Aktualności

M.Talarczyk

– Wiem, że korzysta Pani z portalu społecznościowego, czy na przestrzeni czasu jako psycholog obserwuje Pani jakieś zmiany w komunikacji na Facebooku? A jeśli tak, to czy mają one związek z pandemią?

M.T. Tak, od pięciu lat korzystam z Facebooka. Zaczęłam od profilu związanego z bezdomnymi zwierzętami, ale później założyłam profil imienny, na którym w miarę możliwości czasowych, bywam aktywna w sprawach, które mnie interesują, poruszają czy oburzają. W ramach tego profilu prowadzę również dwie strony: jedną („System – Specjalistyczny Gabinet Psychologiczny) dotyczącą mojej pracy zawodowej oraz drugą („Refleksje – po filmowe”) związaną z pasją, jaką jest film i analizowanie filmowych symboli. Ale wracając do pytania o zmiany w komunikacji społecznościowej, to od jakiegoś czasu obserwuję narastającą agresję. Z tym że to jest proces, który rozpoczął się przed pandemią, natomiast stres związany z koronawirusem, lockdownem i jego skutkami mogą przyczyniać się do narastającej agresji. Obserwuję również, że narzucony z powodu pandemii dystans społeczny, może w ramach odreagowania, sprzyja skracaniu dystansu i przekraczaniu granic w komunikacji facebookowej. Ale w naszej dzisiejszej rozmowie na temat komunikacji społecznościowej, chciałbym się skupić na wybranych czynnikach poznawczych. Choć na Facebooku emocji jest sporo, co też może mieć znaczący wpływ na komunikację, więc oczywiście sfery poznawczej nie można rozpatrywać w izolacji od emocjonalnej.

– Jakie czynniki poznawcze ma Pani na myśli?

– Określiłabym je hasłem „bańki, różnicowanie i mentalny autorytaryzm”. Na Facebooku od jakiegoś czasu funkcjonuje określenie „być z tej samej bańki”, które oznacza podzielanie tych samych poglądów, priorytetów czy wartości. Kiedyś, jeszcze przed erą Internetu, popularne było określenie „być z tej samej bajki”. Oba określenia są podobne i pozornie mają podobne znaczenia, a jednak tylko pozornie. Bo myśląc o obu określeniach w sensie dosłownym, to w bajce jednorodna jest narracja, ale są w niej różni bohaterowie, różne akcje, czyli „w tej samej bajce” istnieje różnorodność. Natomiast „bańka” ma określone granice oraz wypełniona jest zwykle jednorodną substancją. I właśnie ta jednorodność „bańki”, wiąże się z trudnością w „poznawczym różnicowaniu”, którego konsekwencją może być „mentalny autorytaryzm”. Tzw. bańki z jednej strony budują poczucie wspólnoty, ale z drugiej robią to poprzez wykluczenie. Dlatego sprzyjać mogą izolowaniu się grup, zamykaniu w kręgu osób tak samo myślących, a tym samym niedopuszczaniu odmiennych od „bańkowych” informacji czy poglądów. Co z kolei może wzmacniać trudność w „poznawczym różnicowaniu”.

– Co dokładniej oznacza poznawcze różnicowanie?

– „Poznawcze różnicowanie” proponuję ująć w cudzysłów, bo to określenie, które stosuję, aby w przystępny sposób wyjaśnić moje obserwacje. Myślenie jest czynnością, które obejmuje różne procesy i operacje umysłowe. Jedną z operacji jest analiza, która polega na myślowym podziale całości na części oraz wyodrębnianiu cech przedmiotów i zjawisk. Przez „poznawcze różnicowanie” rozumiem więc umiejętność wyodrębniania i rozróżniania. Różnicowanie jest niezbędne w dostrzeganiu i niuansowaniu, wyciąganiu wniosków także w sporach i debacie. Ale jak jest się „w tej samej bańce”, to trudno mieć odrębne zdanie niż pozostałe elementy – podmioty „bańki”. Bo „bańka” w swojej jednorodności nie uwzględnia różnic, albo zgadzasz się z nami albo jesteś przeciwko nam. Dlatego tzw. bańka pełni też funkcje segregacyjne, a segregacja może przebiegać wg różnych kryteriów. A kto nie podziela jednorodnych poglądów, czeka go krytyka włącznie z hejtem. Jest to hejt amatorski i spontaniczny, ale nie mniej okrutny niż ten profesjonalny. Często stosowaną bronią bywają komentarze ad personam. Nowym stylem hejtowania bywa liczba mnoga, nie tyle osób hejtujących (bo to częste), ale hejtowanych, przejawia się to w formie „wy”, „tacy jak wy”, „wy nie rozumiecie”, „wy bommersi” itp. A ponieważ zwykle „bańka” ma swojego lidera lub kilku aktywistów, to oni inicjują i modelują styl komunikacji.

– A na czym w komunikacji na Facebooku polega „mentalny autorytaryzm”?

