gotowi na powitanie Nowego Roku 2024? Tego wszystkim naszym Autorom i Czytelnikom życzymy!
Książki autorstwa dr J. Plak-Wareckiej dostępne w naszej e-księgarni, wydanie czarno-białe i kolor