Rozmawiamy z poetą, tancerzem Romanem Komassą.
- Wydał Pan swoją kolejną książką pt. Dyrdymałki osobiste. Skąd pomysł na taki właśnie tytuł?
- Hm, chyba każde słowo zawarte w tekście poniekąd trochę obnaża pisarza przed czytelnikiem. Może ten czas myśli, moich myśli zawartych w strofach, określają rzeczywistość, którą postrzegam. Dotykam swoją osobą i transportuję na światło dnia. To chyba ten moment uchwycenia poniekąd sprowokował mnie do tytułu. Proszę mi wierzyć, kiedy myśli przelewam na papier, kilkakrotnie cedzę wątek i ponownie powracam do jego źródła. Lub innym razem dzieje się to szybko, automatycznie bez analizy. Wylewam uczucia i emocje z obserwacji świata i ludzi. Więc to fundament osobisty. Dlatego Dyrdymałki z całym oddaniem ofiarowuję Państwu.
- W kolejnym tomiku wierszy satyrycznych w sposób żartobliwy ukazuje Pan człowieka i jego naturę. Co Pan najbardziej ceni w ludziach, a co Panu przeszkadza?
- Och, to temat rzeka. Jedna i chyba istotna sprawa, to w mojej ocenie, szacunek wobec ludzi, którzy dotrzymują słowa i są za nie odpowiedzialni. Nie znoszę ludzi, którzy tego nie robią. Oczywiście przyczyny takiego postępowania mogą mieć czasami uzasadnione powody lub nie. Empatia i bezinteresowność, proste gesty i ciepły uśmiech, dobre słowo. Tak wiele nie trzeba do prostego i normalnego życia. Choć trudno czasami stawiać czoła okrutnym ludziom. To kolejna przeszkoda, z którą trzeba walczyć i chronić swoich bliskich, siebie i innych napotkanych dobrych ludzi. Aby nie powstał efekt kaskady zła i nietolerancji.
- Częstym tematem refleksji jest zderzenie sacrum i profanum. Ale takie właśnie jest życie. Tylko trzeba to dostrzec, Panu się udaje, ale wielu ludziom ten fakt umyka. Dlaczego?
- Oj, mam nadzieję, że tak, że patrzę jeszcze sercem i potrafię kochać bezinteresownie z czystej miłości do człowieczeństwa. W innym przypadku życie byłoby piekłem. Może sztuka tańca, ten wyjątkowy pokarm dla duszy, oświeca moje postrzeganie? Taniec poniekąd leży u źródła najskrytszej ludzkiej natury, pierwotny w swojej postaci daje radość istnienia, a co za tym idzie transformuje, przekształca zło w dobro. Oczyszcza ciało i duszę, to prysznic, który nic nie kosztuje. Więc warto z niego korzystać i nie stać w miejscu, tylko w tym rytmie zmieniać nogi w tańcu.
- Z poczuciem humoru ukazuje Pan relacje damsko-męskie. Jaką tajemnicę udało się Panu tutaj odkryć?
- Hahahaha… droga Pani Paulino, nic nowego nie odkryłem i nie odkrywam, choć przyznam że ukwiecam słowami pewne zachowania ludzi i pieprzu dodaję w tym postrzeganiu. Litera oczywiście, chyli rąbka ludzkich słabostek i skłonności w taki czy inny sposób. A może z własnego doświadczenia, wyłuszczam myśli w dosłowny i stanowczy sposób, siląc się metaforami. Życie poniekąd to skarbonka z drobnymi, które można wydać albo dalej oszczędzać, tylko po co? Dzisiaj mogę pisać i dzielić się tym pisaniem. A kobiety i mężczyźni zawsze pozostaną źródłem inspiracji, nie zapominając o naszych dzieciach.
- W czym znajduje Pan siłę męskości i kobiecości?
- To bardzo ciekawe pytanie, siła jako atrybut męskości, może zachowanie bezpieczeństwa schronienia i jako strażnika dobra i pokoju? W aspekcie drogich pań, to wielką mocą pozostanie adaptacja do zmieniających się warunków życia, matczyna miłość, która może towarzyszyć przez całe życie i zapewne wyjątkowa intuicja.
- Co czyni człowieka prawdziwym człowiekiem, gdzie tkwi istota człowieczeństwa?
- Prawdziwa natura człowieka to zwykła ciekawość, głód wiedzy i ciągłego poznawania nieznanego przy całej swej egoistycznej postawie ekspansji i niestety – skłonności do autodestrukcji. Zachłanność okraszona prymitywnym zachowaniem z wiedzą o tym, co wolno i czego nie wolno. Co w konsekwencji i tak zostaje zmienione lub dopasowane do rządzących tym światem. Na koniec zostaje goła miłość i nadzieja, że to wszystko ma jakiś sens. W świetle galaktyki i może przed spotkaniem obcych? Człowiek zawsze będzie siebie upiększać, choć to wcale nie stanowi, że jest piękny. Bo sam siebie gloryfikuje od momentu swojego powstania, a zatem w moim pojęciu tylko sztuka może być obiektywna, w świadectwie o człowieczeństwu!
- Jaki wniosek płynie z Pana fraszek?
- Miej się na baczności, mój drogi czytelniku. Zaglądaj do duszy i serca, co byś się nie ostał tylko w słoiku. Może trochę powinny działać jak zwierciadło, naszych charakterów i charakterków. Ku przestrodze i na chwilę zadumy. Kim jestem i po co to robię? Lub kto obok mnie żyje, czym się dzielę i do kogo mogę się zwrócić o pomoc, jeśli takowej potrzebuję. Na pewno aby w życiu utrzymać umiar do spraw i napotkanych. Bo ludzie są przewrotni z natury, chcą mieć z ciebie korzyść i pożytek.
- Jak odnajduje się Pan w roli poety? Bo przecież z zawodu jest Pan baletmistrzem.
- Piszę już od dwudziestego roku życia i poezja zawsze była w moim sercu. Tak jak taniec, który ciągle mi towarzyszy, a zatem mam dwie pary butów, na każdą porę roku, kiedy wena przychodzi. Wtedy udaję się na spacer, aby tworzyć. Choć czasem czuję niepokój, na tym świata padole, że ludziska się wciąż tarmoszą, nawet kiedy są tylko we dwoje. Więc moi drodzy czytelnicy, zaglądajcie do moich wierszy, a potem może nabierzecie trochę refleksji i spokoju. Dziękuję.
Dziękuję za rozmowę.
Pytania zadawała PM. Wiśniewska