– Deficyt w „poznawczym różnicowaniu”, sprzyja podatności na „mentalny autorytaryzm”, to określenie również stosuję w cudzysłowie, bo nie funkcjonuje w literaturze fachowej, natomiast skonstruowałam je dla opisania zjawiska, które obserwuję. „Mentalny autorytaryzm” dostrzegam w wersji skierowanej na zewnątrz oraz do wewnątrz. Autorytaryzm skierowany na zewnątrz jest powszechnie znany, a mnie interesuje ten skierowany „do wewnątrz”, który polega na mentalnym poddawaniu się opiniom innych osób, głównie tych funkcjonujących w roli liderów oraz ich wielbicieli. Przez „mentalny autorytaryzm” rozumiem więc dobrowolne i globalne przyjmowanie oraz zgadzanie się z opiniami wybranych jednostek czy grup. Choć trzeba zwrócić uwagę, że trudnościom w różnicowaniu i podatności na „mentalny autorytaryzm” mogą także towarzyszyć inne czynniki, np. dysonans poznawczy. Mentalny autorytaryzm sprzyja myśleniu zero-jedynkowemu, czyli albo jesteś „za” albo „przeciw”, bez pytań i wątpliwości. Na przykład, gdy jakaś sytuacja składa się z czterech elementów czy etapów, to jeśli trzy z nich podobają ci się, a jeden nie lub masz co do niego wątpliwości, to już jest źle, bo nie akceptujesz całości. Nasuwa się więc pytanie o powody takiej auto-autorytarnej postawy, polegającej na bezdyskusyjnym przyjmowaniu czyjegoś punku widzenia czy sposobu rozumienia oraz interpretowania zdarzeń, zachowań, tekstów itp. Przyczyn może być wiele, jedną z nich wydaje się być poczucie przynależności do określonej grupy, do bycia w kręgu lidera, co może dawać poczucie przynależności do wspólnoty i poczucie bezpieczeństwa oraz doświadczania identyfikacji i akceptacji.

– Po czym w komunikacji na Facebooku można rozpoznać trudności w „poznawczym różnicowaniu” oraz „mentalny autorytaryzm”?

– Czytając różne wpisy na portalach społecznościowych i reakcje na nie, trudno oprzeć się wrażeniu, jak łatwo zgadzając się z innymi, sami kreujemy uległość „pod-autorytarną”. Od różnicowania w różnym stopniu zależy interpretacja tekstów czy faktów, w zależności od obecności, niedostatku lub deficytu różnicowania. Bo jeśli lubię lub cenię osobę A, to albo w określonym temacie zgadzam się z tym co mówi czy publikuje, albo zgadzam się częściowo, albo nie zgadzam wcale. Ale jeśli zgadzam się z A to nie dlatego, że jest A, lecz dlatego, że coś nowego lub ciekawego wnosi albo, że podzielam jej/jego zdanie. Choć jeśli w jakiejś sprawie, zdaniu, słowie lub geście, nie zgodzę się z A, to nie oznacza, że go/ją odrzucam czy dewaluuję. Ale zdarza się również, że ktoś zgadza się z A, głównie dlatego, że jest A, czyli akceptuję wszystko, czego autorem/autorką jest A. W praktyce ujawnia się to np. we wpisach: „zgadzam się ze wszystkim, co powie A”, „A ma zawsze rację”, „w ciemno podpiszę się pod każdym słowem A”, itp. I tu rodzi się zaczyn podatności na dobrowolny „mentalny autorytaryzm”, co przejawia się jako zachwyt i bezgraniczna oraz bezkrytyczna ufność w to, że A ma zawsze rację. Różnicowanie to również zgoda i akceptacja na określony pogląd czy wypowiedź prezentowaną przez osobę B, której nie lubię, której światopoglądu nie podzielam i nie akceptuję, ale potrafię dostrzec i przyznać, że jakiś element mi się podoba. Na tym, moim zdaniem, polega „poznawcze różnicowanie”, bez którego istnieje ryzyko zbudowania w sobie podatności na dobrowolny „mentalny autorytaryzm”.

– Czy Pani obserwacje zmian w komunikacji na Facebooku, dotyczą również komunikacji w realu?

– Nie mam takich możliwości obserwowania komunikacji w realu, tak jak w Internecie. Ale myślę, że w sytuacjach realnych trudniej o „bańki”. Choć tu również można obserwować trudności w poznawczym różnicowaniu i przejawy mentalnego autorytaryzmu, czyli bezkrytycznego i bezrefleksyjnego powielania cudzych opinii. W realu osoby krytyczne wobec poglądów panujących w danym środowisku, również może dosięgać ostracyzm czy hejt, ale nie ma on takiego zasięgu, jak ten internetowy, co nie znaczy, że mniej boli. W realnych sytuacjach świadkami krytyki czy odrzucenia bywa, mniej lub bardziej liczna grupa ludzi, a nie setki czy tysiące, co często ma miejsce na publicznych profilach. W realu też komunikują się ze sobą osoby, które zwykle znają się bezpośrednio, a komunikacji towarzyszą elementy poza werbalne, takie jak intonacja głosu, mimika i postawa ciała, co ma wpływ na interpretację przekazu. Natomiast w Internecie bez użycia słów lub obrazów (np. memów) relacji i komunikacji nie ma. A wracając do hejtu, to pełni on różne funkcje, m.in. odreagowania lub/i ataku. Amatorski (czyli nie realizowany na zlecenie czy w określonym celu) hejt to wyrażanie złości, czasami może to przejaw frustracji lub lęku, bywa też upustem nienawiści, ale zawsze jest to agresja słowna. A czy agresję słowną od ewentualnej fizycznej dzieli tylko ekran monitora, tego nie wiem.

– Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Paulina Wiśniewska