Aktualności

20201122_185507

Dr Małgorzata Talarczyk, nasza Autorka, tym razem pisze o świętach. Bo Boże Narodzenie 2020 jest inne niż wszystkie dotychczasowe… 

Tegoroczne święta są wyjątkowe. Świąt Wielkanocnych w wielu domach nie było, bo albo członkowie rodzin nie mogli do siebie dojechać, albo ktoś był na kwarantannie, albo były trudne pandemiczne wybory i decyzje, jechać do rodziny, narażać rodziców i dziadków, czy zostać w domu… W czasie Wielkanocy dodatkowym gościem w wielu domach był smutek i lęk… Ale wtedy jeszcze, wiosną, wirus u nas raczkował, wielu go nie dostrzegało lub dostrzec nie chciało, a niektórzy zadawali kultowe pytanie: „A znasz kogoś, kto zachorował?”. Teraz, zimą, w czasie Świąt Bożego Narodzenia, otacza nas inna rzeczywistość, mamy już (raczej) za sobą wątpliwości, czy koronawirus istnieje, mamy (przynajmniej większość ma) za sobą spory o zasadność noszenia masek, mamy szpitale polowe i rosnące liczby zmarłych, a przed nami dyskusje, różne teorie i decyzje dotyczące szczepienia przeciw Covid. Ale póki co, nadchodzą święta grudniowe, to czas spotkań w gronie przyjaciół i rodziny, także dla osób, które nie obchodzą świąt w kontekście religijnym. W polskiej tradycji święta kojarzą się również z biesiadą przy wspólnym stole, zwykle też przy stole składane są życzenia, z przytulaniem i „buziakowaniem”. A tym czasem WHO wydaje kontrowersyjne zalecenie, aby w czasie spotkań świątecznych przestrzegać zaleceń epidemicznych, w tym dystansu i masek. Na to zalecenie można się oburzać, prychać i stukać w czoło, ale intencje tego zalecenia mogą też ze wspólnego świętowania wykluczać niektóre osoby… Bo niektórzy z racji swojego wieku czy stanu zdrowia po prostu się boją. Dla nich rodzinna tradycja spędzenia czasu przy wspólnym stole wiąże się z ryzykiem zakażenia, szczególnie przy spotkaniach z rzadko widywaną, aktywną zawodowo rodziną.

Znamy wiele przysłów i powiedzeń mówiących o naszej gościnności: „Czym chata bogata – tym rada”, „Zastaw się, a postaw się”, „Jaki gość, taka uczta”, „Jaki gość, taka jemu cześć”, „Gość w dom – Bóg w dom”.

Bo z jednej strony „Gość w dom – Bóg w dom”, a z drugiej „Wolnoć Tomku w swoim domku”, więc będąc gościem wypada do reguł gospodarzy się dostosować. Ale może jest i trzecia strona – kompromis? Bo, abstrahując na chwilę od świąt, jeśli gospodarz lubi muzykę disco polo lub operową, a goście, lub choćby jeden z gości, wręcz przeciwnie, jej nie znosi, to gospodarz ma wybór, co zrobić… Albo jeśli gospodarze są mięsożerni, a goście preferują dietę wegetariańską, to menu również wyłącznie w gestii gospodarzy pozostaje. I tak, jeśli z muzyką można jakoś wytrzymać, a mięso można pominąć, to trudno w bliskości ominąć zagrożenie zakażeniem. Po stronie gospodarzy pozostaje więc wybór, czy zadbać o dystans z myślą o gościach, czy ma być tak jak zawsze, przy stole i blisko? W różnych rodzinach będzie różnie, w niektórych zaproszeni goście, którym nie zaoferuje się bezpiecznego dystansu, pozostaną sami w swoich domach, z obawy, że ten jeden wieczór bliskości z rzadko spotykaną rodziną, może ich kosztować utratę zdrowia. Będzie tak w rodzinach, w których dla gospodarzy świątecznych spotkań, dystans, czyli posadzenie gości w różnych miejscach tego samego pokoju, jest nie do zaakceptowania. Ale są też gospodarze rodzinnych czy przyjacielskich spotkań dla których najważniejsze jest realne bezpieczeństwo oraz poczucie bezpieczeństwa ich gości. Znam kilka sytuacji z lata, czyli pory roku, gdy epidemicznie było bezpieczniejszej, kiedy to na uroczystościach rodzinnych, takich jak wesela czy komunie, myśląc o gościach z grupy ryzyka, ustawiano kilka okrągłych stołów odpowiednio od siebie oddalonych, aby było bezpiecznie. Gdyby o to nie zadbano, osób narażonych na ciężki przebieg zakażenia na tych uroczystościach by nie było. Nasuwa się więc refleksja, czy ten tradycyjny wspólny stół w sytuacjach wyjątkowych bardziej łączy czy dzieli? A co by było, gdyby ktoś z zaproszonych gości miał złamaną nogę w gipsie lub ortezie, więc siedzenie przy wspólnym stole byłoby niemożliwe? Zgodnie z tradycją wspólnego stołu, pewnie też zostałby z uroczystości wykluczony? A co gdyby to był, na własnym weselu, pan młody?

Koronawirus nasze dotychczasowe życie zmienił, sparaliżował, wiele nam odebrał, uniemożliwił, niektórych wykluczył z pracy, innych z życia… Ale jak się okazuje, ten wirus to też bezwzględny weryfikator i prowokator, weryfikuje ludzkie postawy, sposób myślenia i empatię, prowokuje do zmian, w tym utartych i sztywnych schematów, zmusza do elastyczności i pokory. Jedni więc będą, jak zawsze przy „wspólnym stole”, inni przy wielu stolikach w jednym pokoju, jeszcze inni sami w swoim domu, i niestety niektórzy zupełnie samotni w szpitalu. Będą też osoby w domowej izolacji lub na przymusowej kwarantannie, a niektórzy też na narzuconej sobie dobrowolnej przedświątecznej kwarantannie, aby móc bezpiecznie spotkać się z babcią czy dziadkiem. I czy w dobie pandemii wolne będzie symboliczne miejsce przy stole, a jeśli tak, to dla kogo?

Zdrowych i spokojnych Świąt oraz zdecydowanie lepszego 2021 roku.

 

Dr M. Talarczyk – specjalista psychologii klinicznej, certyfikowany psychoterapeuta, konsultant psychologii klinicznej dziecka.

www.system-terapia.pl

 

Książka naszej Autorki dostępna jest w naszej e-księgarni